Rozdział 11

31 5 0
                                    

Wyszła ze ściany. To, co się chwilę wcześniej stało, było dość dziwnym przeżyciem. I jeszcze to zaklęcie Lectio aevum, nie dawało jej spokoju.

Pogrążona w myślach szła do wyjścia z Pokoju Życzeń. Zatrzymała się, gdy usłyszała, że ktoś ją wołał.

Odwróciła się, ale nikogo tam nie było. Leżała tam jedynie książka. Podniosła ją, i przeczytała tytuł: „Przydatne zaklęcia Suzanne Slytherin".

Jaka agentka, pomyślała i się uśmiechnęła.

Otworzyła ją na przypadkowej stronie. Przeleciała wzrokiem po kartce. Dwie formułki przykuły jej uwagę. „Omnia mutantur", czyli zaklęcie ogólnotransmutujące, i „Mutationem metamorphomagus" - powodujące zmianę w metamorfomaga.

To drugie ją najbardziej zainteresowało. Metamorfomagię też wymyśliła siostra Salazara! To ONA stworzyła metamorfomagię, to ONA stworzyła Przestrzeń Poza Czasem, i to ONA przyczyniła się do uratowania czyjegoś życia.

- Dziwna jakaś. Raz pomaga, tworzy, i wymyśla, a raz podrzuca jakieś księgi zaklęć. Może jeszcze stworzyła Veritaserum? - zastanawiało ją.

W istocie, Suzanne była jedną z twórczyń Veritaserum. Drugą twórczynią była Rovena, ale to nie o tym.

Jej przemyślenia się skończyły, gdy zauważyła krótkie zdanie napisane pochyłym pismem czarnowłosej. „ Jak chcesz wysłać szybką wiadomość do kogoś, to użyj zaklęcia Etcito navem.".

Zapamiętała to zaklęcie i wreszcie opuściła pomieszczenie.

Szczerze mówiąc, nie chciała stracić dobrych relacji z dziewczynami z paczki. Po prostu była wtedy idiotką.

One pewnie nie wiedziały, co się stanie, a raczej miało się stać później. W końcu uratowały Lenę, więc nie było powodu, żeby odcinała się od jedynych przyjaciół.

Głupia, masz Eileen i obie Hanny. Nie potrzebujesz jakichś pustych lal.

Podeszła do niej Natasha.

- Cześć Sofia - zaczęła - bo wiesz, razem z dziewczynami dostałyśmy szlaban.

- I? - nie rozumiała, po co jej to mówiła.

Walone wykorzystywanie. Wszyscy wiemy jak to się kończy. Najpierw Lena, a teraz Sofia? Naiwniaczka.

- I to, że ty znasz dużo zaklęć, a my będziemy musiały przygotować pokój nauczycielski do dzisiejszego zebrania. Wiesz, sprzątanie itd. - wytłumaczyła.

- Czekaj. Ty, drugoklasistka, prosisz mnie o pomoc? - kiwnęła głową - i będziecie mogły używać różdżek? - spytała Riddle, a Natasha potwierdziła - to mam pomysł. Znam zaklęcie, które powoduje, że gdy je się wypowie i dotknie różdżką listu, to on się wysyła natychmiastowo i po kilku sekundach jest u odbiorcy.

- Jakie zaklęcie? - dopytała.

- Etcito navem - odparła Ślizgonka.

- Ale po co nam ono? - zdziwiła się Lovegood.

- Piszesz do czego jest potrzebne zaklęcie, i wysyłasz mi, a ja ci odpisze. I tyle - odpowiedziała Sofia. Nadal twierdzę, że była głupia, dając się wykorzystać.

Riddle odeszła od niej i wróciłam do swojego dormitorium.

- Słyszałaś nowe wieści? - spytała Eileen, gdy tylko weszła.

- Jakie? - spytała brunetka.

- Do szkoły dołączyła nowa dziewczyna. Z Beauxbatons. Podczas obiadu zostanie przydzielona do domu - odpowiedziała.

- A jak się nazywa? - dopytała.

- Chyba Suzanne. Nazwiska nie znam - powiedziała.

Ja tylko się uśmiechnęłam, i usiadłam na swoim miękkim łóżku.

Wtedy przede mną pojawiła się karteczka.

Przeczytałam ją: „Jak się układa sztućce? Widelec po lewej czy po prawej?" była podpisana przez Maya'ę.

Odpisałam jej, i chwilę później dostałam następną wiadomość.

Ajj, Sofio, nie wolno. Ułożenie widelca to wiedza tajemna. Nie wolno zdradzać takich informacji.

Tak mniej więcej wyglądała cała rozmowa:

Maya: „Jak się układa sztućce? Widelec po lewej czy po prawej?"

Sofia; „Widelec po lewej, a co?"

Natasha: „Żadna z nas nie umie nakryć do stołu. A nóż gdzie położyć?"

Sofia: „Po prawej"

Anna: „A gdzie łyżkę?"

Sofia: „Też po prawej"

Maya: „Ale jak to? Które bliżej?"

Sofia: „Nóż bliżej talerza, a obok niego łyżka"

Anna: „A nóż ma być ostrzem do środka, czy na zewnątrz?"

Sofia: „Do środka"

Veronica: „A gdzie łyżeczkę? Wiesz, tą do herbaty"

Sofia: „Nad talerzem"

Maya: „W sensie użyć Vingardium Leviosa?"

Sofia: „Nie! Jak patrzysz na talerz, to od strony północnej kładziesz łyżeczkę (wiesz tę do herbaty)"

Tak się skończyła ich konwersacja. Dziewczyna pomyślała, żeby przejrzeć sobie książkę od Suzanne. W taki sposób spędziła czas do obiadu.

Swoją drogą czy to nie dziwne, że zaufała jakiejś przypadkowej osobie, którą poznała w bardzo dziwnym miejscu? Równie dobrze Suzanne mogła ją zabić i nikt nie znalazłby jej ciała...


Zupełnie inna RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz