tande cz. II

693 18 14
                                    

-Ej, Jo.- Kenneth podszedł do mnie usadawiając się na brzegu łózka Daniela. – W końcu udało mi się zmusić Mariusa do prysznica.

-Całe szczęście, przydałoby się zmusić go jeszcze do zjedzenia czegokolwiek. – Przeczesałem zmierzwione włosy, których nie byłem nawet w stanie rano uczesać.- Na samych energolach nie pociągnie.

-Już nie daje rady.- Przytaknąłem patrząc na starszego. – Wiesz, że Daniel się mu podoba.

-Nie podoba, on jest w nim zakochany Kenny. A to sprawia, że cała ta sytuacja jest jeszcze gorsza. My kochamy Daniela, ale jak brata. Minęły 3 dni i nie ma żadnego znaku na poprawę. Wiem, że nie powinienem tego mówić, mam nadzieję , że nie powiem tego o złej godzinie ale jeżeli Daniel umrze, to nie tylko jego stracimy bo Marius zrobi to samo.

-Myślisz, że jest aż tak źle?- Kenny nachylił się nad Danielem i założył mu kosmyk jasnych włosów za ucho.

-Jestem pewien. Nie śpi, nie je, siłą musiałeś go zmusić do umycia sią. Cały czas tu siedzi, płacze, trzyma go za ręce, jakby bał się, że jeżeli wypuści go z rąk to zniknie. – Kenneth przerwał mi moje wyliczanie.

-My tez to robimy Johann, my też płaczemy, nie jemy, nie śpimy. – Wywróciłem oczami.

-Tak, Kenneth. Nie mówię, że nie. Ale my staramy się w jakiś sposób trzymać rękę na pulsie. Mamy swoich chłopaków. Pomyśl jakbyś się zachowywał, jakby to Anders tu leżał i nie miałbyś pojęcia czy kiedykolwiek się obudzi. Kochasz go najbardziej na świecie, za dwa miesiące bierzecie ślub. To oczywiste, że nie odczuwasz tego co Marius. Żaden z nas tego nie odczuwa tak jak on. Nie w takim stopniu. Wydaje mi się, że to porównywalne z tym co czują jego rodzice. A jego mama boi się tu wejść i zobaczyć na własne oczy, że to naprawdę jej synek tu leży i umiera. Bo jeżeli to zobaczy, to to okaże się prawdą. Kochamy go wszyscy, ale on kocha go jak my Andersa i Domena.

-Chyba po prostu wmawiając sobie, że tak nie jest chciałem oszczędzić sobie bólu myśląc o tym, jak on się czuje. Ida mówiła, że mama siedzi cały czas na recepcji i czeka na informację, ale nie przyjdzie do niego. A Jens będzie dopiero jutro. – Przytaknąłem, wiedziałem że była to dla jego rodziny strasznie ciężka chwila, ale wolałbym jakby faktycznie byli tu, przy nim. Ale nie miałem zamiaru nikogo do niczego zmuszać, no poza Lindvikiem. On potrzebował snu i jedzenia. Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i w progu stanął Marius. Wyglądał jak kupka nieszczęść. Miał na sobie bluzę Daniela i spodnie dresowe. Rękawy pochłaniały całe jego dłonie ze względu na różnicę wzrostu. Pociągnął nosem i zbliżył do nas.

-Hej słońce, zjadłbyś coś może? Albo chcesz herbatę? – Usiadł na łóżku po drugiej stronie Daniela i podkurczył kolana pod brodę.

-Może herbatę. – Przytaknąłem i wstałem otrzepując nieistniejący kurz ze spodni.

-Zaraz ci przyniosę. – Kiwnąłem na Kennetha, chłopak zrozumiał i ruszył za mną. Kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi odwróciłem się do niego. – Anders może przywieść te tabletki nasenne do herbaty?

-Już jest w kafejce, dzwoniłem jak poszedł się myć.- Szybkim krokiem dotarliśmy do kafejki, gdzie czekali na nas już Anders i Andreas Stjernen. – Hej.

-Hej kochanie. – Anders podszedł Kennetha i pocałował go w policzek. Włożył mi w rękę papierowy kubek z herbatą. – Niech wypije wszystko, powinien szybko paść. Ok 8 godzin powinien spać.

-Super, dzięki Anders. – Zawołałem odchodząc już w kierunku Sali Daniela. Przed drzwiami stał jednak mój chłopak, zwolniłem zatrzymując się obok niego. – Hej.

Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz