Rozdział 14

1.7K 162 107
                                    


To co w przeciągu kolejnych kilkunastu sekund rozegrało się na otoczonej przez służby policyjne ulicy, dla blondyna zdawało się być wiecznością. Nieco bolesną i upokarzającą, ale jak najbardziej rzeczywistą. Nie był to żaden zły sen, koszmar czy spowodowane przepracowaniem zwidy. Ten sztylet, który utkwił w jego plecach i teraz stał się źródłem przeszywającego bólu był jak najbardziej prawdziwy. Tak samo jak osoba, która była jego właścicielką.

''Od zawsze chciałam to zrobić.''

To zdanie dźwięczało mu teraz w uszach. Chwilę po jego wypowiedzeniu wokół podniosły się krzyki. Nie był w stanie stwierdzić do kogo tak naprawdę należały. W ustach powoli zaczął wyczuwać charakterystyczny smak krwi. Pomyślał sobie, że to naprawdę żałosne. Dać się tak podejść będąc na pozycji czołowego bohatera. I to przez kogo? Przez własną współpracownicę z którą wydawało mu się, że coś ich łączy i z pewnością nie była to chęć wzajemnego pozabijania się. No przynajmniej do teraz. Dopiero po chwili uświadomił sobie, jak bardzo to boli. Nie był do końca pewien z jakiego powodu, bo znali się tylko kilka miesięcy. Mimo tego nigdy im się razem nie nudziło, a Eliza była jedną z niewielu osób nieusiłujących przypodobać się tylko ze względu na jego pozycję. Nie dzielił ich ten chłodny dystans szacunku do kogoś o wyższej randze. Ona była sobą na swój własny, nieco dziwny sposób. On starał się ją chronić ale nie przypuszczał, że to właśnie z jej ręki doczeka się czegoś takiego. Właściwie, nie był zły. Było mu jedynie przykro. Ostatkiem sił odwrócił się i spojrzał w te bordowe, przepełnione determinacją oczy. Nie był w stanie widzieć tak wyraźnie, jakby chciał. Mroczki zaczęły pojawiać w coraz to większych ilościach, a fakt zbliżającej się utraty przytomności dawał o sobie znać. W kilku ostatnich sekundach, w których jego mózg myślał jeszcze względnie trzeźwo, zlustrował Elizę wzrokiem.

-Żałosne. Czołowy bohater który daje się zajść od tyłu. Taki byłeś pewien kiedy mówiłeś, że tego nie zrobisz. – Prychnęła, ale w odpowiedzi spotkała się o dziwo z uśmiechem blondyna.

-W takim razie oboje jesteśmy kłamcami. – Odpowiedział jej nieco już słabym głosem i tracąc przytomność osunął się na ziemię.

***

Dźwięk niespiesznie stawianych kroków roznosił się w przestronnym pomieszczeniu. We wnętrzu budynku na dobre zdążyły już rozszaleć się niebieskie płomienie, niszczące większość wyposażenia przemytniczych magazynów. Ciągnący się niemal do połowy nóg, ciemny płaszcz wirował niesiony gwałtownymi podmuchami i nieustającymi eksplozjami narkotykowych pojemników. Dabi był zdecydowanie zmęczony całą tą zaistniałą z niewiadomych powodów sytuacją. Nie w jego kwestii leżało zajmowanie się takimi rzeczami, a jednak nie mając zbyt dużego wyboru musiał się zgodzić. Nie było wyjścia zważywszy, że ta bawiąca się sztyletami idiotka nijak nie nadawała się na przywódcę grupy, a Kurogiri z jakiegoś powodu nalegał, żeby on poszedł z nimi. Cóż, kilka trupów więcej nie zrobiłoby mu żadnej różnicy, ale wizja rozkazu zajęcia się upierdliwą pomagierką jeszcze bardziej upierdliwego Hawksa – owszem. Tomura naprawdę ostatnio zaczynał podejmować coraz mniej racjonalne decyzje.

W końcu po kilku minutach poruszania się po płonącym magazynie, znalazł to czego szukał. Specjalne środki psychoaktywne mające pomóc w wykonywaniu przyszłych misji, których sposobu działania jeszcze nie zdążył poznać. Nie interesowało go jakoś szczególnie, po co Shigarakiemu wspomagacze. Jego zadaniem było tylko i wyłącznie wykonanie powierzonej misji. Teraz, żeby w pełni ją zakończyć musiał zająć się bardziej upierdliwą częścią. Nie czekając chwili dłużej, wybił najbliższe okno i opuścił budynek. Od teraz trzeba było znaleźć się poza zasięgiem kamer. Na bladej twarzy pokrytej fioletowymi bliznami pojawił się prawie niezauważalny, ironiczny uśmiech.

Postscriptum [Hawks x Oc] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz