Miłość w Śródziemiu 11

5.3K 233 32
                                    

POV trzecia osoba 

Ziemia się rozstąpiła, jak fala oceanu wypłynęła z niej fala orków. Było ich tak wielu... Elfka usłyszała krasnoludzkie rozkazy, po których Żelazne Zastępy ruszyły do walki. Byli świetnie zorganizowani, ustawili się w kilku równych liniach. Każda krasnoludzka tarcza miała swoje miejsce, lecące z oddali strzały wrogów nie miały szans, aby się przebić. Gdy orkowie dobiegli do formacji, wysunęły się włócznie, zabijając pierwszych przeciwników. Miriel nie miała czasu, by dalej się przyglądać, gdyż razem z innymi elfami ruszyła do ataku. Poprawiła łuk na plecach, w dużej bitwie niezbyt się przydawał. Wyciągnęła miecze, kochała je. Były zrobione specjalnie dla niej, idealnie wyważone i piekielnie ostrze. Cięła na prawo i lewo.

-Jednak kilkaset lat ćwiczeń nie poszło na marne- pomyślała. Zauważyła Legolasa, uśmiechnęła się, był tak niezwykle przystojny. Jeden ork próbował wbić jej miecz w plecy, lecz Miriel wiedziona instynktem w porę się uchyliła, po czym perfekcyjnym saltem wybiła mu broń z ręki. Sekundę później przeciwnik był martwy. Jej oczy odruchowo poszukały księcia Mrocznej Puszczy, był on teraz od niej o wiele dalej niż wcześniej. Widziała uśmiech na jego twarzy, patrzył na nią. Miłość w ich oczach była przeogromna, zaczęli, iść w swoją stronę. Każdy ork, który stanął im na drodze, nie miał żadnych szans. Legolas wziął ukochaną w ramiona, pocałowali się. Pocałunek ten różnił się od poprzednich, był gwałtowny, lecz czuły i pełen miłości. Świat wokół zakochanych jakby się zatrzymał, latające w koło strzały omijały ich, ale nie mieli dużo czasu dla siebie. Bitwa trwała. Książę zdążył, wyszeptać jej do ucha:

-Kocham cię- po czym ich rozdzielono. Ruszył do dalszej walki.

-Ja ciebie też- powiedziała cichutko Miriel. Wbiła ostrze kolejnemu orkowi. Potem był następny i następny. Elfka usłyszała krzyki, obejrzała się. Jej wcześniej szczęśliwy dzięki ukochanemu wyraz twarzy zmienił się, była przerażona. Podczas gdy wszyscy zajęci byli walką, część orków atakowała Dale. Na szczęście już jechał tam Thranduil, wraz z częścią armii. Miriel również pobiegła w tamtą stronę, jej jedyną przeszkodą, by pomóc pozostałym w mieście ludziom, był otaczający je wysoki mur. Ale ona była elfem, odbiła się mocno od ziemi i już była po drugiej stronie. Wylądowała przed grupą kobiet i dzieci, którzy próbowali się nieudolnie bronić przed rozwścieczonym trolem. Miriel nie zastanawiając się długo, ruszyła w jego stronę. Przeciwnik zamachnął się na nią, lecz elfka odchyliła się do tyłu, po czym, zanim wróg zdążył, znowu ruszyć do natarcia zadała pierwszy cios. Ostrze jej sztyletu wbiło się głęboko w brzuch trola, lecz on jakby tego nie poczuł, dalej próbował ją uderzyć. Pochylił się lekko...i to był jego błąd. Miriel z gracją wskoczyła mu na plecy, to był koniec jej przeciwnika. Wyciągnęła swój najdłuższy miecz, po czym obróciła go, by dobrze ułożył się w rękach i wbiła, aż po nasadę w głowę trola, który już po chwili padł martwy. Spojrzała na stojących obok, przerażonych ludzi.

-Dziękujemy- wyszeptała jedna z kobiet.

-Nie ma za co dziękować!- odpowiedziała wojowniczka- musicie znaleźć bezpieczne miejsce.

-Tak zrobimy, pani- odparła grzecznie inna. Zanim elfka zdążyła odpowiedzieć, trzech orków rzuciło się na nią. Minutę później byli już martwi.

-Jestem taką samą panią jak każda z was. Mówcie mi Miriel, a teraz szybko! Uciekajcie!

-Mamy nadzieję, że jeszcze się spotkamy- odpowiedziały kobiety, po czym razem z dziećmi zaczęły uciekać. Została tylko jedna dziewczyna, patrząc po wyglądzie około dwunastoletnia.

-Kiedy dorosnę, chciałabym być taka jak ty- powiedziała- jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałam. A walczysz lepiej niż ci wszyscy tutaj razem wzięci!

-Dziękuję, kochanie- odparła elfka, następnie mocno ją przytuliła- będziesz lepsza! A teraz szybko, biegnij do mamy!

Dziewczynka pobiegła, Miriel spojrzała w koło.

-Tyle śmierci- wyszeptała, widziała wiele ciał. Zarówno ludzi, krasnoludów, elfów, jak i ich przeciwników. Niestety, zdała sobie sprawę z jednego...przegrywali. Ale nie było czasu na dalsze rozmyślanie, bitwa trwała. Rzuciła się w wir walki, nie wiedziała ile czasu, już to wszystko trwa. Dopiero po dłuższej chwili, zdała sobie sprawę, iż już nie jest w mieście, tylko poza jego granicami. Niedaleko niej walczył Thranduil. Elfka uśmiechnęła się, już wiedziała po kim Legolas, odziedziczył umiejętności bitewne. Zauważyła, że jeden ork właśnie zamachnął się, by uderzyć z tyłu, nic niespodziewającego się elfa. Szybko rzuciła sztyletem, który utkwił między oczami wroga. Król obrócił się zdziwiony, zdał sobie sprawę, że gdyby nie Miriel byłby już martwy. Spojrzał na wybrankę swojego syna.

-Le hannon (dziękuję)- rzekł.

-Nie masz królu, za co- przerwała, aby zabić idącego w jej stronę orka- dziękować.

-Przepraszam, za wszystko- powiedział, elfka spojrzała na niego pytająco- moje wcześniejsze zachowanie było złe, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zamknąłem krasnoludy, nie zważając na ich przyszłość i to, czego oni chcą. Ale przede wszystkim psułem to, co połączyło ciebie i Legolasa. Przyrzekam ci, że nie będę stawał na drodze waszej miłości. Będę dumny, mogąc traktować cię jak córkę- Miriel stała oniemiała, nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż w ich stronę ruszyło wielu orków. Walczyła ramie, w ramie z królem Mrocznej Puszczy. Zmieniła swoje zdanie na jego temat, nie był bezduszy, surowy i samolubny, lecz rozważny i gotowy na poświęcenie dla swoich poddanych. Miriel zabiła kolejnego przeciwnika, który okazał się ostatnim. Nie wiedziała, o co chodzi. Gdzie podziała się armia wroga? Obejrzała się, wszystkie żyjące trole i orkowie ustawili się przed Ereborem, przed którego wejściem stali wszyscy ocaleni z Żelaznych Zastępów. Elfka rozglądała się wokół, wiedziała, iż ich przeciwnicy to istoty tak bezmyślne, że ktoś musi nimi kierować. Zauważyła na niedalekiej górze bladego orka. Był to Azog Plugawy, największy i najsilniejszy ze wszystkich swoich pobrateńców, zabójca Throra- dziadka Thorina. Armia czekała na rozkaz, blady ork uśmiechnął się, następnie podniósł rękę. Ruszyli do ataku, lecz nie dotarli daleko, bowiem z Ereboru wydobył się dźwięk rogu. Stanęli niezdecydowani, słychać było huk. Nikt nie wiedział skąd, on pochodzi, gdy nagle...wejście do góry eksplodowało. Na powierzchnię wyleciał szczerozłoty, ogromny dzwon. Zza niego wybiegła kompania, na czele ze swym królem. Elfka uśmiechnęła się, Thorin pokonał chorobę. W krasnoludy wstąpiła nowa siła. Wszyscy ruszyli do ataku. Orkowie padali jeden po drugim, bitwa zaczęła się jakby na nowo, tym razem przynosząc zwycięstwo sojuszowi elfów, ludzi i krasnoludów. Miriel również walczyła dalej, po chwili zauważyła, że Thorin, Fili i Kili jadą na kozicach pod górę, z której rozkazy wydawał Azog. Spojrzała w miejsce, w którym wcześniej widziała bladego orka, lecz go już tam nie było.

-O, nie!- powiedziała, zdała sobie sprawę, że to była zasadzka. Szybko pobiegła za nimi, nie mogła pozwolić, by jej przyjaciele zginęli.

Thranduil widział, jak Miriel zaczęła biec, by pomóc swym przyjaciołom. Chciał ją zatrzymać, lecz nie zdołał, ponieważ otoczyło go tylu orków, że gdy sobie z nimi poradził, elfki nie było już widać.

-Błagam, żeby jej się nic nie stało- szepnął. Zauważył walczącego niedaleko syna, był z niego taki dumny. Legolas spojrzał na ojca, miał oczy po matce. Król Mrocznej Puszczy usłyszał kogoś krzyczącego jego imię. Odwrócił się, ujrzał biegnącego w jego stronę Mithrandira i Bilba. Książę również podbiegł.

-Co się dzieje?- zapytał.

-Druga armia- odpowiedział Gandalf- armia goblinów.

-Z której strony- zapytał Thranduil.

-Krucze Wzgórze.

-O boże!- wyszeptał król.

Wow :) nie umiem opisywać bitwy, ale chyba w miarę mi to wyszło :P  Zbliżamy się tak jakby do końca tej książki, jeszcze tylko dwa rozdziały, epilog i koniec :( Ale spokojnie to tylko koniec części o hobbicie, będą jeszcze o Władcy Pierścieni :DDDDD 

Legolas i Miriel (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz