|na wyspie|
Szliśmy ramię w ramię od paru minut, a ja czułem napływający stres. To nie miało nic wspólnego z moimi chorymi zmysłami przeczuwania, a raczej zwykła obawa przed wyśmianiem. Nigdy nie uderzałem do lepszych od siebie, ale w sumie to, że był przystojny, wcale nie musiało kwalifikować go jako palanta. Już planowałem się odezwać, już otwierałem usta, gdy stanęliśmy przed pracownią, gdzie ktoś przygotował deski na ławki. No tylko ja mogłem spierdolić tak dobrze przygotowaną okazję pod zawarcie znajomości. Tylko ja.
– Bierzemy te deski w ręce? – zapytałem, gdy ten sięgnął długą dechę z wieżyczki. Spojrzał na mnie jak na wariata.
– Dwie deski w jedną stronę, nie sądzisz, że brzmi to ubogo? Przewieziemy kilka na wózku. Będziesz asekurował z tyłu.
– Och, no racja.
Układaliśmy kilka desek na sobie na średnich rozmiarach wózku. Zagryzłem nerwowo wargę, bo czekała nas droga powrotna, czyli najpewniej ostatnia szansa do zaplanowania sobie jakiegoś dnia z kimś innym niż Alexis i jej docinki.
– Co planujesz? – Podparł się o starą szafkę i patrzył na mnie z powagą.
– Z czym? Deskami? – Wskazałem głupio na wózek, a ten westchnął ciężko.
– Z Tessą. Podrywasz ją, więc pytam, co planujesz? Bo jeśli ją zaliczyć i wyjechać, to sobie daruj.
– Co? – zdziwiłem się. – Jesteś zazdrosny o swoją przyjaciółkę?
– Nie zazdrosny, a podejrzliwy. Wychowywaliśmy się prawie że razem i nie będę patrzył, jak jakiś zwiedzający ją krzywdzi.
– Kto?
– Czy ty jesteś idiotą?
– Teraz ty się ciskasz o nic – wypaliłem z nerwami. – Tessę spotykam drugi raz w życiu i nie wiem, o jakim ty flircie mówisz.
– A to nie zauważyłeś, jak wpadłeś jej w oko? – Uniósł podejrzliwie brew. – Udajesz czy ty tak na poważnie?
– Nie szukam kobiety – powiedziałem sucho. – Nie chciałem tu nawet być.
– To po co jesteś?
– Bo wygnano mnie tu.
To było zaskakująco szczere, ale czułem się podminowany, że osoba, z którą planowałem pogadać i znaleźć wspólny grunt, okazuje się do mnie uprzedzona. Wysyłał sprzeczne sygnały, a ja za bardzo napaliłem się na myśl o znalezieniu sobie towarzystwa.
– Nie rób jej złudzeń.
Odepchnął się od blatu i podszedł do wózka. Z jakiegoś powodu cisza między nami po moich słowach trwała zbyt długo, a zmiana w jego tonie sugerowała coś... pozytywniejszego. Nie był już tak negatywnie nastawiony, zakopał topór, który sam uniósł.
– Jeśli rozmowa to złudzenia, to powinniśmy przestać rozmawiać, bo jeszcze się we mnie zakochasz – powiedziałem z nutą rozbawienia, ale jak na zawołanie listewki, które właśnie wrzucał w wolną przestrzeń wózka, wyleciały mu z dłoni i narobiły rabanu.
Warknął coś niezrozumiałego pod nosem i zaczął je zbierać. Z braku lepszej rzeczy do roboty, kucnąłem obok niego i mu pomogłem. Zastanawiałem się, czy to zbieg okoliczności, czy może moje słowa i zmiana tematu go zaskoczyły. Ukradkiem zerknąłem na jego twarz, która nie wskazywała – jak w przypadku Tessy – zakłopotania czy zarumienienia. Może miał rację i faktycznie przypadkiem zarzucałem przynętą a ryby na nią brały? To idiotyzm, jeśli weźmiemy pod uwagę moje koślawe posługiwanie się pełnymi zdaniami, co sama... jak ta kobieta miała w zasadzie na imię? Nie spytałem. Brawo, Remi, ty i nawiązywanie relacji.
![](https://img.wattpad.com/cover/260028065-288-k50683.jpg)
CZYTASZ
Find it//bxb//✔
Romance„Chodząc po muzeach czy opuszczonych domach, wiesz, że historia tych miejsc i przedmiotów powstała. Twoja wciąż jest skrobana przez los na pustych kartach przyszłości. Lubisz patrzeć na to, co nie wróci, nagrywać to dla przyszłego siebie. Ale lubisz...