Rozdział 11 Sztorm i błękitny duch

490 26 8
                                    

Lataliśmy już kilka dni. Dowiedziałam się, że płyniemy do Północnego Plemienia Wody, szukać nauczyciela dla Aanga i Katary. Niestety pieniędzy mieliśmy coraz mniej, tak samo jak jedzenia. Kiedy zaczęło się ściemniać, postanowiliśmy rozbić obozowisko. Wszyscy zajęli miejsca koło siebie. Ja trzymałam się z boku. Nadal czułam się troszkę jak intruz. 

- Hope, chodź do nas!- krzyknęła Katara. 

- Dzięki, ale tu mi dobrze.- odparłam, lekko zmieszana. 

Katara nie wołała mnie już więcej. Położyłam się i zaczęłam wpatrywać się w wodę. Po chwili zasnęłam. 

- Zuko, no proszę!- powiedziała, błagalnym tonem. 

- Nie nigdzie nie idę, ośmieszyłem się!- odparł, zły książę.

- Przecież, cały czas się ośmieszasz.- odpowiedziała, ale widząc minę przyjaciela, zamilkła- Dobra, zróbmy tak, ty pójdziesz ze mną do miasta, a ja pójdę pogadać z Królową lodu.

- Zrobisz to dla mnie?- zapytał uradowany. 

- Nie dla ciebie, a dla siebie. Ciocia nie puści mnie bez ciebie. Powiedziała, że jestem nie odpowiedzialna, rozumiesz?

- Miała racje.- powiedział ze śmiechem chłopak. 

- To co idziesz, czy nie?- zapytała, coraz bardziej wkurzona. 

- Idę, ubieraj się

Dziewczynka, słysząc słowa księcia, rzuciła mu się na szyje. 

- Dziękuje!- pisnęła, przytulając go- Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie. 

Poderwałam się z ziemi, od czasu kiedy Zuko mnie wygnał, co noc śnią mi się wspomnienia. Raz śmieszne, raz wręcz przeciwnie. 

Nagle usłyszałam krzyk Aanga i Momo. Szybko podbiegłam do nich.

- Co się stało? Znowu nas pojmano?- zapytał zaspany Sokka.

- Przepraszam, to nic takiego, zły sen.- powiedział Aang- Śpijcie dalej.

Skąd ja to znam...

- Wszystko gra?- zapytała zmartwiona Katara

- Tak, jasne.

- Chcesz pogadać?

- Jestem po prostu przemęczony.

- A wiecie co mi się śniło?- zapytał Sokka.

Przyjaciele, jednak nie chcieli słuchać chłopaka, ponieważ położyli się dalej spać. 

- I tak bym was nie powiedział. 

Rano okazało się, że nie mamy już nic do jedzenia. Postanowiliśmy więc wybrać się na targ. Sokka nie był zbyt chętny do tego pomysłu- śniło mu się, że jedzenie pożerało ludzi... Katara wdała się w dyskusję z jedną z sprzedawczyń. Niestety okazało się, że nie mamy pieniędzy. Nic nie kupiliśmy, a Sokka postanowił pomóc jakiemuś mężczyźnie w połowie ryb. Ten pomysł za to nie podobał się Aangowi, tak samo jak mi. Zbliżał się sztorm. 

- Niech mnie kulę biją, jesteś magiem powietrza?- zapytał mężczyzna, szykując się na połów.

- Zgadza się.- odparł, szczęśliwy mag.

- Nie ciesz się tak, Avatar zniknął 100 lat temu!- krzyknął, oburzony- Zostawiłeś świat w potrzebie!

- Niech pan się uspokoi.- powiedziałam.

- I nie krzyczy.- dodała Katara.- Aang nikogo nie zostawił!

- Doprawdy? To chyba wymyśliłem sobie ostatnie 100 lat wojny i cierpienia.

Wygnana Nadzieja // Avatar Legenda AangaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz