-Proszę cię, Robert. Pośpiesz się, musimy jechać. Spóźnimy się na ślub. – Wywróciłem oczami zakładając skarpetki. Blondyn stał w progu z ramionami ułożonymi na piersi. Szybko założyłem buty i chwyciłem za lezący na stole bukiet. Halvor poprawił mi muszkę i pocałował czule w usta.- Chodź, mój wąsaczu.
Chwyciłem za jego wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Splotłem nasze palce wychodząc z domu. Zamknąłem drzwi a klucz wrzuciłem do kieszeni. Szybko wskoczyliśmy do stojącego na podjeździe samochodu.
-No nareszcie. – Usłyszałem jęk Kennetha. Usadowiłem się za nim i strzeliłem go w tył głosy. Siedzący na fotelu pasażera Tom parsknął.
-Robiliście tam coś innego, że tak długo wam zeszło? – Zapytał sugestywnie poruszając brwiami.
-Robert układał włosy. – Powiedział Halvor zapinając pas. Wywróciłem oczami słysząc głośny śmiech Gangnesa.
-Możemy zmienić temat? Tak, super. Daleko to jest?- Zapytałem wygodniej się układając.
-15 minut, nie ma tragedii. Może się nie porzygasz. – Westchnąłem, opierając głowę o wezgłowie. – i widzę, że nie jesteśmy Ci potrzebni do konwersacji.
-Miejmy nadzieję, nie wziąłem mu szczoteczki. – Rzucił Halvor układając mi dłoń na udzie.
-Ja wziąłem! Koszulę też ci spakowałem, leży wyprasowana w bagażniku. – Zawołał Tom odwracając się w naszym kierunku. – Wiem, jestem wspaniałym przyjacielem. Nie musisz dziękować, Halvor ty możesz.
-Niedoczekanie. – Zaśmiałem się. – Już mam dość. Czy tylko ja mam ochotę porwać Daniela i nie pozwolić mu się ożenić?
-Chyba sobie jaja robisz, ja już to planowałem. Ale Fannemel zalał mi kawą plany. Mnie aż skręca jak o niej pomyślę. – Warknął Tom zakładając ramiona na piersi.
-No wiecie, za wiele to nie zdziałamy. Bo jakbyście zapomnieli, jedziemy na wesele. Plus nawet ¾ z nas jesteśmy na nim świadkami. – Podsumował Gangnes.
-Gdzie tak właściwie jest Anders i czemu z nami nie jedzie?- Zapytałem zaintrygowany brakiem jednego z naszych przyjaciół.
-Z godzinę temu przyjechał po niego Stjernen. Napisał smsa, że spotka się z nami na miejscu. – Odpowiedział Kenneth, skręcając w jakąś boczną uliczkę. Zmarszczyłem brwi na ton jego głosu.
-Aha, okej. – Kenneth wzruszył ramionami. Zatrzymaliśmy się pod dużym pałacem. Rozszerzyłem oczy zdziwiony. – Ja chyba nie chcę wiedzieć ile to kosztowało. Bo mnie to zaboli.
-Stawiam, że więcej niż nasze mieszkanie.- Podsumował Tom po czym wyszedł z samochodu. Po chwili my też to zrobiliśmy. Przed wejściem dostrzegłem Andersa, Kamila i Andreasa. A nawet dwóch.
-No ileż można na was czekać, debile. – Zawołał Stjernen idąc w naszym kierunku.
-Nie dryj tak japy, żyrafo! – Odkrzyknął Tom. Strzeliłem sobie w czoło. Z kim ja żyję?
-Zamknijcie się! Jesteśmy w miejscu publicznym, trochę kultury.- Krzyknął Kenneth strzelając obu w potylicę. Zauważyłem śmiejących się pozostałych chłopców. Podszedłem do nich.
-Hej.- Kamil momentalnie mocno mnie przytulił, ciągnąc mnie w dół.
-Hej, dobrze cię widać, Robert. Super wyglądasz, no w sumie czemu mnie to dziwi. Zawsze dobrze wyglądasz. – Powiedział z szerokim uśmiechem. Puściłem mu oczko ze śmiechem.
-Czuję się zazdrosny, mi tak nie słodziłeś. – Powiedział urażony Wellinger. Parsknąłem śmiechem. Jego także przytuliłem na powitanie.
CZYTASZ
Ski Jumping One Shots
FanfictionNowe one shots o naszych ulubionych skoczkach narciarskich. Z chęcią przyjmuje zamówienia na shipy 😁 Miłego czytania.