|na wyspie|
Lekkość ducha była potrzebna każdemu, aby życie stało się przyjemniejsze. Stąpanie nie sprawiało trudu, oddychanie nie napełniało płuc trucizną. Ogromny głaz spadł z moich ramion i roztrzaskał się w drobny mak, od kiedy Dan pomógł mi zrozumieć moją naturę. To nie rozwiązało wszystkich moich problemów, ale znaczną ich część.
Pociągali mnie faceci.
W tym jednym zdaniu kryła się ulga i przerażenie. Ulga, bo wreszcie rozumiałem, dlaczego seks z kobietą był ponad moje możliwości. Przerażenie, bo reakcja otoczenia mogła być nie do zniesienia. Spotykałem się z homofobią i to nie jeden raz. Anja, Zoe czy Urlik na pewno by mnie zrozumieli, na pewno dalej byliby tacy sami, ale inni... niekoniecznie. Najbardziej z wszystkich ludzi na świecie przerażała mnie wizja ojca, który nagle widzi mnie z innym facetem. Ten obraz obrzydzał mnie równie mocno, co widok Margaret i Alexis razem. Za każdym razem, gdy przed oczami stawał mi wizerunek ojca, czułem mdłości ze strachu. Dan już kilka razy zauważył moje pobladnięcie lub drżenie rąk. Nie pytał, a raczej raz spróbował, a gdy pokręciłem głową i się smętnie uśmiechnąłem, przytulił mnie. Robił tak za każdym razem. Może sobie to dopowiadałem, ale chyba zdawał sobie po części sprawę, że okej, jestem z nim szczęśliwy pierwszy raz w swoim życiu, ale to wcale nie sprawiało, że życie przez to stanie się prostsze.
Mimo to pozostał mi ostatni tydzień wakacji, dlatego odpychałem prawdę o sobie na daleki plan. Poświęcałem czas Danowi i odpoczynkowi. Nawet z Tessą zaczęło być stabilnie. Jeśli wcześniej faktycznie mnie podrywała, po moim kiepskim kłamstwie z kobietą w Oslo, dała sobie spokój i przeszła na stronę czysto przyjacielską. Dan nie pochwalił mojego kulenia ogona i przyznał, że z chęcią wyszedłby z szafy z naszą relacją.
Sprawiało to problem, ale rozumiałem go. Gdy podczas silnego wiatru poszliśmy do kościoła, aby dokładnie zabezpieczyć drzwi oraz dokończyć kilka technicznych spraw w samym wnętrzu, nie mogło skończyć się tylko na krótkich spojrzeniach i uśmiechach. Byliśmy od siebie w dziwny sposób uzależnieni. Ja z pewnością od płomienia. Gasł tylko na parę godzin, gdy spaliśmy osobno, ale nie potrafiłem odpędzić się od myśli, że pragnę znów to poczuć. Poczuć usta Dana na swoich, na swoim ciele. A może to presja czasu tak na nas działała? Żaden z nas nie mówił głośno tego, co może się wydarzyć po naszej rozłące. On na studiach w Londynie, ja w Oslo. Bariera językowa okazała się najmniejszym płotkiem do przeskoczenia. Granica kraju stanowiła większe wyzwanie.
Tylko czy chcieliśmy pakować się w związek na odległość? Czy w ogóle Dan brał to pod uwagę? Na pewno chciałem utrzymać z nim kontakt, ale wątpiłem, aby był on przepełniony romantyzmem. Po zerwaniu też zapewne byłoby dziwnie. Z każdą dziewczyną mijaliśmy się na ulicy bez żadnego 'cześć'. To też mnie zaczęło przerażać. Z nimi było okej, ale ignorancja Dana? Nie chciałem tego. Pierwszy nie chciałem wyciągać ciężkich armat jako temat rozmów i tak czas płynął, a my mieliśmy go gdzieś. Drwiliśmy. Pewnym było, że niebawem on zadrwi z nas.
– Niedługo zacznie lać – stwierdził Dan, wiedząc dokładnie, że wyszedłem za nim z kościoła na przerwę. Odwrócił się do mnie z uśmiechem i kapturem na głowie.
Bóg mi świadkiem, że to był pierwszy raz, gdy widziałem go w bardziej sportowym wydaniu, bo zazwyczaj nosił się jak typowy wyspianin. Szorty, klapki i koszulka lub rozpinana koszula. A tu proszę. Opinające go ciasno czarne spodnie, ciemnofioletowa bluza wciągana przez głowę i jakieś wiązane buty, których marki nie znałem. Podobał mi się w każdym wydaniu, a najlepiej bez ubrań. Taki żart. A może nie?
– Czy to sugestia?
Ruszałem figlarnie brwiami, a chłopak parsknął śmiechem, szczerząc przy tym zęby i zagryzając wargę. Robił to celowo! Kusił mnie, a ja durny dawałem się kusić. Pokonałem dzielącą nas odległość kilku kroków i przywarłem do jego ust. Nie było w tym nic z delikatności, ale z zachłanności jak najbardziej. Nie przeszkadzało mu tu, żeby pchnąć mnie na ścianę kościoła i dołączyć do tego ogniska w moim wnętrzu. Ironia, że takie rzeczy działy się pod murami świątyni, ale nie byłem szczególnie wierzący. Nie nazwałbym siebie realistą, ale jeśli miałem wybór nauka a bóstwa, wolałem naukę. Nie to, co moi rodzice.
CZYTASZ
Find it//bxb//✔
Romance„Chodząc po muzeach czy opuszczonych domach, wiesz, że historia tych miejsc i przedmiotów powstała. Twoja wciąż jest skrobana przez los na pustych kartach przyszłości. Lubisz patrzeć na to, co nie wróci, nagrywać to dla przyszłego siebie. Ale lubisz...