Rozdział 16

38 6 2
                                    

Nadszedł maj, a wraz z nim egzaminy. Co się przez ten czas stało? Nic szczególnego. Victoria wyzdrowiała, a z dziewczynami nadal były pokłócone. Po egzaminie z zielarstwa, była krótka przerwa. To naprawdę źle poszło Sofii.

Postanowiła się przejść na błonia. Wtedy zauważyła Victorię. Podeszła do niej.

- Hej Vic, jak poszło? - spytała brunetka.

- Było dobrze. Transmutacja była całkiem łatwa. Ale chyba pomyliłam zaklęcia w zadaniu siódmym – odpowiedziała Krukonka - A tobie jak?

- A jak mogło być? Totalna porażka. Wcześniejsze zaklęcia dobrze mi poszły, a z zielarstwa na pewno ledwo zaliczę. Po co komu nauka sadzenia roślin? To przecież mugolskie ogrodnictwo. Rozumiesz? OGRODNICTWO! Po co mamy się babrać w ziemi? No po co?! - Riddle zaczęła się zastanawiać.

- O! Za chwilę ja mam zielarstwo. Życz mi powodzenia – stwierdziła Lovegood i odeszła.

Już Sofia miała wracać do szkoły na następny egzamin, tym razem z Obrony Przed Czarną Magią, gdy zauważyła jakieś magiczne stworzenie przypominające hipogryfa. A może to był hipogryf? Sama nie wiedziała. W każdym razie zamiast wrócić do budynku, skierowała się w stronę Zakazanego Lasu. Zaczęła się tam coraz bardziej zagłębiać.

Wtedy kątem oka zobaczyła kogoś. Odwróciła się w tamtą stronę i stanęła twarzą w twarz z Suzanne, która wtedy była w swojej normalnej formie.

- Sofia? Co ty tu robisz? - odezwała się.

- Poszłam za jakimś stworzeniem i trafiłam tutaj – odparła Riddle.

- Czyś ty zgłupiała?! Ty wiesz w ogóle gdzie jesteśmy? - Slytherin zaczęła na nią krzyczeć.

- Możliwe i nie – młodsza odpowiedziała – Gdzie?

- Poza granicami Hogwartu. Niedaleko Londynu – Krukonka westchnęła.

- Jakim cudem się tu dostałam? - spytała brązowowłosa.

- Prawdopodobnie trafiłaś na świstoklik. Ale skoro już tu jesteś to... - zaczęła starsza.

- Poczekaj, poczekaj – przerwała jej dziewczyna – ja tu trafiłam przypadkiem, ale co ty tu robisz?

- Jestem zwolniona z egzaminów. Dumbledore wie kim jestem. Poprosił mnie o przyniesienie korzenia magicznej maliny – wytłumaczyła.

- I pewnie mam ci pomóc ją znaleźć, skoro tu już się znalazłam? - Sofia nawiązała do jej wcześniejszej wypowiedzi.

- Tak, chodź – pociągnęła ją jeszcze głębiej w las.

- Jak to wygląda? - zapytała Riddle.

- Tak, jak zwykła malina. Tylko świeci – powiedziała Suzanne.

Sofia zaczęła się rozglądać. Jak to miała w zwyczaju, musiała się o coś potknąć. Tylko, że to nie było coś, tylko ktoś. A właściwie jakiś człowiek.

- Ej, Suzanne... Kto to jest? - zaniepokoiła się.

- Raczej co. Dotarłyśmy na miejsce. Potknęłaś się o murek oddzielający ogród od lasu. Widziałaś człowieka? - zaśmiała się gdy młodsza przytaknęła – to iluzja. Widzą ją wszyscy oprócz mnie. Takie zabezpieczenie mojego pałacu i ogrodu przed nieproszonymi gośćmi.

- Czyli jestem nieproszonym gościem? - upewniła się Sofia.

- Nie, no coś ty. Chodź na herbatę – Anderson zaprosiła ją do środka.

- Czyli tu mieszkał Salazar? - spytała, a siostra wspomnianego kiwnęła głową.

Krukonka zaprosiła ją do dość dużego pokoju, zapewne salonu. Zrobiła herbatę i usiadła obok niej na kanapie. Zaczęły rozmawiać. Młodsza wypytała ją o "poprzednie życie" i dawnych przyjaciół drugiej, założycieli Hogwartu itd.

- Mieliście jakieś zwierzęta? - zapytała Riddle, gdy Suzanne skończyła opowiadać o swoim życiu w tym pałacu.

- Salazar miał bazyliszka, mnóstwo węży i sowę, a ja miałam kota, papugę, hipogryfa i smoka – odparła czarnowłosa.

Cały czas rozmawiały. O wszystkimi o niczym. O zwierzętach, o historii Ministerstwa Magii i różdżce Ślizgonki.

W pewnym momencie Slytherin zapytała:

- A jak ci poszło na egzaminach?

- Egzaminach? Dobrze, tylko zielarstwo mi słabo poszło - i wtedy Sofia sobie przypomniała – o, nie. Zupełnie zapomniałam o Obronie Przed Czarną Magią!

- Ominęłaś egzamin? - zaniepokoiła się starsza.

- Tak – odpowiedziała dziwczyna.

- Wkopałaś się w niezłe bagno, Riddle. Masz poważne kłopoty.

Zupełnie inna RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz