Anexa
Po powrocie z kawiarni usiadłam do komputera, by sprawdzić maile. Jestem naiwna, bo miałam nadzieję, że dziś będzie inaczej. Że dziś nikt mnie nie zirytuje, nie wkurzy, a nawet nie wkurwi. Jak bardzo się myliłam. Każdego dnia, bez wyjątku dostaję maile z pytaniami, które ukazują prawdziwą głupotę ludzkości. Jedno durne pytania, każdego pierdolonego dnia.
Za ile fotki?
Nic poza tym. Trzy słowa. Słowa, które doprowadzają mnie do obłędu. Na stronie internetowej wyraźnie jest napisane, że cennik ustalany jest indywidualnie według oczekiwań klienta, moich możliwości i specyfiki każdego zlecenia. Tyle istotnych aspektów składa się na cenę mojej pracy. Dlatego irracjonalność głupiego pytania wytrąca mnie z równowagi każdego dnia. Ale znalazłam na to sposób. Ignorować. Po prostu ignoruję, nie odpisuję i kasuje takie wiadomości. Niech idą sobie do innego fotografa, który ma gotowy cennik. Powodzenia.
Wdech, wydech. Pragnę osiągnąć stan relaksu, po małym wkurwie i wyrzuceniu do kosza dziś tylko piętnastu takich maili. Lecz są trzy sensowne. Dwa od firm, z którymi już kiedyś współpracowałam. To firmy z sektora marek odzieżowych. Jedne produkują bieliznę, a drudzy odzież sportową. To solidni i wiarygodni klienci. Odpisuję im, z prośbą o szczegóły. Dołączam do nich informację, że już nie mieszkam w stolicy, a we wspaniałym mieście Gdańsk, bo wspomnieli o spotkaniu. Klikam w trzeciego maila. Jest od kobiety, która szeroko się rozpisuje w wiadomości do mnie. Zanim ją odczytam, robię sobie zieloną herbatę. Loco kręci mi się pod nogami w kuchni.
-Jesteś głodny kocie?
W odpowiedzi otrzymuje głośne mruczenie. Ono ma mi potwierdzić, że tak. Kot zawsze jest głodny. Nasypuję mu suchego jedzenia i dolewam mleczka. Loco lubi ciepłe, więc pierw podgrzewam krótko w mikrofali. Biorąc łyczka aromatycznego naparu czytam ostatniego maila. Pisze do mnie niejaka Ewa. Pierw wychwala moją osobę. Pisze, że mnie obserwuje od dłuższego czasu, jest zachwycona moją twórczością. Słodzi mi i słodzi. Ale ja to lubię. Uwielbiam jak inni mnie chwalą, kocham to. To zawsze podnosi mnie na duchu i utwierdza mnie w idei samozadowolenia z siebie. Wiem, że jestem dobra w tym co robię i znam swoją wartość. Ale uwielbiam jak ktoś inny mi tak mówi. Śmieje się trochę zbyt zachwycona tym co czytam. Kobieta ewidentnie przygotowała się. Jak już mnie pochwaliła i wyniosła na wyżyny cudów fotografii, to w końcu przeszła do sedna. Ona i jej narzeczony chcą sesję przedślubną, a właściwie dwie. Jedną dla rodziny i przyjaciół, a druga tylko dla ich oczu. Pierwsza ma być w plenerze, a druga w studio, bo będzie rozbierana. I tu nabieram obaw. Sesja w plenerze nie będzie kłopotem, ale akt pary już może być. Specjalizuję się w aktach i ogólnej nagości na zdjęciach, ale pary to właściwie nigdy się nie zdarzają. I to prawdziwe pary, w życiu prywatnym, a nie obcy sobie modele. Zanim odpisałam tej całej Ewie, mocno się zastanowiłam. Przede wszystkim jak oni wyglądają. Czy mają urodę modeli i spotkam dwoje pięknych ludzi czy wręcz odwrotnie. Aspekt zdjęcia zależy tylko i wyłącznie ode mnie. I nie ważne jest czy modele są profesjonalistami czy amatorami. Za całą oprawę zdjęcia odpowiada fotograf i jego sprzęt, oczywiście. Mój jest bardzo dobrej klasy i jakości. Poświadczą to kwoty, jakie za nie zapłaciłam.
W tej chwili zaburczało mi w brzuchu, już pora obiadowa. A moja lodówka świeci pustkami. I w sumie nic dziwnego, bo ja nie gotuję. Nie potrafię. Moje beznadziejne próby ugotowania sobie obiadu skończyły się wezwaniem straży pożarnej do spalonego garnka. To było moje pierwsze i ostanie podejście do roli kucharki. Nigdy więcej. Znalazłam knajpkę, tu nie daleko, która dowozi dania. Wybrałam sobie same smakołyki i zamówiłam. W międzyczasie usiadłam do laptopa, by odpisać tej całej Ewie.
CZYTASZ
PRZEŚWIETLENI
RomanceKim jest dziewczyna ukrywająca się pod pseudonimem Anexa? Po co wróciła do rodzinnego miasta? A może lepiej zapytać przed czym ucieka? Dziewczyna jest fotografką i twierdzi, że miłość nie jest dla niej. Wówczas na jej drodze pojawia się nowa sąsiad...