POV Legolas
Szliśmy już od kilku godzin, przez jaskinie, na której końcu miało być wejście do Morii. Udało się, w oddali spostrzegłem słabe światło.
-Już niedaleko- pocieszyłem hobbitów.
-Skąd wiesz?- zapytał Merry.
-Widzę- powiedziałem.
-Co?- rozglądał się wokół- ja nic nie widzę.
-A teraz?- podniosłem go.
-Światło!- krzyknął szczęśliwy niziołek- dziękuję Legolasie.
-Proszę, mój drogi- odpowiedziałem z uśmiechem.
Trasa się skończyła. Wkoło nas był staw. Ale gdzie jest wejście?
-Krasnoludy to świetni budowniczy- rzekł z dumą Gimli- dlatego, jeśli się nie wie, gdzie są drzwi, trudno je znaleźć.
-A ty wiesz, gdzie one są?- zapytał Sam.
-Niestety nie- powiedział smutno krasnolud.
-Dlaczego mnie to nie dziwi?- westchnąłem. Wszyscy, oprócz syna Gloina uśmiechnęli się. On tylko spojrzał na mnie z podełba.
-To tutaj- rzekł Gandalf- wrota Durina.
Gimli spojrzał triumfalnie, teraz to ja przewróciłem oczami.
-Teraz potrzeba nam światła księżyca- powiedział do siebie czarodziej. Jak na zawołanie pojawił się księżyc. Dopiero teraz drzwi stały się widoczne, widniał na nich napis.
-Powiedz przyjacielu i wejdź- przetłumaczył Gandalf.
-Co to znaczy?- zapytał Pippin.
-Och, to proste- rzekł czarodziej- jeśli jesteś przyjacielem i znasz hasło, to możesz wejść.
Wydawało się proste, lecz takie nie było. Nie znaliśmy hasła. Szary Pielgrzym mówił wiele słów, w różnych językach, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że uda mu się powiedzieć właśnie to, co trzeba?
-Znałem kiedyś wszystkie zaklęcia- powiedział Gandalf, ze złością- we wszystkich językach!
-To, co teraz zrobimy?- rzekł znudzony Pippin.
-Spróbujemy wywarzyć wejście twoją pustą głową- odpowiedział czarodziej. Smutny hobbit usiadł niedaleko mnie. Chciałem go pocieszyć, więc położyłem mu rękę na ramieniu i uśmiechnąłem się. Niziołek również odpowiedział uśmiechem. Nagle usłyszałem plusk wody. To znudzony Merry rzucił kamień do stawu. Chciał rzucić kolejny, lecz zatrzymał go Aragorn.
-Nie mąć wody!- szepnął. Siedzieliśmy, potem w ciszy, przerywanej tylko zaklęciami Gandalfa. W pewnym momencie Frodo wstał.
-To zagadka- powiedział, spojrzał uważnie na drzwi- jak jest po elficku przyjaciel?
-Mellon- odpowiedziałem, wtedy drzwi się otworzyły.
-Mogłem się tego domyślić- rzekł ze śmiechem czarodziej. Podeszliśmy do wejścia.
-Doświadczysz teraz gościnności krasnoludów- powiedział do mnie Gimli, widziałem, jaki był szczęśliwy- mocne wina, soczyste mięsiwa. Nazywają to kopalnią!
-To nie kopalnia- szepnął Boromir- to grób!
Miał racje, wszędzie wokół leżało pełno krasnoludzkich kości. Wyciągnąłem strzałę, z jednej z czaszek. Od razu ją rozpoznałem.
-Gobliny- warknąłem.
-Musimy wracać!- powiedział Aragorn. Nagle, za nami usłyszeliśmy krzyki. Odwróciłem się szybko, ze stawu wynurzyła się jakby wielka ośmiornica, lecz to nie było najgorsze. W jednej ze swych macek trzymała Froda. Ruszyliśmy do walki, zacząłem strzelać w odnóża zwierzęcia, ale to nic nie dawało. Zmieniłem więc taktykę, teraz celowałem w oczy. Już po chwili, uścisk na hobbicie rozluźnił się i niziołek zaczął spadać. Na szczęście złapał go Boromir. Nie mieliśmy wyjścia, naszą jedyną drogą była już tylko kopalnia. Wbiegliśmy do środka, wejście za nami zostało zasypane. Zrobiło się ciemno, lecz mieliśmy Gandalfa, który rozjaśnił pomieszczenie swą różdżką.
CZYTASZ
Legolas i Miriel (2)
FanfictionUWAGA!!! Opowiadanie jest stopniowo poprawiane. Rozdziały oznaczone gwiazdką (*) są już poprawione. Trzynastu krasnoludów i jeden hobbit. Niby znana historia, lecz co się stanie gdy wkroczą do niej kolejne postacie? Co, jeśli lady Galadriela ma jesz...