Wyszłam z pociągu. Na dworze było jasno. Dużo ludzi i 9:26, jak wskazywał zegar wiszący przede mną. Rozejrzałam się, zapinając kurtkę. W końcu nasze spojrzenia się zetknęły. Nie zwracając uwagi na walizkę, ludzi i wszytsko inne, podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
- Jak dobrze cię widzieć. - szepnęłam, nie puszczając chłopaka.
- Cieszę się, że przyjechałaś. - przytulił mnie mocniej.
Jego zapach. Mięta i... Papierosy? Nie, tylko nie to. Ugh.
- Palisz? - spytałam odsuwając się od niego.
- Jakoś tak wyszło... - odparł, spoglądając na ziemię i szurając o niego nogą.
- Nawet nie potrafisz dotrzymać obietnic, które sam sobie złożyłeś. - spojrzałam na niego z politowaniem i poklepałam go po ramieniu.
- Zabrałaś deskę! - zmienił temat, spoglądając na moją walizkę.
- Oczywiście. Wiem, że masz tutaj zamknięty skatepark. - chwyciłam walizkę i ruszyliśmy w stronę wyjścia z peronu.
- Tak, musimy tam pójść. Musisz poznać kilka super osób. - powiedział podekscytowany, łapiąc moja walizkę, bym nie musiała jej znosić. - O mój Boże. Co ty tam masz?! - zdyszany oparł dłonie o kolana.
- Glany? - spytałam niepewnie.
- Glany?! - Boże, ludzie się patrzą. Głośniej się nie dało. - Przecież masz jedne na sobie!
- Tamte są inne. Nie ważne. Ile się stąd jedzie do ciebie?
- Pół godziny autem. - odparł, prostując się.
- Super. To w drogę! - zadowolona chwyciłam walizkę i wyszłam na dwór. Zimne powietrze nieprzyjemnie drapało moje ciało. Alex, objął mnie ramieniem i zaprowadził na parking. Zatrzymaliśmy się obok BMW jego mamy. - Dalej jeździsz na motorze? - spytałam.
- Tak. - odparł dumny.
Boje się, że kiedyś coś sobie zrobi i on dobrze o tym wie. Na szczęście Alex to rozważny chłopak i teoretycznie nie muszę się martwić, ale nie każdy taki jest.
Szatyn zapakował moją walizkę do bagażnika, po czym wsiadłyśmy do auta. Chłopak ruszył, a ja wyciągnęłam telefon.
Ja: Cała i zdrowa dotarłam :*
Luke: Cieszę się :*
Ja: Cały czas siedzisz na telefonie, że tak szybko odpisujesz?
Luke: Czekałem aż napiszesz
Ja: To urocze, ale weź spędź czas z mamą, a nie przed telefonem Luke
Luke: Nie ma jej w domu
Ja: To naucz się nowej potrawy dla mnie ;*
Luke: Mama poszła na zakupy :D
Ja: Meh
Ja: W ogóle to ten chłopak co się na mnie gapił to wasz fan i pytał czy serio jesteś twoją dziewczyną. Miły chłopak.
Ja: No, nie ważne. Idź zwiedzić jeszcze Sydney, a muszę kończyć, bo od jazdy w samochodzie i patrzenie w telefonie nie dobrze mi
Ja: Kocham cię:***
Luke: Miłego pobytu, uważaj na siebie i też cię kocham :***
- Jak ci się układa z Luke'iem? - spytał Alex, spoglądając na mnie.
- Dobrze, a ty poznałeś kogoś?
Nie pisał, że w ogóle z kimś się zakolegował. Myślałam, że jest tutaj sam, a on wyskoczył z tekstem, że muszę poznać kilka osób. Tylko szkoda, że mi nie powiedział...
- Będę z tobą szczerzy... - wesychnął ciężko. - Jest pewna osoba... A-ale nie możemy być razem. - zacisnął palce na kierownicy jeszcze mocniej. - On nie jest odpowiedni.
- On... - szepnęłam.
Mhm, czyli jest bi. Ale nadal się zastanawiam czemu mi się powiedział.
- Tia...
- Okej, rozumiem. Jeśli uważasz, że jest nie odpowiedni to lepiej w to nie wchodź. Daleko jeszcze? - spytałam głupio, próbując zmienić temat, bo tamten ewidentnie nie był przyjemny dla szatyna.
- Kwadrans. Co u Cler i Aaron'a?
- Cler jest z Ashton'em, a Aaron z Adrienem. Wszytsko jest okej.
- Patrz, to moja super szkoła. - wskazał prawą ręką na budek obok mnie. Duża ta szkoła. Bardzo duża.
- Co wy macie jedną szkołę na całe miasto?
- Nie, po prostu ta szkoła jest prywatna. - wzruszył ramionami, jadąc dalej.
- Chodzisz do prywatnej szkoły!? - spytał zaskoczona.
- Tak, obok jest budynek z internatem.
- O mój Boże. Jak ludzie?
- Eh... Szkoda gadać. Zarozumiałe, egoistyczne i fałszywe potwory. - wesychnął.
- No, czyli jak chyba każdy bogaty dzieciak. - wzruszyłam ramionami.
- Ta. - maruknął.
Resztę drugi spędziliśmy słuchając muzyki z radia. Kiedy wjechaliśmy na ulicę, na której mieszka Alex doznałam szoku. Bardzo tu ładnie. Wszystko jest bardzo zadbane. Widać, że jedna z bogatszych ulic. Po obu stronach domu jednorodzinne, drzewa i dużo tu ludzi.
W końcu szatyn wjechał na podjazd dużego, biało szarego domu. Jakby wow!
- Jesteśmy. - powiedział, zgadzając silnik. - Jak coś to do końca dnia będziemy sami. Rodzice poszli do znajomych.
- Spoko. - uśmiechnęłam się, po czym oboje wyszliśmy z auta. Alex wziął mój bagaż, po czym otworzył drzwi do domu. Kolejne wow! W środku jest jeszcze bardziej duży, niż się wydaje z zewnątrz. Króluje tutaj biel i złoty. No wow! - Żyjesz jak król! - powiedziałam podekscytowana.
- Poczekaj, aż zobaczysz mój pokój. - uśmiechał mnie głupio, wspinając się po szklanych schodach. - Nie będziecie ci przeszkadzać, jak będziemy spać razem? W sensie wiesz, Luke'owi. W sensie...
- Na luzie, Alex. - przerwałam mu, idąc za nim. Zatrzymaliśmy się przez białymi drzwiami. Chłopak je otworzył, po czym weszliśmy do środka.
- O mój Boże. - szepnęłam.
PIĘTROWY POKÓJ!!! Na dole jest biurko, szafa, komoda, mini kosz do koszykówki, dużo gadżetów, a wchodząc po chodach na górę jest łóżko, szafki nocne, ledy, telewizor, konsola i przenośna lodówka. Wszystko jest utrzymane w bieli i granacie. Ulubione kolory Alex'a...
- I jak się podoba? - spytał, kiedy z niedowierzaniem usiadłam na najwyższym schodku.
- O mój Boże! - krzyknęłam. - Jak?!
- Rodzice dostali bardzo dobrze płatne prace... A ten pokój taki już był. W sensie z tym piętrem. - wyjaśnił stajac na przeciwko mnie.
- Nieźle... - szepnęłam pod nosem.
- Chodź zjemy coś.
- Nie jestem głodna, dzięki. - uśmiechnęłam się.
- Luke do mnie pisał, Rose. Wiem co i jak. Zrobię ci coś dobrego.
Luke do niego pisał... To urocze, że się martwi, ale bez przesady. Teraz Alex będzie mnie zapychał. Znam go. Tak będzie. Jest trochę nadopiekuńczy...
Westchnęłam, po czym udaliśmy się do kuchni. Prowadząc rozmowę, w której mniej więcej rozplanowaliśmy mój pobyt u niego, Alex robił spagetti. Alex nieźle gotuje, ale strasznie nie lubi tego robić. Ale czego by dla mnie nie zrobił? Cieszę się, że się przyjaźnimy. Dalszy związek nie miałby sensu, a totalne stracenie kontaktu jeszcze bardziej. Moi rodzice bardzo go polubili, a jego mnie. Z tego co mówił Alex, to jego mama bardzo przejmowała się tym jak przyjdę wiadomości o przeprowadzce.
- Smacznego. - odezwał się uśmiechnięty szatyn, podsuwając mi talerz z jedzeniem.
- Wzajemnie. - uśmiechnęłam się w jego stronę. Chłopak usiadł obok mnie, po czym oboje zaczęliśmy jeść w ciszy.
CZYTASZ
Nikt cię nie zastąpi! // L.H // SMS
FanficJeden głupi SMS i takie konsekwencje. Zobacz co się stanie, gdy ktoś napisze po pijaku do nie właściwej osoby.