44

2.4K 282 279
                                    

Bakugou wyrwał wszystkie kabelki ze swojej klatki piersiowej i wyskoczył z łóżka zirytowany do granic możliwości.

- Żaden pierdolony debil nie będzie mnie wysadzał w powietrze! Żaden pierdolony debil nie będzie ze mnie robił debila! To ja rozdupcam ludzi! To ja ich posyłam do piachu! Ja! JA KURWA!

Okej, mój błąd. Katsuki nie był zirytowany. Katsuki był w największym stadium wkurwienia. Pielęgniarki postanowiły się w to nie mieszać. Szczególnie, że widziały w telewizji co się dzieje w centrum. Katsuki i jego gniew na pewną się tam przydadzą.

Bakugou oczywiście nie czakał. Biegł w kierunku zadymionych budynków, a na jego twarzy malował się nikczemny uśmiech. W oczach widniała żądza krwi.

- Zobaczą, co to znaczy pożądna rozpierducha.


Tymczasem walka wpadła w impas. Zarówno złoczyńcy, jak i bohaterowie, byli skupieni na jednym punkcie. Ogromnym, holograficznym telebimie, widniejącym na niebie. Obraz przedstawiał ołtarzyk poświęcony osobie All Mighta. Postać w tle była niska lub siedziała na podłodze. Nie dało się tego określić przez mrok, jaki panował w pomieszczeniu. Obraz mrzył, więc żadna indywidualność opierająca się na oczach, nie była w stanie określić miejsca, w jakim znajdował się złoczyńca. Sygnał także był zakłócany. Pozostawało słuchać tego, co postać ma do powiedzenia.

- Cieszę się, że w końcu spotykamy się w takich okolicznościach.

Zdeformowany głos wybrzmiał z każdej strony, wprowadzając panikę wśród tłumu.

Bohaterowie natychmiast rozdzielili się dyskretnie, szukając osoby, która transmitowała dźwięk. 

- Pragnę, abyście mnie pokonali. Na niczym innym mi nie zależy. Ale miarka się przebrała. Wasza niekompetencja, pokazana przez te kilka miesięcy...naprawdę mnie zasmuciła.

Todoroki zacisnął dłonie w pięści. Tak samo Shinsou. Momo. Uraraka. Kirishima. Denki. Jirou. Monoma. Mina. Tokoyami. Wszyscy zawodowi bohaterowie. Wszyscy pomocnicy. Wszyscy urzędnicy. Każdy, kto mógł zapobiec obecnej katastrofie. Starali się jak mogli. Robili wszystko. Ratowali ludzi. Byli bliscy rozwiązania tej sprawy.

Nie siedzieli bezczynnie. Włożyli tyle trudu, aby jak najszybciej zakończyć rozwój tej sytuacji.

A mimo to - złoczyńca miał rację. Nie dali rady na czas. Przez pół roku udawało im się jedynie wykrywać miejsca, w których wróg uderzy. A mimo to i tak ledwo dawali radę.

Todoroki i cała reszta klasy 1A poczuła się jak wtedy na obozie treningowym. Mieli siłę, ale i tak byli bezradni. Dokładnie jak teraz.

- Skończ chrzanić śmierdząca kupo gówna i lepiej przestań czochrać bobra do facjaty All Mighta! Wyjdź jak facet i daj się zabić!

Rozwścieczony ton Bakugou rozbrzmiał, odbijając się echem od ścian budynków.

- Idź do piachu i daruj sobie gadanie!

Cały świat jakby otrząsnął się z zadumy, a bohaterowie na powrót przyjęli bojowe pozycje. Ogromny wybuch, jaki spowodował Katsuki, zatrząsł ziemią, dając tym samym znak, że to czas się przegrupować.

To jeszcze nie był koniec.

Podczas kiedy walka znów zaczynała się rozkręcać, Deku wylazł ze swojej starej kamienicy, z zacięciem wymalowanym na twarzy. Broń brzęczała mu na plecach, a pod pachą trzymał kask.

Stanął na środku drogi i rzucił na asfalt pudełeczko wielkości śniadaniówki. Dwa zawiasy puściły z obu stron. Ze środka zaczął ulatniać się dym i już po chwili małe elementy zaczęły samoistnie się rozbudowywać.

Izuku w międzyczasie załadował dwa pistolety, a także przygotował snajperkę.

Już po chwili stał przed nim piękny, czarny motocykl. Założył kask na głowę i wsiadł na maszynę, która czując ciężar, natychmiast się uruchomiła i warknęła. Midoriya złapał za kierownice i pochylił się do przodu, ruszając z miejsca. Zostawił za sobą tylko dym i czarny ślad opony na ulicy.

Jego serce zabiło mocniej i już po chwili wjechał w sam środek centrum.

Zauważył kątem oka kilka znajomych twarzy. Przyspieszył i wjechał na ścianę budynku. Motocykl obniżył się, tym samym się wydłużając. Izuku praktycznie już leżał. Kliknął przycisk i został opleciony pasami wokół bioder i ramiona. Koła stały się chropowate, dzięki czemu lepiej trzymały się budynku. Izuku wyjął pistolety. Kask namierzył za niego cele i już po chwili rozległy się strzały. 

Todoroki i Shinsou biegli ramię w ramię, przyglądając się telebimowi. Todoroki utworzył pod nimi ogromny słup lodu i już po chwili mogli przyjrzeć się hologramowi z bliska.

- Musimy kogoś przesłuchać!

Fioletowowłosy wydarł się, żeby Shoto mógł usłyszeć go przez odgłosy walki.

- Zaraz ci kogoś załatwię!

Todoroki zeskoczył z konstrukcji i utworzył zjeżdżalnie, przebijając się przez tłum walczących. Shinso wziął rozbieg i wskoczył do wierzowca, przebijając się przez okno. On także nie ma zamiaru czekac bezczynnie.

Bakugou wystrzelił Kirishimę, który z łatwością przebił się przez mur przeciwnika. Cegły zaczęły się odbudowywać, ale Katsuki szybko wysadził je w powietrze. Eijiro zamachnął się i powalił wroga na ziemię. Spojrzał na blondyna.

- Masz już jakiś pomysł!?

Czerwonowłosy krzyknął do zadumanego przyjaciela, który patrzył się w punkt na niebie.
Katsuki spojrzał na niego, wracając myślami do obecnej sytuacji.

- Nie do końca, po prostu...kto to do kurwy nędzy jest!?

Kirishima powiódł spojrzeniem za jego ręką. Zatrzymał wzrok na motocyklu, który odbił się od ściany. Jego właściciel wstał, wyskoczył z niego, a maszyna natychmiast złożyła się i małe pudełko samo przyczepiło się do namagnsowanego paska przy spodniach. Seria strzałów posypała się z dwóch pistoletów dzierżonych przez postać.

- Nie wiem, ale do puki nie strzela w nas, mi to odpowiada!

Postań niezbyt zgrabnie wylądowała na ziemi i spojrzała na bohaterów. Zdjęła kask, biorąc długi oddech.

- Deku!?

- Midoriya!?

Piegowaty podbiegł do nich ze świecącymi oczami, ale poważną miną. Katsuki poczuł ten sam dreszcz, co wtedy w barze z Neito i rzucił się w stronę Izuku, powalając go na ziemię. Kirishima także to wyczuł. Zbyt dużo czasu spędził z Katsukim. Rzucił się na leżącą dwójkę i utwardził ciało. Rozległ się ogromny wybuch i płomienie objęły pole walki.

Cała trójka zerwała się na równe nogi. Izuku natychmiast nałożył kask.

- Trzeba znaleźć szefa!

- No co ty nie powiesz, gównowłosy!

- Todoroki złapał razem z Histoshim jakiegoś mężczyznę. Zaraz powinni wyciągnąć z niego informacje.

Deku rzucił swój motor na ziemię i po chwili przybrał on swoją odpowiednią formę. Wsiadł na maszynę.

- Ale narazie ratujemy sytuację?

Eijiro ukazał swoje rekinie zęby w uśmiechu, patrząc na ciągle zmieszanego Bakugou. Blondyn po chwili także na niego spojrzał, szczerząc się groźnie.

- Urządźmy tym chamom piekło.

Deku kiwnął na nich głową, uśmiechając się pod kaskiem i ruszył z całą mocą przed siebie.

Walka trwa.

And The End {BakuDeku}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz