64

1.8K 215 184
                                        

- Co czułem w tamtym momencie? Szczerze, to nie jestem pewny. Raczej nie za wiele. Byłem na lekach i mimo, że ułatwiają one funkcjonowanie na codzień, odbierają całą przyjemność z życia. Czułem się przez nie bardzo przytłumiony.

- Nigdy pan nie wyzdrowieje?

- Nie sądzę. Z niektórych rzeczy nie da się po prostu wyjść. Niezależnie, jak bardzo bym się starał. Ale nic nie szkodzi. Dla mnie to wszystko stało się codziennością.

- Tak samo jak wykluczenie społeczne?

- T-tak. Chociaż to przeszkadza mi bardziej. Nie lubię swoich wad i słabości, otoczenie nie musi mi przypominać, jaki byłem zły. Całe moje aktualne życie jest karą, za to wszystko.

- A to nawet nie była pana wina.

- Yhm.

- Czuje pan gniew? To naprawdę niesprawiedliwe.

Midoriya pokręcił przecząco głową.

- Nie czuję.

- Więc pan wybaczył?

- Nie do końca.

- Niezbyt rozumiem. Leki powodują, że nie jest pan w stanie czuć, ale jednak żywi urazę?

- Nie. Po prostu staram się nie myśleć o ludziach, którzy za dużo myślą o mnie.

- Ma pan bardzo zdrowe podejście do całej sprawy. Pomaga pan przy złapaniu Ligi Złoczyńców?

- Nie.

- Rozwinie pan?

- Poprosiłbym następne pytanie.

- Jak pan zarabia, w takim wypadku?

- Nie jest to dla mnie wygodny temat. Współpracuję z firmą Todorokich, a także Ground Zero i Red Riota. Zajmuję się sprawami technicznymi.

- Dlaczego nie odejdzie pan całkowicie od bohaterstwa?

- Bo...nie mam już nic innego.

***

Niezręcznie to mało powiedziane.

Tak samo jak zapłakana Uraraka nie spodziewała się spotkać u Deku Bakugou, Shinsou i Todorokiego z dzieckiem, tak samo cała reszta nie oczekiwała tu nikogo, poza sobą.

A Midoriya jedyne, czego teraz potrzebował, to porozmawiać z Katsukim i wyjaśnić sobie wszystko, jak dorosły z dorosłym.

- Nie sądzę, żebyśmy byli na tyle dobraną paczką przyjaciół, żeby cieszyć się z takiego zrządzenia losu.

Wszyscy spojrzeli na Hitoshiego, który przerwał uciążliwą ciszę.

- Kto powiedział, że się przyjaźnimy?

Katsuki uniósł brew, krzyżując ramiona na piersi. Położył nogi na stole, tuż przed nosem Ochako. Brunetka przesunęła krzesło, posyłając mu rozeźlone spojrzenie.

- Ja tam was wszystkich lubię.

Odparł cicho Midoriya, drapiąc się po głowie.

- No ciebie to akurat też lubimy wszyscy.

Prychnął fioletowowłosy.

- Kto powiedział, że go lubię?

- Bakugou, byłeś tu pierwszy.

Todoroki tylko stwierdził ten logiczny, aczkolwiek bardzo trafny fakt. Blondyn wstał od stołu.

- Miałem do niego kilka ważnych spraw, ale nie będę ich rozwiązywał przy was.

Bez słowa ruszył do wyjścia. Izuku także poderwał się z krzesła.

- Kacchan-

Katsuki zatrzymał się, przy nakładaniu butów, posyłając Midoriyi ostrzegawcze spojrzenie, po czym wyszedł.

- Bardzo wam przeszkodziliśmy?

Shoto odważył się zadać to pytanie, widząc zbolałą twarz Izuku. Zielonowłosy uniósł na niego wzrok, uśmiechając się łagodnie.

- Jeszcze nie jestem pewny.

Po tych słowach nerwowym krokiem poszedł za Katsukim. Zamknął za sobą drzwi i złapał blondyna za nadgarstek. Bakugou zatrzymał się, ale nie raczył na niego spojrzeć.

- Kacchan, bo-

- Bo?

- Co do dzisiejszej nocy...

- Wiem, dobry jestem w te klocki.

Midoriya puścił jego rękę i dopiero wtedy czerwonooki na niego spojrzał.

- Czyli pamiętasz.

- Ta. To tyle? Idę do pracy, marnujesz mój czas.

Uniósł brew, chowając ręce do kieszeni.

- Czy ty...

- Dobra, idioto, idę. Może jeszcze dzisiaj przyjdę. Do tego czasu naucz się gadać, bo uszy więdną od twojego jąkania.

Zdzielił go po plecach i zostawił go przed drzwiami w całkowitym osłupieniu.

Loczkowi mimo wszystko ulżyło, że Bakugou ma do tego...takie luźne podejście? Czuł się dzięki temu pewniej. Przecież to nic wielkiego. Ludzie ze sobą sypiają. Ludzie...czy Katsuki też?

- Przecież też jest człowiekiem!

Wyburczał, wracając do środka. Wpadł na Urarakę, która właśnie po niego szła.

- Oh, jesteś. Wybacz, ale nie dogaduję się sama z nimi tak dobrze.

Oboje się zaśmiali i dopiero teraz Midoriya mógł zauważyć, jakie dziewczyna ma opuchnięte oczy. Złapał ją za nadgarstek.

- Co się stało?

Z ust brunetki odpłynął uśmiech. Spojrzała na rękę Deku, spoczywającą na jej własnej. Odetchnęła głęboko.

- Właśnie o tym przyszłam porozmawiać. Iida...Iida nie żyje.

And The End {BakuDeku}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz