Rozdział 4

3.8K 190 34
                                    

-Przestań się tak wiercić! – warknął Taehyung, gdy Yoongi kolejny raz uciekał mu głową od jego ręki.

-Ale to boli! – burknął zły, zaciskając pięści na brzegach wanny, na której siedział.

-Nie zachowuj się jak dziecko! – odpowiedział mu równie zdenerwowanym tonem, ponownie próbując wetrzeć krem w sinika na policzku hybrydy. Niepokoiła go ta sina plama, dlatego postanowił kupić coś w aptece na takie siniaki. Niestety próby wsmarowania lekarstwa Yoongiemu w ranę okazały się trudniejsze, niż sądził.

Szczerze mówiąc, wiele rzeczy związane z hybrydą szło oporem, o czym zdążył się przekonać. Mimo układu, który zawarli, Yoongi okazał się strasznie buntowniczy, nerwowy, pyskaty oraz uparty. Nie dawał łatwo za wygraną i próbował postawić na swoim, gdy tylko nadarzyła się taka okazja. Ciężko określić jakie powiedzenie byłoby tu najbardziej trafne. „Trafił swój na swego"? Albo może bardziej „Trafiła kosa na kamień"?

Taehyung z jednej strony nie mógł uwierzyć, jak denerwujące potrafiło być takie zachowanie, a z drugiej strony był świadomy, że przecież sam taki był. Uparty, bezkompromisowy, zawsze dążył do tego, aby było, jak on chciał. Życie w jego firmie działało tak, jak sobie wymarzył, a w życiu poza nią nie miał kto się mu sprzeciwiać. No, aż do teraz. Wiedział, że jeśli krzyknąłby porządnie lub spróbowałby sposobów ludzi, którzy więzili wcześniej Yoongiego, to młodszy od razu przestałby się stawiać. Jednakowoż to nie było w jego stylu. Nie miał w zwyczaju nadmiernie podnosić głosu lub zachowywać się agresywnie, nawet w pracy nie stosował takich sztuczek. Ludzie usuwali mu się z drogi, ponieważ bił od niego chłód połączony z bezwzględną dominacją, jego stanowczy głos nie miał sobie równych. Rzadko kto miał odwagę spojrzeć prosto w te jadowite oczy. Więc dlaczego na Mina to nie działało? Przez to Taehyung czuł się w pewnym stopniu rozbrojony. Nadal miał władzę i preponderancję nad hybrydą, niemniej musiał się bardziej wysilać niż normalnie. Yoongi czujnie obserwował, wyłapując choć jego najmniejsze potknięcie, aby tylko je wykorzystać na swoją szalę zwycięstwa. Prowadzili codzienne ciche bitwy, które poniekąd sprawiały im satysfakcje oraz pewną formę rozrywki.

Taehyung, choć z początku zlękniony tej zmiany w jego życiu, która miała taką siłę, teraz uświadamiał sobie, jaka nuda go otaczała przez większość czasu. Rzadko kiedy lubił czyjeś towarzystwo, ciężko było go zadowolić, mówiąc wprost, był bardzo trudnym człowiekiem w relacjach międzyludzkich.

Yoongi idealnie pasował do jego ideału towarzysza, gdy takowego potrzebował. Może to przez jego silną wolę, która nie pozwoliła mu poddać się narzuconym przez ludzi normom? Bardzo często ulegamy presji społeczeństwa, a ona tłamsi naszą prawdziwą osobowość. Pozostaje nam tylko nałożyć maskę i grać według scenariusza. Prawdziwy teatr bezmyślnych kukiełek. A kto pisze scenariusz? Kto pociąga za sznurki? Każdy, komu pozwolimy nad sobą zawładnąć.

-Możesz być chociaż delikatniejszy? – mruknął Yoongi, odwracając wzrok. Nie lubił, jak nazywano go dzieckiem. Wiedział, że ludzie kojarzą dziecko z kimś słabym, naiwnym, bezbronnym, a on nienawidził być tak postrzegany, nawet jeśli pędziła w tym żywot część prawdy.

Taehyung westchnął, starając się robić to najdelikatniej, jak potrafił. Z wymalowanym na twarzy skupieniem, pochylał się nad siedzącym na brzegu wanny Yoongim, patrząc wyłącznie na siniaka hybrydy. Min natomiast nie wiedział, gdzie podziać wzrok. Gdy starszy zaczął delikatniej zajmować się jego raną, nie musiał się już wiercić, ale bardzo chciał się trochę odsunąć. Nie lubił, gdy ktoś stał tak blisko niego, w dodatku prawie stykali się nosami. Mógł uchwycić każdy szczegół twarzy Kima. Wcale nie chciał się mu przyglądać, lecz wszystko inne zostało mu chwilowo zasłonięte.

"Czym jest życie?" | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz