XXII: Nie-dziewica?

814 94 37
                                    

|na wyspie|

Urlik dostarczył mi suche ubrania do łazienki. Nasze sylwetki były do siebie zbliżone, więc mogłem przysiąc, że szare spodnie należały do niego, a bluzka i sweterek były od Sal. Od razu poczułem się lepiej, gdy byłem wysuszony i ogrzany ciepłą wodą. Za oknem dalej szalała pogoda w najlepsze, a w pokoju panowała dziwna cisza, gdy tylko się w nim zjawiłem. Urlik siedział półdupkiem na parapecie, Zoe zajmowała jedyny fotel, a Anja bawiła się bransoletką w nogach podwójnego łóżka.

Pokój nie był powalająco duży, bo miał wbudowaną mini łazienkę, ledwo się w niej okręcić można było, ale jak na standardy wyspy to i tak wypas. Biurko, komoda, stolik z fotelem, podwójne łóżko, dywan na ciemnych panelach, lustro przy wyjściu z pokoju a pod nim półka na podręczne rzeczy a na drugiej ścianie wieszak. Praktycznie.

Usiadłem naprzeciwko Anji po tej samej stronie łóżka. Spojrzała w moje oczy, ale zaraz znów zjechała na policzek. Widziałem swoje odbicie, więc wiedziałem, że formował się tam brzydki ślad. Nie mogłem go zatuszować.

– Zoe, przyniesiesz moją kosmetyczkę? – poprosiła łagodnie Anja, nie spoglądając na prawo, gdzie to przy nas siedziała dziewczyna.

– Makijaż spłynie w taką ulewę.

– Ale w budynku są ludzie. – Spojrzała wymownie na przyjaciółkę. – To, że sprowokował tę kobietę, nie daje jej prawa do bicia innych. Ile razy ja prowokowałam Remiego i nigdy mnie nie uderzył. Nie przyjmuję tego argumentu. Jak i tego, że zrobiła to synowi kobiety, którą kocha. Przynieś tę kosmetyczkę albo sama po nią pójdę.

Zoe wstała bez słowa więcej i wyszła. Za to Anja przysunęła się do mnie i delikatnie pogładziła mój policzek, jakby nie chciała sprawić mi dodatkowego cierpienia. Czułem się dziwnie nie w porządku, że tu byli. Zostawiłem im nagranie, a potem nie dawałem znaku życia. Nigdy jednak bym nie przypuszczał, że cała trójka się zbierze i tu przyjedzie. Mieli przecież swoje plany.

– Dlaczego spakowałaś tyle kosmetyków na tydzień? – dziwiła się Zoe, gdy już wróciła do pokoju z średnich rozmiarów kosmetyczką.

Podała ją Anji i usiadła na swój fotel. Dziewczyna wyrzuciła wszystko na kołdrę i wybrała odpowiedni cień pod moją karnację, a obok położyła puder. Nie odpowiedziała na zaczepkę.

– Dlaczego nic nie mówicie? – odezwałem się, gdy odsunęła się delikatnie, oceniając pracę.

– Liczymy, że sam zaczniesz – odpowiedziała Zoe.

– Albo naprowadź nas na temat – dodał Urlik. – Uderzyła cię macocha, miałeś dziwne odchyły od początku wizyty tutaj, pokłóciłeś się z ojcem. A pewnie o większości rzeczy nawet nie wiemy.

– Skąd więc wiecie o ojcu?

Odwróciłem głowę, a Anja syknęła cicho na to, że przerywam jej nakładanie jakiegoś specyfiku, którego zastosowania nawet nie znałem.

– Od twojego ojca – odparła za niego Zoe, przyciągając nogę pod brodę.

Znów patrzyła na mnie tym przeszywającym wzrokiem. Oceniała jak za naszym pierwszym razem. Badała wielkość problemu wagi konfliktu.

– Rozmawialiście z nim?

– To on rozmawiał z nami i to dosłownie dzisiaj – podjęła z westchnieniem Anja, odkładając kosmetyki na bok. – Byliśmy na promie, gdy zadzwonił w ostatniej chwili. Pytał, czy dzwoniłeś do nas. Czy wiemy, co się z tobą dzieje, bo płakałeś, gdy z nim rozmawiałeś. Przepraszałeś za bycie chujowym...

Find it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz