Rozdział 4

2.6K 230 162
                                    


Dźwięk kroków rozchodzący się na korytarzu, wybudził Elizę ze snu. Ktoś się zbliżał. Szybko otworzyła oczy, gotowa na kolejne nieprzewidziane wydarzenia. Później przypomniała sobie, gdzie jest. Właśnie odsiedziała kolejną noc w zamkniętym pomieszczeniu, w dodatku na metalowej skrzyni imitującej łóżko. Kończył się czas, jaki mogła tu spędzić. Jeśli plan Tadashiego się nie uda, być może zamkną ją na stałe. Zmartwienie ogarnęło jej głowę. Wątpiła w to, że sąd pójdzie na jakieś ustępstwa względem jej osoby. Po chwili przypomniała sobie o wczorajszej, wieczornej rozmowie z bohaterem numer dwa. Ciekawe, czy nie kłamał. Może tylko sobie żartował? Z zamyślenia wyrwał ją głos Tadashiego. Właśnie pojawił się przy jej celi, grzebiąc coś przy zamku. W końcu odezwał się pełnym podziwu tonem.

-No, no, dzień dobry. - Mówił radośnie, pełen entuzjazmu. - Nieźle to sobie załatwiłaś. Kto by pomyślał, że wpadniesz na coś takiego. Że w ogóle się odważysz. - Tadashi chyba myślał, że jej rozmowa z Hawksem nie była dziełem przypadku. Może nie będzie wyprowadzać go z błędu?

-Hej. Tak, faktycznie nieźle się udało. - Dziewczyna uśmiechnęła się blado. Czyli jednak wróbel nie kłamał i nie robił sobie żartów. Właściwe, to wydawało jej się to zbyt podejrzane. Ciekawe, kiedy natknie się na haczyk.

-Idziesz czy nie? - Zaśmiał się Tadashi otwierając metalowe drzwi.

-Tak, już idę. - Powiedziała nieco zaspana. Teraz wróciły do niej obawy związane z przeprowadzką, o której wczoraj wspominał złotook. Dokąd on każe jej się przenieść? Zwlekła się z łóżka, związując przy okazji nieuczesaną, trzydniową szopę włosów. Tadashi zamknął za nią drzwi i razem udali się na główny komisariat. Eliza odczuwała silną potrzebę wzięcia prysznica i doprowadzenia się do względnego porządku. Zatrzymali się przy recepcji.

-Nadzór czeka na Ciebie przed komisariatem. - Powiedział policjant. - Tylko podpisz mi się tutaj. Reszta dokumentów została już załatwiona. Wspominał, jak wczoraj wieczorem do jego skromnego gabinetu zapukał podziwiany przez niego od dłuższego czasu bohater. Nie mógł uwierzyć, kiedy powiedział, że może objąć Elizę opieką przez jakiś czas. Teraz widział, jak dziewczyna studiuje dokument. Najwidoczniej nie zgodzi się na nic dopóki sama nie doczyta się, że wszystko jest bezpieczne. Rozsądku nie mógł jej odjąć. Była ostrożna.

-Zrobione. - Potwierdziła. Zauważyła, że podpis Hawksa znajdował się już na papierze. Miał całkiem ładne, staranne pismo. Zaraz pod nim złożyła swój własny. Może nie był najpiękniejszy, ale niewątpliwie potwierdzał ważność dokumentu.

-Możesz już iść. - Kiedy Tadashi oznajmił jej tę informację, Eliza w końcu poczuła ulgę. Wyciągnęła do policjanta rękę. Pożegnała się serdecznie, po czym dziękując za okazaną pomoc wyszła z komisariatu. Dzień był śliczny. Na niebie nie było ani jednej chmury. Wiał lekki wiatr, a wschodzące słońce oświetlało schody posterunku. Było stosunkowo wcześnie. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy. Rzeczywiście. Pod latarnią, która jeszcze nie zdążyła zgasnąć, stał spokojnie Hawks. Odwrócony był tyłem. Chyba obserwował coś daleko przed sobą. Dopiero teraz, mając odniesienie do innych, większych przedmiotów, Eliza mogła porównać jak duże ma skrzydła. Dodatkowego efektu dodawały im promienie wschodzącego słońca, oświetlające ich czubki. Były naprawdę piękne i jednocześnie wywoływały respekt. W każdym razie tak się dziewczynie wydawało. W tamtym momencie blondyn odwrócił się w jej stronę. Machnął tylko ręką, żeby podeszła. Ona kiwnęła mu głową na powitanie i niespiesznie zaczęła maszerować w jego stronę. Kiedy w końcu się przy nim znalazła, postanowiła z góry oznajmić jakie ma zamiary.

-Muszę zabrać moje rzeczy z domu, jeśli mam się gdzieś przenosić. I potrzebuję na to tak trzydziestu minut. - Zaznaczyła.

-Jak daleko jest twój dom? - Spytał lekko zaspany.

Postscriptum [Hawks x Oc] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz