Rozdział 1

6K 225 152
                                    

Poprawił swój krawat, patrząc sobie prosto w oczy w lustrze. Utrzymywał ten kontakt wzrokowy z taką pewnością... Niewiele osób tak potrafi, zwykle wtedy przychodzą nam do głowy negatywne myśli na nasz temat. Nie jesteśmy w stanie spojrzeć sobie w oczy bez grymasu na twarzy. A on? Robił to, rozkoszując oraz uśmiechając się lekko pod nosem. Kochał siebie i tylko siebie. Nie potrzebował do szczęścia żadnej innej osoby, wszyscy ci, którzy byli gorzej sytuowani od niego, mogli być ewentualnie jego pionkami. Szanował tylko to, co dawało mu jakąkolwiek korzyść. Liczyły się pieniądze i sukces.

Przeczesał swoje ciemnobrązowe, przydługie włosy, patrząc na swój strój z bezwstydnym podziwem. Czarny, bardzo drogi garnitur idealnie do niego pasował, eksponując zgrabną sylwetkę. Widział, jak inni mężczyźni patrzyli na niego z zazdrością, a kobiety z pożądaniem w oczach, uwielbiał to. Uwielbiał, gdy cała uwaga przechodziła na niego, a ludzie klęli pod nosem przez to, że nie mogą być nim. Taehyung niemal czuł żal, obserwując te bezmyślne marionetki, które nigdy nic nie osiągną w swoim marnym życiu.

-Panie Kim, limuzyna już czeka. - rzekł jego szofer, wybijając młodego szefa światowej firmy ze swoich przemyśleń. Miał zaledwie 24 lata, a już tyle posiadał w życiu.

-Zrozumiałem. - odrzekł zimno Tae, nawet nie zerkając na swojego pracownika. Po ostatnich, szybkich poprawkach odwrócił się od lustra i żwawym krokiem udał się do wyjścia z domu. Z domu... Z willi, posiadającej trzy piętra, duży ogród oraz wielkie baseny (jeden przykryty oraz jeden odkryty). Wielkość jego garażu była porównywalna do szerokości całego domku jednorodzinnego. W końcu musiał pomieścić gdzieś swoje samochody. Jego lokum mieściło się na obrzeżach stolicy Korei. Chciał mieszkać jak najdalej od ludzi. Wystarczyło mu, że miał siebie, ciszę i spokój.

Z beznamiętnym wyrazem twarzy wyszedł ze swej posiadłości, po czym skierował się do stojącej pod bramą limuzyny. Szofer od razu otworzył mu drzwi z lekkim ukłonem.

Jak wiele można zyskać za pieniądze... Usługują mi za grosze...

Rozsiadł się wygodnie na skórzanych, czarnych kanapach i westchnął. Znów będzie musiał pomęczyć się trochę z ludźmi. Znów stosy pytań, milion próśb. Bawiło go to, jak pomniejsze firmy próbowały podjąć z nim jakąś współpracę. Przecież nawet nie dorastali mu do pięt, więc co mogliby od siebie dać? Zarządzał jedną z największych firm, która zajmowała się wyrabianiem sprzętu elektronicznego, aktualnie najbardziej popularnej marki. Telefony, tablety, telewizory, laptopy i tym podobne. Na rynku stawka wciąż była podbijana, ale on mając do dyspozycji najlepszych ludzi, wciąż utrzymywał się na podium.

Dzięki jemu oziębłości i twardym podejmowaniu decyzji wszystko szło według harmonii, jakiej zapragnął. Ludzie często zastanawiali się, czy Pan Kim Taehyung odczuwa jakieś emocje, ponieważ na twarzy nigdy ich nie okazywał. Musiał być bezwzględny, dominujący oraz bardzo pewny siebie, żeby ludzie mu ufali, będąc przy tym posłusznymi. Ufali tylko w sprawach zawodowych, rzecz jasna. Kto by przecież zaufał po przyjacielsku takiemu gburowi bez uczuć? Każdy uważał go za okropnego człowieka, jednak szefem był doskonałym.

-Roger, puść mi "Let her go" od Passenger. - mruknął do swojego szofera, który jedynie kiwnął głową, wciskając coś na dodatkowym ekranie obok kierownicy.

Już po chwili do uszu Taehyunga dotarła jego jedna z ulubionych melodii. Uwielbiał spokojną muzykę, przy której mógł się zrelaksować.

Podróż do jego biura minęła szybko i sprawnie. Była godzina 9:40, a słońce wyłaniało się spośród przerzedzonych chmur. Taehyung spojrzał w górę, gdzie ciągnął się wysoki budynek. Zdawało się wręcz, że nie miał on końca. Szeroki i przeszklony, aby jego pracownicy mogli obserwować świat na zewnątrz. To miało dawać im natchnienie, ukojenie oraz komfort psychiczny w tak stresującej pracy.

"Czym jest życie?" | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz