14.-Lekcja numer czternaście.- Chodźmy do zoo!

230 17 5
                                    

- A już byłam pewna, że ten apel nigdy się nie skończy.

Westchnęłam, lecz to nie z tego powodu. Zmęczonym wzrokiem oderwałam spojrzenie od Reachel i skierowałam je na swojego chłopaka, który odkąd tylko wyszliśmy z willi, nie puszczał mojej dłoni.

- Mayson, czy to nie za wiele?

Energicznie pokręcił głową, poprawiając plecak na ramieniu.

- W żadnym wypadku.

- Twój przystojniak ma rację.- wydęła wargi rudowłosa, również łapiąc się mojej wolnej ręki i przylegając do niej niczym panda.- Co jeśli znowu ci coś odbije i uciekniesz?

Próbowała zażartować, choć słyszałam w jej głosie trochę niepewności.

Przewróciłam oczami.

- Nic. Mi. Nie. Będzie.- wycedziłam poważnym tonem.- Wtedy akurat miałam powód by to zrobić. Sama przecież wiesz, Reachel.

Lekko pokiwała głową zawstydzona.

- Jednak mimo wszystko się o ciebie martwię. Jesteś w końcu dla mnie jak siostra.

Reachel..

Blondyn uniósł jedną brew, przyglądając mi się badawczo.

- Nadal mi nie wyjaśniłaś co dokładnie się stało.- oznajmił oskarżycielsko.- Jednak mimo to, cieszę się, że wszystko się ułożyło między tobą a Xandrem.

Reachel uśmiechnęła się w jego stronę.

- Jesteś niesamowity, że mimo Alexandra, wasza relacja nadal się twardo trzyma. To nazywa się prawdziwa miłość.- odparła marzycielsko.

Przełknęłam nerwowo ślinę, mordując dziewczynę spojrzeniem.

Mayson wzruszył ramionami.

- Nie widzę żadnych przeszkód. Nie wiem co w tym dziwnego. To dobrze by trzymali się blisko.

Westchnęła głośno.

- Prawda? W końcu to dla ich dobra. Dlatego czasami może dojść do pewnych niechcianych sytuacji.

Reachel, zamknij się.

Mayson przekrzywił zaciekawiony głowę.

- Jakich sytuacji?

- No wiesz.- oparła ręce o biodra.- Wspólne spanie, przytulanie, pocału..

Z całej siły nadepnęłam dziewczynie adidasem o przód buta.

Podskoczyła zaskoczona, krzywiąc się lekko.

- Nie słuchaj jej.- zaprzeczyłam, odwracając się do chłopaka.- Naczytała się za dużo mang romantycznych.

Zaśmiał się.

- W porządku. Nie przeszkadza mi to.

- Naprawdę?- sapnęła zaskoczona Reachel.

Przytaknął.

- Zdarzały się już takie sytuacje. To całkiem normalne w rodzinie.

Reachel spojrzała na mnie wybita z tropu.

- Rodzinie?

Westchnęłam chwytając dziewczynę za ramię.

- Musimy porozmawiać.

Bez słowa pociągnęłam dziewczynę za sobą w ciemny korytarz.

**

Po jakimś czasie wreszcie skończyłam tłumaczyć swoją długą, i niezbyt przyjemną historię.

Mój głupi młodszy mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz