-To tylko zwykła grypa żołądkowa, tylko ma dość silne objawy u pana Stylesa, ostrzegam, że może pojawić się gorączka, zawroty głowy i osłabienie, a poza tym to nic czym można by się zamartwiać.- Biedny Harry mi już przeszło z rana, a on nadal się męczy.
-Przepisze leki na zwalczenie gorączki wrazie gdyby wystąpiła i coś przeciw wymiotnego. Prosze także, aby pilnował pan, by pan Harry dużo pił, musi być odpowiednio nawodniony, to by było na tyle.- Spojrzał w swój jakiś tam dziennikni jeszcze raz zwrócił się do Louisa.- Wiem, że jesteście sławni i macie prace, więc ... Czy macie w tym tygodniu jakieś koncerty?
-Noo tak, akurat przypadają nam trzy w Londynie, całe szczęście na miejscu, a dlaczego?
-No to z przykrością musze oznajmić, że będziecie musieli niestety je odwołać, wątpie, że pan Styles wyjdzie na scene w takim stanie w jakim obecnie się znajduje. Wiem, że to ogromnie duże straty, ale nie widze innego wyjścia, musicie porozmawiać z waszymi ludźmi i wyjaśnić sytuacje. Ja już się żegnam, do widzenia.- Wow ale się nagadał... Ehhh Po minie mojego brata widze, że nie jest zbyt szczęśliwy...
~~
-Chłopaki spokojnie, dam rade niczego nie odwołujemy i...nic nie mówcie zarządowi ..- Wychrypiał Harry. Boże wygląda strasznie... Blady, zaczerwienione oczy i non stop trzyma się za brzuch. Słaby jest.
-Harry spójrz na siebie, jak wyjdziesz na scene w takim stanie?!.- Liam podszedł do niego i przyłożył dłoń do jego czoła.- No pięknie jeszcze jesteś rozpalony, nie ma mowy musimy zwołać zarząd i powiedzieć im o tym.- Uuu Liam wkurzony, tak samo jak reszta chłopaków.
-Nie! Dam rade.- Lekko podniósł głos i zwrócił głowe spowrotem w kierunku muszli klozetowej.
-Dobra pogadamy o tym później, na razie ide wykupić ci leki.- Odezwał się Lou.
-Jade z tobą.- Zaoferował się Niall. Po chwili już ich nie było.
Ja razem z Zaynem i Liamem zostaliśmy przy tym biedaku.
Tak w ogóle to moja wina, to ja przyniosłam jakąś zaraze ze szkoły, Nina ostrzegała mnie.
~~
-Nie chłopaki! Jedziemy na ten pieprzony koncert, dam rade.- Harry mimo, że ledwo stał, miał mocną chrypke i na pewno cholernie bolał go brzuch (cały czas się za niego trzymał) to nadal wykłucał się o to.
-Dobra! Nie odwołujemy, ale jak coś ci się stanie, to nie na nas!.- Krzyknął nagle Zayn tak, że aż podskoczyłam.
-Okej.- Hazz uśmiechnął się lekko.
~~
Na reszcie! W końcu pozwolono mi być na arenie i oglądać chłopców. Co prawda z ochroną, ale zawsze coś. Louis przesadza z moim bezpieczeństwem. Patrzyłam na scene. Harry cały czas siedział, albo powoli chodził po scenie i w śpiewie dawał z siebie wszystko, ale z tym poddartym głosem marnie to wyglądało. Nagle usłyszałam piski przerażenia i zobaczyłam jak Harry upada na scene i się nie rusza. O cholera. Zemdlał.
~~