Pa, Luke

104 1 0
                                    

Ja: Kuke

Ja: Luewa

Ja: Koxhan cir

Ja: Eiesz o eym prawds?

Luke: Wracaj do domu, Rose. Blagam

Luke: Jest z tobą Cler? Albo Aaron?

Ja: Nie

Luke: Gdzie jesteś?

Ja: Nie eiem 

Ja: Robe mi siw ciemko prdez ovzami kuke

Ja: jicjam cur

Luke: Cholera rose co się dzieje?

Luke: Gdzie ty jesteś?

Luke: rose nie wygłupiaj się błagam

Luke: kocham cię, odpisz błagam martwię się

***

Cler: Już jest w porządku. Lekarz mówi, że nie straciła dużo krwi. Wyjdzie z tego.

Luke: Dziękuję, że się nią zajęłaś. Akurat teraz nie ma szans na to, że się urwę z trasy, więc zostawiam ją tobie i Aaronowi. Mam nadzieję, że więcej nie zrobi nic takiego.

Luke: Czy to pierwszy raz, kiedy próbowała się zabić?

Cler: Miałam nikomu nie mówić... Miała dwie próby, po tym, jak się pokłóciliście. Miała dwa razy iść do psychiatryka, ale nie było miejsc i jej nie przyjęli. Chodziła też przez jakiś czas do psychiatry i brała leki, ale stwierdziła, że jej to nie potrzebne...

Luke: Ja pierdole...

Cler: Odpocznij, okej?

Luke: Jasne

Cler: Idę zobaczyć co u Rose.

Luke: Napisz później co i jak

Cler: Okej

***

Cler: Stan rose jest coraz lepszy. Lekarz mówi, że za dwa dni będzie mogła wyjść ze szpitala, a psychiatra mówi, że teraz na sto procent zamkną ją w psychiatryku. Rose w ogóle nie chcę z nikim rozmawiać, nie je, nie pije. Leży i pagi się w ścianę, ewentualnie rysuje. Jest blada jak ściana, ma czerwone oczy, bo prawie nie śpi. Strasznie się o nią martwimy.

Luke: Dobra, jebać to. Za dwa dni będę u was.

Cler: Myślę, że to nie najlepszy pomysł. Zadzwoń do niej czy coś, ale nie przyjeżdżaj. Znam ją, teraz pewnie jej w cholerę głupio i woli cię nie widzieć.

Luke: Cler muszę się z nią zobaczyć i porozmawiać z nią

Cler: Najpierw do niej zadzwoń. Na włączymy telefon przy sobie. Zadzwoń za pięć minut. Odbierze.

Luke: Dobra.

_

Leżałam i gapiłam się w białą ścianę przede mną. W głowie miałam mętlik i nie wiedziałam od czego zacząć zbieranie myśli. Cler siedziała obok mnie, trzymając moją rękę i opowiadając coś. Nie wiem dokładnie o czym mówiła. Nie słuchałam jej. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Słyszałam to. Tak samo, jak tysiące innych powiadomień, ale każde zignorowałam. Także ten telefon.

- To Luke. - powiedziała dziewczyna, podając mi telefon z odebranym połączeniem. Nie odrywając wzroku od ściany, chwyciłam telefon i przyłożyłam go do ucha. Dziewczyna wyszła z sali, a w słuchawce słyszałam tylko oddech Luke'a.

- Jak się czujesz, Rose? - spytał, łamiącym się głosem.

- Dobrze. - odparłam bez namysłu.

- Kocham cię, wiesz?

- Wiem.

- Spałaś dziś?

- Nie.

- Jadłaś coś?

- Nie.

- Piłaś coś? Zrobiłaś coś ciekawego? Porozmawiałaś z kimś?

- Nie, nie, nie.

- Kochasz mnie? - spytał z nadzieją w głosie.

- Tak, oczywiście, że tak. Nie myśl, że to przez ciebie.

- Chcesz bym przyjechał?

- Zamkną mnie w psychiatryku za kilka dni. Nawet jeśli przyjedziesz, to i tak nie uda nam się spotkać, więc to bez różnicy. - pierwszy raz od kilku dni powiedziałam tak dużo. Leżę tutaj z dwa dni? Trzy? A może tydzień? Nie wiem, każdy dzień zlewa się w jeden długi dzień.

Nagle ktoś zaczął pukać. Luke zamilkł. Ja jak zwykle nie odpowiedziałam, więc ten ktoś po chwili wszedł. Kątem oka zobaczyłam, że to psychiatra.

- Pa, Luke. - powiedziałam.

- Pa, księżniczko. Kocham cię i pamiętam, by się nie poddawać. - powiedział, po czym się rozłączył. Lekarz odłożył mój telefon na szafkę nocną, a ja wiedziałam, że szykuje się kolejna jakże owocna rozmowa.

_

Ja: Za trzy dni idę do psychiatryka na dwa miesiące.

Luke: Przyjade do ciebie, dobrze? Zobaczymy się za dwa dni i będę odsiedział cię tak często jak tylko jest to możliwe.

Ja: Tylko rodzice i brat będą mogli mnie odwiedzać.

Luke: Wymyślę coś. Kocham cię, Rose i nic tego nie zmieni

Ja: Też cię kocham, Luke. Bardzo.

Luke: Wybacz, ale muszę lecieć

Ja: Do zobaczenia :)


Nikt cię nie zastąpi! // L.H // SMS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz