Wieczorne niebo rozpościerało się nad pogrążonym w spokoju miastem. Chmury podszyte zmieszaną z różem barwą pomarańczy, stanowiły szczególnie ujmującą oprawę każdego zachodu słońca. Widok ten sprawiał, że co bardziej przejęci nim mieszkańcy Musutafu wychodzili nawet na swoje balkony, żeby móc się na chwilę odprężyć w blasku tych ostatnich, dobiegających ich tego dnia promieni. Atmosfera towarzysząca końcówkom letnich dni była zazwyczaj odprężająca i pozwala na chwilowe oderwanie się od zaprzątających ludzkie głowy, przytłaczjących myśli. Wprowadzała ze sobą pierwszy chłodniejszy powiew po całym ciepłym dniu, pozwalając na zaczerpnięcie nieco bardziej orzeźwiającego oddechu. Ktokolwiek miał w tym czasie okazję znaleźć się na zewnątrz, z pewnością mógł uważać to za powód do zadowolenia. W końcu Ci, którzy pracowali do późnych godzin lub nie mieli możliwości opuszczenia zamkniętych pomieszczeń, musieli pogodzić się z utratą tej możliwości.
Jednym z miejsc, które niezależnie od wskazywanej przez zegar godziny pozostawało tak samo zapracowane, był Komisariat Policji. Funkcjonariusze uwijali się skrzętnie o każdej porze dnia, skrupulatnie wypełniając przydzielone im obowiązki. Od paru miesięcy w mieście nie miały miejsca żadne poważniejsze akcje związane ze złoczyńcami, więc czuli się zobligowani by w tym względnym czasie pokoju wyrabiać się ze swoimi zadaniami. Nie mieli innego wyjścia, od kiedy nie mogli już scedować swoich ewentualnych niedociągnięć na chaos wywołany ciągłą koniecznością nadążania za pracą i działaniami bohaterów. Od kiedy ich działalność się uspokoiła, to samo stało się z życiem na Komisariacie. Nie trzeba już było pisać długich sprawozdań, ani martwić się które jednostki tym razem pojadą nadstawiać karku jako pomoc w walce z tymi burzącymi pokój w kraju szaleńcami. I po prawdzie, każdemu obecnemu w budynku pasował ten wygodny stan rzeczy. Choć od każdej reguły muszą się na świecie znaleźć jakieś wyjątki. Dwa z nich okupowały nawet jeden z gabinetów, zaszywając się w nim któryś już z kolei tydzień.
Dźwięki szybkich stuknięć w klawiatury laptopów rozlegały się tu w powietrzu od dobrych sześciu godzin. Towarzyszyły im przy tym przeciągłe westchnienia rezygnacji, przerywane od czasu do czasu porządnymi siorbnięciami znajdującej się w kubkach kawy. Jej aromat i smak były jednymi z niewielu rzeczy, które wlewały w Elizę i Tadashiego resztki motywacji do ciągłego przeszukiwania policyjnych baz danych. Choć było to żmudne zajęcie pochłaniające prawdopodobnie niewspółmierną do efektów ilość czasu, oboje czuli że nie mogą go porzucić. Odkąd brązowowłosa i Hawks złożyli Endeavorowi ostatni raport, sprawa dotycząca tajemniczego narkotyku na parę miesięcy zapadła się pod ziemię. Odkąd bohater numer jeden uznał, że jedyne co mogą zrobić to działania zapobiegawcze i długofalowe, temat nie był podnoszony nawet na organizowanych cyklicznie konferencjach. Krótko mówiąc, taki stan rzeczy nie był czymś, z czym dociekliwe jednostki mogły się pogodzić. A ponieważ Eliza nie chciała zaprzątać Hawksowi głosy swoimi domysłami, zmówiła się z również zainteresowanym sprawą Tadashim. Umówili się, że po pracy będą się razem widywać i analizować dostępne dane. Oboje zdeterminowani i jednocześnie tak samo nieskuteczni w swoich poszukiwaniach. Nawet weryfikowanie nowo notowanych złoczyńców nie rzucało żadnego nowego światła na całą sprawę i prawdę mówiąc, Eliza czuła że jeśli taki stan rzeczy się utrzyma, to będą musieli niechętnie wreszcie się poddać.
-Tadashi. – Mruknęła. – Dzisiaj chyba nic już z tego nie będzie.
-To nie tak, że wczoraj czy przedwczoraj coś było. – Wziął kolejnego łyka swojego ciepłego napoju. – Musimy wierzyć, że wreszcie się uda.
-Wiem, ale im dłużej nie osiągamy żadnych skutków tym mniej chce mi się to kontynuować. – Westchnęła z cichą rezygnacją. – Na tym etapie mam wrażenie, że gdyby pojawiły się w tym temacie jakieś informacje, to i tak nie mielibyśmy do nich dostępu. Może są zatajane?
CZYTASZ
Postscriptum [Hawks x Oc]
FanfictionNic nie łączy ludzi tak mocno, jak wspólny cel. Nie ważne jak bardzo się od siebie różnią, jak inne mają poglądy, przekonania lub sposób bycia. Jeśli przyświeca im ta sama idea, są w stanie poruszyć góry i niebo dążąc do jej osiągnięcia. Czasem zn...