Nadszedł maj, a wraz z nim egzaminy. Co się przez ten czas stało? Nic szczególnego. Victoria wyzdrowiała, a z dziewczynami nadal były pokłócone. Po egzaminie z zielarstwa, była krótka przerwa. To naprawdę źle poszło Sofii.
Postanowiła się przejść na błonia. Wtedy zauważyła Victorię. Podeszła do niej.
- Hej Vic, jak poszło? - spytała brunetka.
- Było dobrze. Transmutacja była całkiem łatwa. Ale chyba pomyliłam zaklęcia w zadaniu siódmym – odpowiedziała Krukonka - A tobie jak?
- A jak mogło być? Totalna porażka. Wcześniejsze zaklęcia dobrze mi poszły, a z zielarstwa na pewno ledwo zaliczę. Po co komu nauka sadzenia roślin? To przecież mugolskie ogrodnictwo. Rozumiesz? OGRODNICTWO! Po co mamy się babrać w ziemi? No po co?! - Riddle zaczęła się zastanawiać.
- O! Za chwilę ja mam zielarstwo. Życz mi powodzenia – stwierdziła Lovegood i odeszła.
Już Sofia miała wracać do szkoły na następny egzamin, tym razem z Obrony Przed Czarną Magią, gdy zauważyła jakieś magiczne stworzenie przypominające hipogryfa. A może to był hipogryf? Sama nie wiedziała. W każdym razie zamiast wrócić do budynku, skierowała się w stronę Zakazanego Lasu. Zaczęła się tam coraz bardziej zagłębiać.
Wtedy kątem oka zobaczyła kogoś. Odwróciła się w tamtą stronę i stanęła twarzą w twarz z Suzanne, która wtedy była w swojej normalnej formie.
- Sofia? Co ty tu robisz? - odezwała się.
- Poszłam za jakimś stworzeniem i trafiłam tutaj – odparła Riddle.
- Czyś ty zgłupiała?! Ty wiesz w ogóle gdzie jesteśmy? - Slytherin zaczęła na nią krzyczeć.
- Możliwe i nie – młodsza odpowiedziała – Gdzie?
- Poza granicami Hogwartu. Niedaleko Londynu – Krukonka westchnęła.
- Jakim cudem się tu dostałam? - spytała brązowowłosa.
- Prawdopodobnie trafiłaś na świstoklik. Ale skoro już tu jesteś to... - zaczęła starsza.
- Poczekaj, poczekaj – przerwała jej dziewczyna – ja tu trafiłam przypadkiem, ale co ty tu robisz?
- Jestem zwolniona z egzaminów. Dumbledore wie kim jestem. Poprosił mnie o przyniesienie korzenia magicznej maliny – wytłumaczyła.
- I pewnie mam ci pomóc ją znaleźć, skoro tu już się znalazłam? - Sofia nawiązała do jej wcześniejszej wypowiedzi.
- Tak, chodź – pociągnęła ją jeszcze głębiej w las.
- Jak to wygląda? - zapytała Riddle.
- Tak, jak zwykła malina. Tylko świeci – powiedziała Suzanne.
Sofia zaczęła się rozglądać. Jak to miała w zwyczaju, musiała się o coś potknąć. Tylko, że to nie było coś, tylko ktoś. A właściwie jakiś człowiek.
- Ej, Suzanne... Kto to jest? - zaniepokoiła się.
- Raczej co. Dotarłyśmy na miejsce. Potknęłaś się o murek oddzielający ogród od lasu. Widziałaś człowieka? - zaśmiała się gdy młodsza przytaknęła – to iluzja. Widzą ją wszyscy oprócz mnie. Takie zabezpieczenie mojego pałacu i ogrodu przed nieproszonymi gośćmi.
- Czyli jestem nieproszonym gościem? - upewniła się Sofia.
- Nie, no coś ty. Chodź na herbatę – Anderson zaprosiła ją do środka.
- Czyli tu mieszkał Salazar? - spytała, a siostra wspomnianego kiwnęła głową.
Krukonka zaprosiła ją do dość dużego pokoju, zapewne salonu. Zrobiła herbatę i usiadła obok niej na kanapie. Zaczęły rozmawiać. Młodsza wypytała ją o "poprzednie życie" i dawnych przyjaciół drugiej, założycieli Hogwartu itd.
- Mieliście jakieś zwierzęta? - zapytała Riddle, gdy Suzanne skończyła opowiadać o swoim życiu w tym pałacu.
- Salazar miał bazyliszka, mnóstwo węży i sowę, a ja miałam kota, papugę, hipogryfa i smoka – odparła czarnowłosa.
Cały czas rozmawiały. O wszystkimi o niczym. O zwierzętach, o historii Ministerstwa Magii i różdżce Ślizgonki.
W pewnym momencie Slytherin zapytała:
- A jak ci poszło na egzaminach?
- Egzaminach? Dobrze, tylko zielarstwo mi słabo poszło - i wtedy Sofia sobie przypomniała – o, nie. Zupełnie zapomniałam o Obronie Przed Czarną Magią!
- Ominęłaś egzamin? - zaniepokoiła się starsza.
- Tak – odpowiedziała dziwczyna.
- Wkopałaś się w niezłe bagno, Riddle. Masz poważne kłopoty.
CZYTASZ
Zupełnie inna Riddle
Fiksi PenggemarSofia jest nastoletnią uczennicą Hogwartu. Jest przeciwieństwem starszego brata, ale jednak prawie niczym się od niego nie różni.. . Książkę pisałam ponad rok temu i dużo się zmieniło w moim stylu pisania. Książka jest w trakcie korekty, a zostawiam...