Rozdział 13

66 23 0
                                    

Tydzień w Rezydencji S., jak i kolejny tydzień upłynął zadziwiająco szybko, ale i bez żadnych ekscesów. Po powrocie do Czmilina przepracowali bardzo uczciwie półtora tygodnia w archiwum, praktycznie tylko wpisując dane do baz. Zbliżał się dwudziesty lipca, dzień, w który Ksawier zaplanował coś i chciał spędzić owe wydarzenie w towarzystwie Aurelii, jednak nadal nie wiedział jak to rozegrać. Chociaż spędzili już ze sobą niesłużbowo już tyle dni, bał się, że ta propozycja już zostanie odebrana jako randka. A on na owe nie chadzał. Nigdy.

W czwartek, kiedy w końcu udało im się pokonać dokumentacje z początku 2019 roku przykucnął przy jej biurku i wbił znacząco w dziewczynę wzrok. Zaśmiała się, bo kiedy oparł podbródek na dwóch dłoniach położonych na blacie, wyglądał jak szczeniak, chcący o coś poprosić.

— Co jest? — zapytała rozbawiona jego zachowaniem.

Odsunęła się na krześle obrotowym od mebla i teraz siedziała na wprost mężczyzny, zakładając nogę na nogę. Ksawier wstał i przeczesał włosy. Widziała po jego zachowaniu, że jest zdenerwowany. To zaskakujące jak przez trzy miesiące człowiek może poznać kogoś przy wzmożonej obserwacji (a jedynie takie Relka akceptowała).

— Chciałem cię po prostu o coś zapytać, ale jak widzisz, głos mi więźnie w gardle.

— O moją ulubioną piosenkę? — zagadnęła, również wstając i będąc teraz na wprost niego.

— Nie — odparł krótko, dalej nerwowo — czy zechciałabyś ze mną jutro wieczorem, znaczy trochę późnij w sumie, gdzieś pojechać?

Aurelia opadła z powrotem na krzesło i wypuściła głośno powietrze. Każdy wieczór w jego towarzystwie wymagał dobrze skonstruowanej intrygi, w którą potrzeba jeszcze wpleść Ludmiłę, czasami Tomka. Zaraz się okaże, że całe miasto będzie tuszować ich spotkania, byleby nie napotkać gniewu ojca dziewczyny. Pytanie, czy Maurycy faktycznie byłby zły, czy to tylko strach, a może i wstyd, powstrzymują Relkę przed porozmawianiem z rodzicami. Niemniej, nie chciała stracić żadnej okazji, jaką Ksawier oferuję na wspólne spędzanie czasu. Każda minuta z nim była niesamowita.

— Zgodzę się, ale musisz mi powiedzieć — odparła poważnie — twoja ulubiona piosenka?

— Don't Stop Believin' — powiedział, starając się nieco ukryć uśmiech.

— Journey? — upewniła się.

Kiwnął głową w znak potwierdzenia. Nie kontynuowali tej rozmowy, a pracę skończyli jak zawsze równo o piętnastej. Przed wyjściem mężczyzna dał Aurelii wszelkie informacje co do ich spotkania, nadal będąc potwornie zestresowanym, co w umyśle dziewczyny raczej zostało zaklasyfikowane do „urocze", ale nie powiedziała tego głośno. Jako że zbierało się na lipcową burzę, a na pewno mocny deszcz, Ksawier zaoferował, że odwiezie blondynkę do domu, na co przystała.

— A twoja? — zagadnął, skręcając w ulicę, gdzie mieszkała dziewczyna. — Piosenka?

Chwilę patrzyła na niego niezrozumiale, ale potem przypomniała sobie o ich wcześniejszej rozmowie.

— Mans Zelmerlow, Heroes — odpowiedziała z zamyślenia. Nigdy się nie zastanawiała, co lubi najbardziej, bo uwielbiała wszystko. Ale ta piosenka zrobiła na niej duże wrażenie.

— Miałem kiedyś zespół — zaczął, patrząc na nią z ukosa. — Kiedy byliśmy w liceum, razem z Feliksem. Było z nami także dwóch innych, Filip i Alex, znaczy nazywał się Olek, ale tak na niego mówiliśmy. Jak pomyślę, że uważaliśmy, że będziemy gwiazdami rocka to nadal się w duszy z tej naiwności śmieje. Niestety okazało się szybko, że nasi nowi koledzy nie mają ani grama talentu, co nam mimo wszystko nie przeszkadzało. Jednak naprawdę szybko zrezygnowali.

TranscendencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz