Pojedyncze i splątane kosmyki, bezwiednie opadały na twarz leżącej na łóżku Elizy. Nie przepadała za poniedziałkami. Szczególnie tymi, które to jeszcze parę lat temu oznaczały początek znienawidzonej przez nią szkoły. Moment, w którym jej noga stanęła w placówce tego typu po raz ostatni, mogła uznawać za jednocześnie szczęśliwy, jak i poniekąd smutny. W końcu brak edukacji nie ułatwiał życia, ale praca zarobkowa była dla jej dziecięcej wersji ważniejsza. Mimo wszystko nie mogła przecież narzekać na to, jak potoczyło się jej życie. Zamiast siedzieć w ciasnym biurze sortując papierki jak to uwielbiała robić jej matka, mogła pomagać ludziom będącym w potrzebie. Co z tego, że obecnie przyszło jej leżeć w gabinecie Recovery Girl. Mogłaby przysiąc, że była już niemal zdrowa. Indywidualność babuleńki wywierała na niej naprawdę wielkie wrażenie. Po jej otwartych i paskudzących się ranach, pozostało co najwyżej nieprzyjemne wspomnienie. Choć lepszym określeniem byłoby prawdopodobnie ''nieprzyjemne wspomnienie'' i chcąc nie chcąc, zapowiadane przez lekarzy blizny. Pokrywały one niemal całe plecy, o dziwo układając się w pręgi a nie plamy. Eliza nie miała z nimi żadnego problemu. Nie stanowiły niczego innego, jak wyraz jej woli walki. Naturalnie były też alternatywą lepszą od potencjalnej śmierci poprzez spalenie.
Brązowowłosa czuła się na tyle dobrze, że zaczynała irytować ją nagła nadopiekuńczość Hawksa. Blondyn dobrze wiedział, że mogła stąd wyjść już po dwóch dniach, ale na siłę przekonywał ją by została jeszcze kilka kolejnych. Chyba tylko on sam wiedział po co. Nawet jeśli potrzebna była rehabilitacja i czas na wydobrzenie, mogła to wszystko przeprowadzić we własnym mieszkaniu. Bez robienia z siebie wielce pokrzywdzonej osobistości. Prawda była taka, że jeśli Izuku nie kłamał - po połamaniu się praktycznie w całości w dniu egzaminów wstępnych, spędził u pielęgniarki tylko jeden dzień. Ona odchorowała zatrucie smogiem w szpitalu w którym leżała cały miniony tydzień. W UA miała znaleźć się tylko po to, by wyleczyć rany. Bezsensowna i nic nie wnosząca wegetacja nie była w jej planach ani trochę na miejscu.
W czasie w którym leżała na łóżku obserwując świat roztaczający się za uchylonym oknem, w jej głowie wykiełkowała nowa myśl. Nie była już przecież kontrolowana nadzorem sądowym, który mógłby ograniczać jej pole poruszania się. Dwa lata temu wkroczyła również w przyznającą szereg praw dorosłość. Nikomu więc nie podlegała, i nikomu nie musiała się tłumaczyć z własnych decyzji. Nikt nie miał też prawa narzucać jej jakiejkolwiek woli, czy zmuszać do w jej wyobrażeniu niepotrzebnego leczenia. Była wolna, i dokładnie ta myśl sprawiła, że jej tułów sam podniósł się do siadu. Właśnie zaczynał się nowy, trochę wietrzny ale piękny dzień. Miała go przegapić? Wreszcie była w stanie poruszać się o własnych siłach. Czemu by nie spotkać się z osobą, której nie widziała już od jakiegoś czasu. Musiała wyjaśnić sobie z Tadashim, czemuż to nie znalazł nawet chwili, żeby zadzwonić. W końcu zawsze to robił, a teraz to chyba ona częściej myślała o tym co dzieje się z nim i Madelaine, niż oni sami o niej. Smutne, ale czegoż mogła się po nich spodziewać. W gabinecie rozległo się ciche westchnienie rezygnacji.
Zdecydowanie nie było teraz sensu myśleć o tym, dlaczego żadne z nich nie postanowiło choćby zająknąć się o jej stan. I to nie tak, że była w jakiś sposób niedopieszczona. Zwyczajnie miała wrażenie, jakby została nieznacznie zapomniana. Tylko właściciel czerwonych skrzydeł odwiedzał ją przez minione dwa tygodnie i znajdował czas, żeby sprawdzać co u niej słychać. Inną sprawą był co prawda fakt, że nie słychać było kompletnie nic. Bo o ile pobyty w szpitalu można było nazwać okresem życia, to był on jednym z nudniejszych przez jakie przyszło Elizie przechodzić.
Kontynuację nieco nieprzyjemnych rozmyślań o przyjacielskim porzuceniu, przerwała jej Recovery Girl. Babunia wparowała do gabinetu akurat w momencie, w którym brązowowłosa gotowa była podnieść się z łóżka.
CZYTASZ
Postscriptum [Hawks x Oc]
FanfictionNic nie łączy ludzi tak mocno, jak wspólny cel. Nie ważne jak bardzo się od siebie różnią, jak inne mają poglądy, przekonania lub sposób bycia. Jeśli przyświeca im ta sama idea, są w stanie poruszyć góry i niebo dążąc do jej osiągnięcia. Czasem zn...