Rozdział 24

182 13 1
                                    

Obudziłam się z krzykiem. O mój Boże co to za sen. Spojrzałam na budzik na szafce nocnej. 3.35 w nocy. O matko...

Drzwi od mojego pokoju się otwarły i wszedł Louis.

-An? Mała co się dzieje? Strasznie krzyczałaś..- Podszedł do mojego łóżka i położył się obok mnie.

-Miałam koszmar...-Odpowiedziałam cicho. Przesunęłam się bliżej niego i mocno przytuliłam. Wtuliłam się w niego jak w misia.

-Spokojnie... Spróbuj zasnąć. Jestem tu..- Szepnął i pogłaskał mnie po włosach.

-Kocham cię Louis...

-Ja ciebie też siostrzyczko..

~~

W południe siedziałam w wielkim czarnym aucie. Sama. Nie licząc kierowcy oczywiście. Chłopaki jechali innym. Nie wiem czemu nie mogłam jechać z nimi. Zmieściłabym się przecież. Pfff...

Ale jak chcą. Założyłam słuchawki i włączyłam jakąś piosenkę. Tak zeszła mi cała jazda.

Jak zwykle, fanki gdy zobaczyły auto otoczyły je, a ja aż krzyknęłam gdy spojrzałam jak walą pięściami w szyby.

-Proszę pana? Czy mój brat ma teraz jakiś koncert, że ich jest tu tyle?.- Spytałam tego gościa za kierownicą.

-Nie, teraz mają próby, jedziemy do studia.- Odpowiedział chłodno. Ahaaa nie chce gadać to nie, jego problem.

Nagle zatrzymał auto i wysiadł z niego. Od razu otoczyła go masa dziewczyn, ale sprawnie sobie z nimi radził. Otworzył moje drzwi, a ja niechętnie wysiadłam. Szybko złapałam go za dłoń. Nie chce się tu gdzieś zgubić.

Gdy tylko wyszłam jak zwykle usłyszałam wyzwiska na siebie. Uwierzcie to nie jest miłe. Nagle ktoś podstawił mi noge, nie zdąrzyłam mocniej złapać się ochroniarza i runęłam na ziemie przy okazji wykręcając dziwnie nadgarstek, i usłyszałam głuchy trzask. No kurwa! Zabije je kiedyś przysięgam! Ochroniarz popatrzył na mnie zirytowany i szybko mnie podniósł. No pewnie, teraz to moja wina! Wziął mnie na ręce i przyśpieszył. Weszliśmy do studia, a ja od razu poczułam się jakoś bezpieczniej. Facet postawił mnie i złapał za rękę na którą upadłam. Stłumiłam w sobie krzyk, a oczy zaszły mi łzami. Lecz nie dałam po sobie nic poznać. Nie chce, aby chłopaki się dowiedzieli, bo znów się wkurzą, a ja tego nie chcę.

Szybko weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Za wielką szybą na krzesłach siedzieli chłopaki i zapewne śpiewali.

Facet pokazał mi głową na kanape w rogu pokoju. Powoli tam poszłam i usiadłam, delikatnue trzymając się za lewą rękę....ehhh.

Siedziałam tak bite 3 godziny, jak nic. Cały czas wpatrywałam się w swoją ręke, która zdąrzyła spuchnąć. Choleeera! A miałam taką nadzieje, że nic nie będzie widać!

W końcu po niezliczonej ilości czasu, chłopaki skończyli. Schowałam szybko rękę w rękaw bluzy i wstałam. Nie ma mowy, żeby się dowiedzieli. Nie chce. Wyszłam za nimi. Szliśmy w ciszy.

-Ej jedziemy na pizze?.- Usłyszałam nagle Nialla. Nie! Już chciałam zaprzeczyć kiedy usłyszałam słowa potwierdzenia od wszystkich. No niee...

-Anita rusz się..- Podniosłam głowe na słowa Liama. Chcąc nie chcąc przyśpieszyłam i wsiadłam do auta. Chłopaki weszli do tego samego co ja. No ej! A tak wcześniej się nie dało? Bożeee...

Usiadłam wygodniej i znów spóściłam wzrok. Oczy mnie piekły od powstrzymywania łez bólu. Ta ręka serio bolała. Chłopaki głośno rozmawiali.

-Mała? Coś ty taka cicha dzisiaj?.- Mój brat siedzący obok mnie, zapytał. Wzruszyłam tylko ramionami.- Ej co jest? Anitka?.- Złapał mnie za brode i wszyscy zauważyli moje zaczerwienione i zeszklone oczy.- Hej, hej, hej... Co się dzieje? Słońce...- Przygarnął mnie w swoje ramiona i pech chciał, że ścisnął mnie w lewą strone mojego ciała, gdzie chowałam rękę. Pisnęłam głośno z bólu i nie wytrzymałam. Łzy spłynęły po moich policzkach. Louis zrobił zdezoriętowaną mine, tak jak chłopaki. Mocniej przyciągnęłam bolący nadgarstek do brzucha. Brat widząc to sprawnie złapał mnie za nią i wszyscy zobaczyli sino-czerwony spuchnięty nadgarstek. A mieli się nie dowiedzieć...

-Jezus Maria! Anita! Co ci się stało?.- Krzyknął Liam. Mój brat delikatnie złapał mnie za dłoń i drugą ręką, dwoma palcami ścisnął miejsce, gdzie było najbardziej sine.

-Jest złamany.... Anita, co się do cholery stało?!

-Jak wychodziłam z auta... Otoczyły mnie wasze fanki...i..i jedna z nich... Podłożyła mi noge..upadłam, a wasz ochroniarz i tak miał mnie gdzieś...- Powiedziałam zduszonym przez płacz głosem.

-Czyli mam rozumieć, że od przeszło 5 godzin masz złamaną kość nadgarstka i nie raczyłaś nam o tym powiedzieć?! Anita do cholery! Mogło się stać coś jeszcze gorszego, a nie chciałaś nic gadać! Boże!.- Louis był wkurzony, tak jak reszta... Super po prostu...

-Paul, zmieniamy kierunek... Jedź do szpitala.- Odezwał się Harry.

-Nie! Nie chce! Nigdzie nie pójde!

-Anita, nawet mnie nie wkurwiaj rozumiesz?! Przestań gadać i siedź spokojnie.

No cudownie... Jeszcze tylko szpitala i wkurzenia Lou mi brakowało...

~~

My little sister. (1D)Where stories live. Discover now