Rozdział 12

72 27 2
                                    

 Ragout, potrawa z kawałkami duszonego mięsa z jarzynami i sosem pomidorowym, stała na kuchennym blacie Rezydencji S. Od dobrych pięciu minut, powoli stając się coraz chłodniejszą.

— Hej — powiedziała niepewnie Aurelia, patrząc na dziwnie zaniepokojonego Ksawiera. — Co robisz?

Przyjechali pierwszego lipca, w poniedziałek, na bal charytatywny i tak minął im już wtorek i środa. W czwartkowe przedpołudnie Julia, która miała akurat dzień wolny, zabrała Relkę i swoją siostrę, Franię, na drugie śniadanie do LolliPollie, kawiarni na wrocławskim rynku.

— Szukam przyprawy. Była tutaj i zniknęła. — Mężczyzna wskazał ręką miejsce na blacie, gdzie przed sekundą postawił młynek.

— Może po prostu zdawało ci się, że ją tam dałeś — zauważyła Aurelia, siadając na krawędzi wyspy, która zajmowała sporą część kuchni.

— To możliwe przypuszczenie — mruknął dalej zamyślony Szczawiński, schylając się i szukając również pod szafkami. Zauważył pobłażliwy wzrok przyjaciółki, więc dodał: — Nie powiedziałem jednak, że to prawdopodobne. Jestem pewien, że...

Wtedy też patrząc za Aurelię dostrzegł młynek z pieprzem leżący na ręczniku kuchennym, niedbale rzuconym na blacie wyspy. Nawet nie chciał wiedzieć, jak to możliwe, że wcześniej go nie zauważył. Podszedł i z prychnięciem, z szarmancją, za jaką zawsze go ganiono, szybkim ruchem zgarnął przyprawę.

— Obiad podano — mruknął w końcu, zmęczony gotowaniem i poszukiwaniami. Zaniósł półmiski do jadalni i usiadł na krześle.

Wszelką zastawę i dodatki już wcześniej przygotowała gosposia Szczawińskich, Klaudia. Była to czterdziestoletnia panna, od dwóch dekad wspomagająca rodzinę jako służąca, ale także niania. Kiedy Ksawier zaczynał szkołę, jego rodzice zdali sobie sprawę, że nie będą mieli czasu odrabiać z nim lekcji, a także ktoś musiał sprawować pieczę nad małym Jerzym, szczególnie w momencie gdy zbliżał się termin porodu Pauli. Tak w ich życiu pojawiła się Klaudia Kot, szczupła brunetka o złotych oczach. Trzej bracia nie mogli zaprzeczyć, że była zauroczeniem każdego z nich w młodym wieku. Miała być na okres kilku lat, zagościła na dobre, przejmując także inne obowiązki, jak całokształt opieki nad domem. Ksawierowi wydawało się, że wręcz najbardziej z kobietą zżyci są jego rodzice.

Dnia wczorajszego przez prowincję Liaoning w północno-wschodnich Chinach przeszła silna trąba powietrzna. W wyniku siły żywiołu zginęło sześć osób, blisko 200 za to zostało rannych" — zagrzmiał telewizor, który tuż przed posiłkiem włączyła Regina.

Wszyscy zajmowali już swoje miejsca przy długim stole, więc nikt nie kwapił się, by uciszyć dziennikarza. Brodaty prezenter podał jeszcze kilka kolejnych newsów, po czym nastał czas reklam.

— Nie możemy tego cholerstwa wyłączyć — zaczął najmłodszy Szczawiński — bo Gina MUSI wiedzieć, co tam w świecie.

— Tomek — powiedziała ostro matka i zaraz potem wstała, by chwycić pilot.

— Jak mogłaś — odezwała się córka, a głos miała w odczuciu Aurelii wyjątkowo piskliwy, ponad to dziwnie przeciągała samogłoski.

Kiedy skończyli, Aurelia i Tomek pomogli Klaudii w sprzątaniu ze stołu, bo Ksawier odebrał jakiś służbowy telefon od administracji szkoły i wyszedł na taras. Reszta rodziny po prostu nie miała ochoty na coś takiego, jak pomoc. Ragout zebrało kilka przychylnych głosów, jeden neutralny (Relki, która nie była jakąś ogromną fanką takich dań) oraz jeden negatywny. Jak się można domyślić, niezadowolona z dania była jedynie Regina, której nigdy nic nie smakowało.

TranscendencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz