POV Legolas
Zebraliśmy się wokół Gandalfa, w celu jego przywitania. Jednak nie było z nami mojej ukochanej, nie wiedziałem, gdzie ona może być.
-W dobrej porze się pojawiłeś, przyjacielu- rzekł Aragorn, po czym uściskał czarodzieja- bez ciebie, nie mielibyśmy szans.
-W gwiazdach zostało zapisane, abyśmy wygrali to starcie- odparł Mithrandir z uśmiechem. Następnie zaczął rozglądać się wokół- a gdzie jest Miriel?
-Nie wiem- odpowiedziałem- jeszcze przed chwilą z nami rozmawiała, a teraz gdzieś zniknęła.
-Tu...jestem- usłyszeliśmy zmęczony głos. Obejrzałem się, moja ukochana niosła na rękach ciało Haldira. Szybko podbiegłem do niej i odebrałem elfa.
-Jesteś niemożliwa- powiedziałem. Uśmiechnęła się smutno.
-To moja wina- szepnęła.
-Miriel, nie!- rzekł Aragorn- widziałem, co się wydarzyło i wiem, że Haldira nie sposób było uratować!
-To nie zmienia faktu, że mój przyjaciel nie żyje- odparła. Widziałem samotną łzę, spływającą po jej policzku. Spojrzała na ciało w moich rękach i wyszeptała- to nie koniec twej drogi. To dopiero początek, twoja przygoda się dopiero rozpoczyna- wokół nas zaczęły pojawiać się elfy z Lothlorien, więc Miriel zwróciła się do nich- zabierzcie go do domu i pochowajcie, w godnym miejscu!
-Mae (tak) lady- odpowiedzieli cicho. Jeden z naszych pobrateńców podszedł i wziął ode mnie ciało Haldira.
-Na bad lin pant laur e gwen (niech wasze drogi będą usłane złotem i zielenią)- powiedziała oficjalnie moja ukochana.
-Na lasser le cuil udar maedh (niech liście waszych drzew nigdy nie staną się brązowe)- odparli elfowie, po czym wyruszyli. W niedługim czasie zniknęli z pola widzenia. Miriel odwróciła się w naszą stronę.
-Co teraz robimy?- zapytała.
-Musimy udać się do Isengardu- odpowiedział Gandalf. Widziałem, jak moja ukochana wzdrygnęła się na tę nazwę. Zacisnąłem rękę na jej dłoni, spojrzała na mnie z wdzięcznością- nasi mali przyjaciele pewnie tam na nas czekają.
POV Miriel
Wyruszył z nami również król Theoden oraz Eomer. Droga przebiegła nam bardzo szybko. Ciemna wieża Isengardu przypominała mi, co działo się ze mną jeszcze kilka dni temu. Na szczęście był ze mną Legolas, na którego mogłam liczyć w każdej chwili. Nie puszczał mej ręki ani na chwilę, przez co czułam się bezpieczna. Nasze konie przystanęły przed średniej wielkości murem, bowiem na nim to właśnie siedziała dwójka hobbitów. Stały przed nimi butelki, miski i talerze, jakby dopiero zjedli obfity posiłek i teraz odpoczywali po trudzie. Jeden, jak się zdawało, spał, drugi natomiast oparty plecami o skalny złom, z założoną nogą na nogę, palił fajkę, wypuszczając kłęby niebieskiego dymu. Uśmiechnęłam się widząc zdziwienie na twarzach Rohańczyków, którzy nigdy nie widzieli żadnego z niziołków. Jeden z hobbitów spostrzegł nas i szturchnął towarzysza. Szybko wstali, a jeden z nich zwrócił się do Theodena i Eomera:
-Witajcie w Isengardzie, dostojni panowie- ukłonił się i spojrzał na mnie, otwierając szeroko oczy- i piękne panie. Jestem Meriadok, znany bardziej jako Merry, a to mój kuzyn Pippin.
-Do usług- dygnął z uśmiechem drugi z niziołków.
-Nicponie, włóczykije i powsinogi jedne- warknął syn Gloina- a mi, Legolasowi i Aragornowi nic nie powiecie? Z drugiego końca świata gnamy, przez bagna i puszcze, wam na ratunek, a wy tu sobie ucztujecie i fajki ćmicie! Fajki! Skąd wytrzasnęliście fajkowe ziele? Do licha, taka mnie złość i radość jednocześnie rozpiera, że cud będzie, jeśli nie pęknę.
CZYTASZ
Legolas i Miriel (2)
FanfictionUWAGA!!! Opowiadanie jest stopniowo poprawiane. Rozdziały oznaczone gwiazdką (*) są już poprawione. Trzynastu krasnoludów i jeden hobbit. Niby znana historia, lecz co się stanie gdy wkroczą do niej kolejne postacie? Co, jeśli lady Galadriela ma jesz...