- A już byłam pewna, że ten apel nigdy się nie skończy.
Westchnęłam, lecz to nie z tego powodu. Zmęczonym wzrokiem oderwałam spojrzenie od Reachel i skierowałam je na swojego chłopaka, który odkąd tylko wyszliśmy z willi, nie puszczał mojej dłoni.
- Mayson, czy to nie za wiele?
Energicznie pokręcił głową, poprawiając plecak na ramieniu.
- W żadnym wypadku.
- Twój przystojniak ma rację.- wydęła wargi rudowłosa, również łapiąc się mojej wolnej ręki i przylegając do niej niczym panda.- Co jeśli znowu ci coś odbije i uciekniesz?
Próbowała zażartować, choć słyszałam w jej głosie trochę niepewności.
Przewróciłam oczami.
- Nic. Mi. Nie. Będzie.- wycedziłam poważnym tonem.- Wtedy akurat miałam powód by to zrobić. Sama przecież wiesz, Reachel.
Lekko pokiwała głową zawstydzona.
- Jednak mimo wszystko się o ciebie martwię. Jesteś w końcu dla mnie jak siostra.
Reachel..
Blondyn uniósł jedną brew, przyglądając mi się badawczo.
- Nadal mi nie wyjaśniłaś co dokładnie się stało.- oznajmił oskarżycielsko.- Jednak mimo to, cieszę się, że wszystko się ułożyło między tobą a Xandrem.
Reachel uśmiechnęła się w jego stronę.
- Jesteś niesamowity, że mimo Alexandra, wasza relacja nadal się twardo trzyma. To nazywa się prawdziwa miłość.- odparła marzycielsko.
Przełknęłam nerwowo ślinę, mordując dziewczynę spojrzeniem.
Mayson wzruszył ramionami.
- Nie widzę żadnych przeszkód. Nie wiem co w tym dziwnego. To dobrze by trzymali się blisko.
Westchnęła głośno.
- Prawda? W końcu to dla ich dobra. Dlatego czasami może dojść do pewnych niechcianych sytuacji.
Reachel, zamknij się.
Mayson przekrzywił zaciekawiony głowę.
- Jakich sytuacji?
- No wiesz.- oparła ręce o biodra.- Wspólne spanie, przytulanie, pocału..
Z całej siły nadepnęłam dziewczynie adidasem o przód buta.
Podskoczyła zaskoczona, krzywiąc się lekko.
- Nie słuchaj jej.- zaprzeczyłam, odwracając się do chłopaka.- Naczytała się za dużo mang romantycznych.
Zaśmiał się.
- W porządku. Nie przeszkadza mi to.
- Naprawdę?- sapnęła zaskoczona Reachel.
Przytaknął.
- Zdarzały się już takie sytuacje. To całkiem normalne w rodzinie.
Reachel spojrzała na mnie wybita z tropu.
- Rodzinie?
Westchnęłam chwytając dziewczynę za ramię.
- Musimy porozmawiać.
Bez słowa pociągnęłam dziewczynę za sobą w ciemny korytarz.
**
Po jakimś czasie wreszcie skończyłam tłumaczyć swoją długą, i niezbyt przyjemną historię.
CZYTASZ
Mój głupi młodszy mate
Loup-garouŻycie Hazel zawsze wydawało się być jak z bajki. Urodzona jako jedynaczka , odważna beta , która zawsze była rozpieszczana od małego przez tatusia, szanowanego pana prawnika a ten z kolei nigdy niczego jej nie żałował. Czego można chcieć więcej, co...