Rozdział 32

744 48 16
                                    

Parę dni w oczach Tadashiego minęło szybciej, niż mógłby się spodziewać. Nim zdążył się jakkolwiek zorientować, z przyjemnej soboty zrobił się przytłaczający i zniechęcający poniedziałek. Co gorsza, termin ten wyznaczał również końcówkę jego pierwszego w życiu urlopu. Kiedy zaczynał pracę nie przypuszczał, że będzie zmuszony do wzięcia podobnej przerwy. Miał ambicje, by w pierwszych kilku latach swojej kariery powstrzymać się od tego przywileju. Jeszcze parę miesięcy temu tak chorobliwie zależało mu na sukcesie i stanowisku, że zdarzało mu się wykonywać robotę za nieobecnych policjantów. Nie trzeba się było długo zastanawiać żeby się domyślić, że jego koledzy dość szybko zaczęli go w związku z podobną postawą wykorzystywać. Naprawdę cieszył się, że przez tych kilka miesięcy zdążył zmądrzeć. Nadal nie mniej niż przedtem zależało mu na pracy, ale teraz przynajmniej szanował swój czas.

Czas, którego siedząc w ciemnym mieszkaniu ku własnemu zadowoleniu i spokoju ducha, miał pod dostatkiem. Od ponad tygodnia doprowadzał swój umysł do stanu, w którym nie mógł skupić się na niczym innym oprócz powierzanych mu, związanych z policyjnym planem zadań. W podobnym układzie zdarzało mu się zapominać o jedzeniu, praniu, czy sprzątaniu. Czuł się tak, jakby nawet pomimo chęci nie miał siły podjąć się tych obowiązków. W chwilach w których odrywał się od włączonego całodobowo komputera, zaczynały męczyć go różne niewygodne, często nieprzyjemne myśli. Chciał się ich pozbyć. Chciał jak nigdy. Możliwość powrotu do normalnego trybu życia i spokojnego, nieprzerywanego koszmarami snu wydawała się zbawienna. Problem tkwił w tym, że rudowłosy raczej nie miał co liczyć na takie szczęście. Nie miał pojęcia, dlaczego sytuacja z zaułku działa na niego tak silnie. Był przecież przeszkolonym policjantem, któremu nie straszne powinny być napaści. Tego wymagała komenda, więc jak mógłby powiedzieć komukolwiek, że sobie nie radzi. Wyśmiano by go. Był tego niemal pewien, a nie zamierzał ponownie być tym jednym dzieckiem, na które trzeba zwracać szczególną uwagę. Wolał wybrać milczenie. Wydawało się jedyną możliwością, która nie odbiłaby się na nim negatywnie.

Kępka rudych, splątanych fal, bezwiednie opadała na zielone oczy. Tadashi kończył wypełniać ostatni potrzebny dokument. Jego usta po raz kolejny opuściło ciche westchnienie. Skóra widocznie zbladła, nabierając niezdrowego jak na niego, porcelanowego koloru. Nie przespał kolejnej nocy, a teraz musiał ponieść przykre konsekwencje. Jego organizm wytwarzając coraz to większe i bardziej sine worki pod oczami krzyczał, by dać mu wreszcie odpocząć. Męczył bólem głowy i nawet tabletki zaczynały przestawać działać. Kawa również nie chciała już dłużej pobudzać do dalszego działania. Na obecnym etapie stanowiła jedynie dodatek smakowy do biurkowej pracy. Zaniedbywanie się zaczynało przynosić skutki.

Mimo tego oczywistego faktu, młody policjant wciąż nie robił niczego w kierunku polepszenia trwającej w tym stanie sytuacji. A bynajmniej nie robiłby, gdyby nie zmusił go do tego termin i uciekający nieubłaganie czas. Musiał zebrać się w sobie i wstać z obrotowego krzesła. Musiał pójść do łazienki, umyć się i ogolić. Musiał zjeść cokolwiek, co pozwoliłoby mu nie zemdleć w podróży. Musiał znów zacząć żyć. Co swoją drogą nie było zadaniem najłatwiejszym. Szczególnie w związku z przeszywającym poczuciem dyskomfortu i braku siły, którego mimo wszelkich starań nie był w stanie odpędzić.

Cieszył się więc, że w obecnej sytuacji nie miał wyjścia. Nawet oplatająca go jak natrętny bluszcz bezsilność musiała ustąpić miejsca nikłej motywacji. Potrzebował jej, by być w stanie przynajmniej ruszyć się z miejsca. Choć do tej czynności mógł skłaniać również zapach dochodzący z pudełek po zupkach błyskawicznych, które w piramidkę ułożył na biurku. Tadashi był niemal pewien, że coś zaczęło w nich gnić. Nie było innej możliwości. Sama myśl o myciu tego była na tyle odstręczająca, że dziękował sobie w duchu za wynalezienie kubeczków jednorazowych z którymi rozprawić się można było prosto i szybko, wyrzucając do śmietnika. W tym wszystkim rudzielec starał się pozostawać w zgodzie z ekologią, bo każde opakowanie z jakiego jadł odkąd wyprowadził się z domu rodzinnego, było w stu procentach stworzone z wytrzymałego papieru bez dodatku plastiku. Szkoda tylko, że i on w połączeniu z resztkami jedzenia zaczynał niemiłosiernie śmierdzieć.

Postscriptum [Hawks x Oc] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz