Rozdział 12

2.2K 158 40
                                    



Taehyung powoli otwierał oczy, lecz przymknął je zaraz, gdy oślepiło go rażące światło.

Czyżby umarł?

Zasłonił oczy ręką, szybko zorientował się, że był podłączony do kroplówki. W panice rozejrzał się, leżał na łóżku szpitalnym w białym pokoju. Nadal miał na sobie swoje ciuchy. Jak tu trafił? Dlaczego był nieprzytomny? Co się stało?

Strasznie bolała go głowa, a szczególnie prawa strona czoła. Dotknął się w tym miejscu i syknął, ponieważ miał tam plaster, pod którym znajdowała się rana. Jak ją sobie zrobił? Miał wrażenie, że te pytania zaraz go zabiją, tak bardzo chciał sobie coś przypomnieć.

Nagle do jego pokoju weszła nieznajoma mu młoda kobieta w białym kitlu. Taehyung od razu się spiął.

– Kim Pani jest? Jak się tu znalazłem? Co się stało? – zalał ją pytaniami, a kobieta uśmiechnęła się lekko.

– Jestem Pana lekarzem, zdarzył się wypadek, zemdlał Pan i uderzył głową w ziemię, dlatego Pana też przywieziono. Na szczęście nic poważnego się nie stało. – wyjaśniła, podchodząc do jego łóżka, aby ustawić kroplówkę.

– Też...? – szepnął, marszcząc brwi. Olśniło go. Jego umysł zalała fala wspomnień. Yoongi, huk, wypadek, wszystko stało się czarne, zemdlał? – Co z Yoongim?!!!

Zerwał się do siadu, krzycząc na tyle głośno, że lekarka podskoczyła w miejscu. Jej mina zmieniła się z pogodnej, na surową oraz podejrzliwą. Domyśliła się, że mówił o przywiezionej hybrydzie.

– Wie Pan, co to za miejsce? – usiadła na małym krześle obok, obserwując ostro Kima. Zdezorientowała go tym, przecież to nie była odpowiedź na zadane przez niego pytanie. Zaczął się denerwować.

– Skąd mam to wiedzieć? Jakiś szpital, ale co to ma do rzeczy? – warknął niemiło, zaciskając pięści. Chciał wiedzieć, czy Yoongiemu nic nie grozi.

– Jest to specjalny szpital, który zajmuję się hybrydami. Został Pan tu położony, ponieważ jest Pan podejrzany o znęcanie się nad jedną z nich oraz uczestnictwo w nielegalnych sprzedażach żywym towarem. – wytłumaczyła mu spokojnym, jednak stanowczym tonem. Taehyung pobladł momentalnie, zalał go zimny pot.

– Nie znęcałem się nad nikim! To wszystko nie tak! Ja mogę się wytłumaczyć! – kompletnie spanikował, nie dość, że mogli go zamknąć, to jeszcze zabraliby mu Yoongiego. Wiedział, że oboje tego nie przeżyją.

– Proszę o spokój... – pouczyła go, nie mogąc znieść tego krzyku. – Nie powiadomiłam jeszcze policji, a swoim pracownikom zakazałam cokolwiek mówić, ponieważ najpierw chciałabym zadać parę pytań. Mogę mówić do Pana po imieniu?

Ta informacja sprawiła, że odetchnął, jeszcze nie wszystko było stracone.

– Jasne, nie ma problemu. – przytaknął, wycierając mokre od potu dłonie w spodnie.

– Jak Yoongi dostał się w twoje posiadanie? – wyjęła kartkę i długopis, czekając, aż Taehyung zacznie mówić. Westchnął głęboko.

Opowiedział jej wszystko od początku do końca. Mówił z takim przejęciem, że nie raz poprosiła go o zwolnienie, gdyż nie nadążała zapisywać. Nie wezwała od razu policji, ponieważ podczas badania nie zauważyła na ciele hybrydy żadnych śladów przemocy, niepokoiło ją tylko pocięte ramię, jednak to również zostało jej wytłumaczone. Zawód nakazywał jej brać wszystkie słowa Taehyunga pod znak zapytania, jednak widziała prawdziwość oraz szczerość w jego oczach. Nikt, kto traktowałby hybrydy jak zabawkę lub czyste złoto, nie odegrałby tak ciepłych emocji, gdy mówił o nich, a bardziej o nim. Nie raz musiał przerwać, aby złapać oddech lub otrzeć łzy, ponieważ wspomnienia o ośrodku czy przerażonym Yoongim były dla niego okropnie bolesne. Lekarka wyczuwała w nim to, co w ludziach, którzy są chętni do pomocy tym stworzeniom.

"Czym jest życie?" | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz