|na wyspie|
Pierwsze dwa dni wakacji minęły mi naprawdę dobrze. Przełamałem swoje lęki językowe i bardziej eksperymentowałem z budową zdań. Nikt się nie krzywił, więc albo robiłem to dobrze, albo nie chcieli zwracać uwagi synowi Margaret. Kimkolwiek ona była dla tych ludzi, stanowiła autorytet. Czy coś. Moje nagrania z przechadzki po dziczy okazały się jakościowe i obrabianie klipów w programie nie zajmowało masy czasu. Chociaż nie ukrywam, większość czasu – gdy to kobiet nie było – wolałem przesiadywać w czterech ścianach własnego pokoju. Mama musiała przekazać Alexis moją niechęć do rodzinnej atmosfery, bo za każdym razem, gdy na nią natrafiałem, gromiła mnie wzrokiem, aby zaraz starać się zaciągnąć do stołu lub na spacer. Była nachalna do porzygu i wiedziałem, że robi to celowo.
– Hej, dzieciaku. – Alexis bez pukania weszła do mojego pokoju. Trzymała rękę na klamce, a jej wzrok powędrował do mojego laptopa, przy którym siedziałem i montowałem, siedząc przy biurku. – Idziesz z nami do kościoła? Jak ci się nudzi, to możesz pomóc.
– Kościoła? Pomóc?
– Chyba malować ściany jeszcze potrafisz co? – drwiła, unosząc kącik ust. Syknąłem cicho. – Poza tym poznasz mieszkańców, a oni ciebie. Nie mogli się doczekać przyjazdu syna Margaret.
– Kim jest Margaret? – spytałem jawnie zirytowany. – Każdy patrzy na mnie przychylniej przez nią. – Zawahałem się przy doborze słów i zapewne zdanie było koślawe w oczach kobiety.
– Świętą. – Wibracja w tonie Alexis się nie zmieniła, nadal ze mnie kpiła. – No dalej, idziemy.
Ponagliła mnie machnięciem ręki, żebym wstał, ale ja tylko powróciłem do gapienia się w ekran. Dotarło jednak do mnie, że przy kościele pomagał Dan, więc to była dobra okazja do zagajenia rozmowy. Nie miałem oporów przed poznawaniem i zaczepianiem nowych osób, bardziej martwiły mnie wyznania miłosne niektórych z nich.
– Wiesz co? Pójdę.
Zamknąłem pokrywę i mógłbym przysiąc, że Alexis zszokowała się na moje słowa, ale szybko to ukryła szerokim uśmiechem. Puściła mi oko i wyszła, żebym mógł się przygotować. Znów miałem na sobie białe spodnie, zieloną koszulkę i zabudowane buty, na które każdy patrzył ze współczuciem. Miałem to w dupie, krótko mówiąc. Zabrałem swoją czapkę z daszkiem i okulary, a do tego telefon, bo może w kościele panowała świecka aura i był zasięg. Na przykład na wieży. Czy mógłbym wejść na nią?
Mama ucieszyła się na wieść, że idę z nimi, ale moja niechętna mina szybko sprowadziła ją na ziemie. Nie idzie tam z nami, a po prostu korzysta z okazji zwiedzania. To mówiły jej oczy, gdy patrzyła na Alexis z udawanym uśmiechem. One prowadziły na przodzie przez roślinność, a ja utrzymywałem zdrowy dystans dwóch metrów od nich. Dyskutowały radośnie na jakiś temat, który nie tylko z powodu odległości był dla mnie trudny do zrozumienia. Miałem rację, Alexis była pieprzoną katarynką i potrafiła nawijać z prędkością światła, a mama jakimś cudem ją rozumiała i jeszcze czasem dorównywała tempem. Dla mnie wszystko brzmiało jak rap-god. Czy mój język też tak brzmiał dla obcokrajowców?
Zaszliśmy pod budynek po długich minutach umilanych ich rozmową. Zacząłem je porównywać do cykad, które potrafiły napieprzać w uszy głośniej od basów w moich słuchawkach. Mimo to w głowie sobie planowałem, o czym będę rozmawiał z ludźmi. Nie byłem gburem dla wszystkich, tylko dla tych dwóch konkretnych lesbijek. Kto powiedział, że ze starszymi lub młodszymi nie mogłem pogadać?
– Margaret! – krzyknęła donośnie jakaś kobieta i zaraz podeszła do mojej mamy, zamykając jej dłonie w swoich.
Okej, moja mama miała dobry metr osiemdziesiąt, ale ta kobieta była tak niska, że musiała mieć z metr pięćdziesiąt, w porywach do sześćdziesięciu. Nawet jej strój przypominał mi typową babulkę, miałem ochotę ją przytulić z jakiegoś powodu. Może to zasługa jej barwy głosu? Był taki ciepły i troskliwy. Czułem, że mógłbym zdradzić jej największy sekret, a ta i tak by mnie przytuliła i powiedziała, że jestem dobrym człowiekiem. W sensie brudny sekret. Nie, żebym posiadał takowy. Nieważne zresztą.
CZYTASZ
Find it//bxb//✔
Storie d'amore„Chodząc po muzeach czy opuszczonych domach, wiesz, że historia tych miejsc i przedmiotów powstała. Twoja wciąż jest skrobana przez los na pustych kartach przyszłości. Lubisz patrzeć na to, co nie wróci, nagrywać to dla przyszłego siebie. Ale lubisz...