Rozdział 6

2.5K 223 162
                                    

-Wstań proszę, bo się spóźnisz! – Systematyczne pukanie w drewniane drzwi pokoju i głos Uraraki boleśnie wwiercały się w głowę zakopanej pod warstwą kołdry, niechętnej do opuszczenia pokoju dziewczyny. Dźwięki były denerwujące nawet jeśli jej koleżanka stała na korytarzu, czekając wytrwale od jakichś dziesięciu minut, aż starsza współlokatorka jej otworzy. Eliza wiedziała, że raz obudzona nie zaśnie już ponownie, ale wciąż nie godziła się z koncepcją wyjścia z ciepłego legowiska i zderzenia z chłodnym światem zewnętrznym.

-To jakiś żart? – Jęknęła z boleścią w głosie. – Jest co najwyżej piąta rano. – Ostatnie słowo zostało rozciągnięte do granic możliwości, jakby osoba przekazująca informację chciała upewnić się w stu procentach, że została ona jasno odebrana. Eliza podjęła ostatnią, dzielną próbę obrony przed rzeczywistością zakrywając głowę poduszką z nadzieją, że ktoś da jej dłużej pospać. Przecież nie mogła iść na trening o tej porze. Kto wstawałby tak rano tylko po to, żeby od tak sobie poćwiczyć? Ludzie w tej szkole byli przemili, ale najwidoczniej mieli nienormalne zwyczaje. Dziewczyna z optymizmem wierzyła, że może w końcu młoda się znudzi i pójdzie sobie zostawiając ją sam na sam z pierzyną i cieplutkimi kocykami. Jakże się przeliczyła. Kiedy tylko do jej uszu dobiegł dudniący dźwięk szybkich kroków stawianych po schodach, nie próbowała się dalej łudzić. W duchu westchnęła i z rezygnacją oczekiwała na rozwój wydarzeń. Po kilku sekundach zamiast miarowego pukania, na całym korytarzu rozległo się głośne łupnięcie w drewniane drzwi.

-Nie obijaj się leniwa cholero! Rusz zad i do kuchni żreć śniadanie! – Naprzemiennie krzyczał i warczał zdenerwowany Katsuki.

-Okaż trochę szacunku starszym, to może wyjdę! – Odkrzyknęła z wyrzutem Eliza.

-Wypierdalaj z wyra! – Teraz krzyk był już zdecydowanie zbyt głośny.

Cóż było począć. Dziewczyna wlekąc się jak na skazanie, podeszła do drewnianych drzwi i otworzyła zamek. Mechanizm cicho kliknął, a pół sekundy później wejście stanęło otworem. Rozczochrana Eliza w swojej czarnej, dwuczęściowej piżamie stanęła naprzeciw czerwonego ze złości Bakugo, który posyłał jej naprzemiennie zabójcze i naglące spojrzenia.

-Zrozumiałam. – Ziewnęła i przecisnęła się obok młodszego, ale wyższego od niej kolegi. Przywitała Ochako i zaczęła zmierzać w stronę kuchni w celu przyrządzenia sobie jakiegoś śniadania. Mniej więcej kiedy zniknęła na schodach, drzwi poszczególnych pomieszczeń na korytarzu zaczęły się uchylać. Pojawiały się w nich odwrócone w stronę Katsukiego głowy zaspanych pierwszoklasistów.

-Czemu wstajemy tak wcześnie? – Zaskomlał zaspany Kaminari. – Jest dopiero piąta rano, na głowy Wam padło? – Jego pretensje zaczęły powielać kolejne pokazujące się w holu osoby. Uraraka poczuła się w obowiązku do wyjaśnienia swoim kolegom sensu tej przedwczesnej pobudki.

-Przepraszam. – Zwiesiła głowę ze skruchą. - Pan Aizawa powiedział żebym obudziła Elizę na trening na szóstą, ale czekałam tu już dziesięć minut a ona nadal nie wstawała. Nie prosiłam Bakugo o pomoc, on sam przyszedł bo chyba się zdenerwował o dźwięk pukania. – Spojrzała na stojącego metr dalej blondyna.

-Biedna Eli. – Skwitowała Mina stojąca na końcu korytarza. – Rozumiem ją aż za dobrze. Pomyślcie co by było, gdybyśmy to my musieli codziennie zwlekać się o tej porze i biec na trening. – Przeciągnęła się.

Cała reszta grupy momentalnie zaczęła dziękować w duchu, że to nie w ich kierunku padł straszliwy wyrok ograniczania godzin snu. Później wrócili do swoich pokoi, dając sobie jeszcze możliwość na zregenerowanie się. Wszyscy, oprócz Ochako. Ona zeszła do kuchni przekazać Elizie resztę informacji dotyczących jej zaplanowanych na godzinę szóstą ćwiczeń. Kiedy dotarła do salonu, poczuła unoszący się w powietrzu zapach przysmażanej jajecznicy. Chwilę później dojrzała stojącą przy blacie starszą koleżankę. Mogłaby przysiąc, że miała zamknięte oczy i co jakiś czas trącała tylko przyklejone do patelni jajka. Najwidoczniej nie przeszkadzało jej to, że w ogóle się nie poruszały. Włosy związała w niedbały kucyk, a i tak wyglądały jakby przeżyły przejście huraganu. Do tego mruczała coś pod nosem. Ochako nie była pewna, czy zostawienie jej w takim stanie i pójście na górę będzie aby na pewno najlepszym pomysłem. Nie chciała mieć jej na sumieniu, gdyby zasnęła na stojąco i wpakowała się głową do i tak już chyba lekko przypalonych jajek. Podeszła bliżej, a do jej uszu dobiegły niewyraźne szepty.

Postscriptum [Hawks x Oc] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz