XXVIII: Wschodzi słońce

658 83 20
                                    

|na wyspie|

Wróciliśmy z tatą do rezerwatu, ale zanim to, kupiliśmy u Helmera kolację. Mężczyzna był cały w skowronkach, że poznał kolejną osobę i to jeszcze mojego ojca. Tessy nie było, ale z tego, co mi wiadomo, wyjechała już z wyspy. Zrobiło mi się głupio, że nie zdążyłem się pożegnać, ani dowiedzieć niczego o jej końcu wakacji. To był właśnie przykład, jak ucina się wakacyjne znajomości: ciach i nie ma. Żadnego numeru telefonu, żadnego adresu, żadnych obietnic spotkania ponownie za rok. Czy ja w ogóle chciałem być na wyspie za rok?

Ten facet jest naprawdę umięśniony – powiedział tata ze śmiechem, gdy wchodziliśmy po schodach do rezerwatu. – Myślę, że nigdy nie powiedziałbym o nim jak o kucharzu.

A tu proszę, jedyny na wyspie.

Nie, jedyny na pewno nie jest. Musi mu ktoś pomagać – dziwił się. – Chociaż kto wie?

Remi!

Usłyszałem krzyk Anji, gdy weszliśmy do budynku. Gdy wszyscy spojrzeli w naszą stronę i zobaczyli ojca, byli w szoku. To blondynka pierwsza się z niego ocknęła i podbiegła do nas.

Wujku, ty tutaj?

Pomyślałem, że wy, dzieciaki, zgubicie się w drodze do domu – powiedział z uśmiechem.

Witam – odezwał się Urlik, a tata, jak zawsze, kiwnął tylko głową.

I jak miałem mu powiedzieć, że jestem gejem, gdy ten ciągle widział w Urliku jakiegoś wroga? Mój przyjaciel czuł się niezbyt komfortowo w obecności mojego ojca, co nie raz mi obwieszczał. Gdy został u mnie przez jakiś czas, tacie ani trochę się to nie podobało. I nie, wcale nie mówił tego głośno, wystarczyła ta nuta niechęci i wrogości w głosie, którą słyszałem tylko ja.

Remi, musimy porozmawiać – rzuciła hardo Zoe, ignorując ojca.

Absolutnie nie – wcięła się Anja.

Słyszałem to i widziałem: odbyto rozmowę. Anja była zła, Zoe była zła, a Urlik wolałby umrzeć niż znów wałkować temat. Nevin i Castor siedzieli sobie spokojnie i chyba niezbyt ogarniali sytuację, a przynajmniej na to liczyłem, bo jeśli mówili na mój temat w ich obecności, to bardzo by mnie tym zdenerwowali.

Dziewczyny, późno już – wtrącił ojciec, który też musiał wyczuć napięcie. Gdy na mnie spojrzał, skinąłem mu. Też to czułem, tato. – Porozmawiacie jutro.

Jestem za – poparła go Anja. – Mam ochotę na sweterek po babce – mruknęła nadąsana i usiadła obok Castora. – W sumie duży jesteś, twój też by się nadał – powiedziała po angielsku.

– Na pamiątkę jej daj – dogryzła mu Nevin, szturchając łokciem.

Zack obejrzał nagranie. – Urlik podszedł bliżej mnie i taty, gdzie to dalej staliśmy przy wejściu. Starał się ignorować oględziny staruszka.

I jak tam?

Jest okej. Możemy publikować i zarabiać. I... – Dosłownie na sekundę zerknął na tatę, zanim podał mi zmiętą kartkę.

Adres?

Nowy Orlean – doprecyzował. – Podobno jest tam hotel, którym ma zamiar się zająć za dwa lata i... tak, mamy niepowtarzalną okazję tam zerknąć. Strzeże go ochrona, a my tam wejdziemy jak do siebie.

W Nowym Orleanie? – Do dyskusji włączył się ojciec. – Macie studia, Urlik.

Nie planowałem jechać teraz – bronił się, unosząc dłonie. – Myślałem bardziej o przyszłych wakacjach. Odłożylibyśmy kasę z kanału na wyjazd. Możliwe, że mielibyśmy też sponsora.

Find it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz