X: Kotek i myszka

1K 108 107
                                    

|pół roku wcześniej|

Przy mojej relacji z Zoe na pewno swego czasu majstrował sam Urlik. Nie wierzyłem, aby nie próbował jej przekonać choć raz, żeby dała mi szansę. Takim właśnie typkiem był; chętny do podejmowania rozmów, jeśli już trafisz w jego grono. Nie czułem się więc gorszy od Zoe, nawet jeśli zawsze lubiła się puszyć, że ona Urlika znała przede mną i to ona jest najważniejsza. Wielokrotnie pokazywał mi za jej plecami gest ścinania głowy, żebym jej nie słuchał, bo pieprzy głupoty. Wtedy odwracała się gniewnie, a ten posyłał jej swój niewinny uśmieszek.

Żadnym odkryciem było, że Urlik znacznie pewniej czuł się wśród kobiet. Potrafił rzucać strasznie sprośnymi żartami, ale Anja także, więc przy stole robiło się często niesmacznie. Oczywiście wtedy Zoe najczęściej całą swoją uwagę skupiała na mnie i tym, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Rzadko jej się to udawało, bo zawsze odpowiadałem jej szyderstwem.

– Nadal twierdzę, że się skrycie kochacie – powiedział Gard, gdy zobaczył naszą krótką wymianę zdań. Poruszał figlarnie brwiami, a ja mogłem go tylko zbyć machnięciem ręki.

Zastanawiałem się, jakby zareagował na wieść, że w sumie Zoe i ja mamy za sobą pierwszy pocałunek. To było traumatyczne przeżycie, wolałem do niego nie wracać. Postanowiłem więc zająć się przytaszczeniem nowych książeczek dla dzieciaków z księgarni. Dyrektorka zamówiła je jakiś miesiąc temu, ale skompletowanie ponad stu egzemplarzy było wyczynem. Najwidoczniej w końcu się udało.

Ubierałem się już przy swojej szafce, gdy Zoe zdejmowała obok bluzkę bez cienia skrępowania i stała przy mnie w samym fikuśnym staniku. Dobrze, że nikt akurat nie był w szatni, bo znowu rozpoczęłaby się kolejna plotka, upiększana przez każdą następną parę ust. To jak głuchy telefon, gdzie na końcu ostatnia osoba mówi ubarwioną historię, która zaczęła się od jednego zdania, a finalnie miała ich dwadzieścia.

– Zoe, czy... – zawahałem się, ale ta już patrzyła na mnie, wkładając koszulę i zapinając guziki.

– Mówże.

– Czy Urlik kiedyś ci o mnie... no wiesz, opowiadał? Mówił cokolwiek.

– W jakim sensie? Konkretnie temat poproszę.

– Nie no, nie tak konkretnie. – Powróciłem do grzebania w swoich rzeczach. – Chodzi mi o to, czy przed laty próbował cię przekonać do mnie. Tak mnie dziś naszło na wspominki, to chyba wina tego przyjęcia.

Czułem się nerwowo. Wypytywałem o ich prywatne rozmowy, a nawet w gronie przyjaciół każdy miał prawo do prywatności. Istniały tematy, których nie poruszasz z każdym, masz tajemnice z indywidualną jednostką, a nie całą grupą. Rozumiałem to, ale i tak chciałem to wiedzieć.

– Zdarzyło się – odpowiedziała wymijająco. Schowała baleriny do szafki, zaczynając sznurować ciężkie jesienne botki. – Twierdził, że z tobą to może się udać.

– Serio? – zdziwiłem się, a ta wyglądała na znudzoną.

– Wiesz jak było – wyprostowała się i westchnęła – więc nie dziw się, że Urlik pokładał w tobie nadzieje. Pierwszy facet, który nie przyszedł szydzić, brać lub wykorzystywać. Mógłby dawać szansę każdemu, ale pytanie brzmi, ile zniósłby upadków?

– Co to ma do mojego pytania?

– A to – trzasnęła za mocno drzwiczkami – że gdy prosił o bycie miłą, wcale nie było to dla mnie łatwe. Wiesz, że za każdym razem było to samo? – Przestała się ubierać, teraz skupiła się tylko na mnie i wspomnieniach. Ja również nie mogłem przerywać tego szelestem ubrań. – Bądź miła, może w końcu znajdę przyjaciela. Na początku się starałam, ale przynosiło to jeden efekt. To ja musiałam być tą, która gasi jego zapał.

Find it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz