8. Zasada numer osiem.- Pamiętaj, że słodycze to największa radość.

312 19 6
                                    

Środa.

- Mayson, przestań.- zaśmiałam się, gdy zielonooki blondyn zjechał pocałunkami na moje nagie ramię.

- Twoja skóra jest taka słodka.- wymruczał przyszpilając mnie bardziej do ściany. W schowku było ciemno, lecz i tak mogłam dojrzeć jego przystojną twarz.

- Kupiłeś nowe perfumy?- spytałam natapiając dłonie w kręcone włosy.

- Nie byłoby go stać na taką markę jak Amouage.

Obydwoje odskoczyliśmy wystraszenie, przyglądając się z przerażeniem na Xandra stojącego tuż obok nas z miną wyrażającą zdegustowanie.

- Obrzydliwe.

Czwartek.

- Ludzie się patrzą.- wysapałam. 

- To park. Na pewno nie jedna para robi gorsze rzeczy niż my.- popchnął mnie tak, że usiadłam na ławce, a sam się nade mną pochylił.

- Obrzydliwe.

Zastygliśmy w miejscu. Tuż za nami na ścieżce, stał Alfa z czarną parasolką w ręce, mrużąc oczy niczym chińczyk.

Piątek.

- Jak to możliwe, że gdziekolwiek nie pójdę, widzę was dwoje obściskujących się.- odparł zniecierpliwiony Xander zaplatając ręce na piersi.

Oboje z Maysonem siedzieliśmy na sofie w gabinecie Alfy w niezręcznej ciszy. Mieliśmy po prostu pecha. Uśmiechnęłam się po dłuższej chwili niewinnie.

- Może nas potajemnie śledzisz, by poduczyć się tych rzeczy?-zrobiłam palcami cudzysłów w powietrzu, co spotkało się z warknięciem szatyna. Mayson energicznie pokiwał głową.

- Nie martw się, jako przyszła rodzina nauczę cię wszystkiego.- odparł pewny siebie.- Wiedziałeś, że punkt G u mężczyzn jest w..

- Nie chcę niczego wiedzieć!- wrzasnął cały czerwony na twarzy, po czym wskazał palcem na mnie.- Ty! Ubieraj się. Za niedługo lecimy do Arizony.

Burknęłam pod nosem. Odkąd wczoraj wyjechała jego matka, stał się jeszcze bardziej zrzędzący niż zwykle.

- Spakowałem już swoje rzeczy, myślę, że spokojnie mogę polecieć tam w tych ciuchach.- odezwał się nagle zielonooki mając na myśli swoją białą koszulkę i czarne spodnie.

- Nigdzie nie idziesz.

- Jak to?!- obydwoje z Maysonem podnieśliśmy się gwałtownie z szarej sofy.

Xander westchnął głośno.

- Pies zawsze powinien pilnować domu swojego pana. Zostajesz w Chicago.

- Czy to nie fair?- spytałam zgryźliwie.

- Życie jest nie fair, a jednak toczy się dalej.- odpowiedział.- Kundel spakuje nasze bagaże i zawiezie nas na lotnisko.- mówiąc to obrócił się i wyszedł z pomieszczenia.

Zacisnęłam ręce w pięści, po czym spojrzałam na chłopaka, równie tęsknie jak on na mnie.

- Nie chcę się rozstawać.- wyszeptałam cicho.

Uśmiechnął się ciepło i przytulił.

- Ja też, ale nie mamy wyjścia.- urwał i przybliżył usta do mojego ucha, szepcząc uwodzicielsko.- Gdy tylko wrócisz, zamknę cię w pokoju, i nie wypuszczę cały dzień z łóżka.

Przełknęłam ślinę, czując jak szybciej bije mi serce.

- W willi i tak znając życie Xander nas nakryje.- udałam zawiedzioną.

Mój głupi młodszy mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz