Rozdział 21: Ślepa bandytka

262 14 4
                                    

Ostatnio wraz z przyjaciółmi, byliśmy na Wyspie Kyoshi,w trakcie święta Avatar. Nasz pobyt był dość burzliwy, na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

Teraz stoimy na targu i od jakiś 15 min dyskutujemy o tym, czy Sokka, powinien kupić nową torebkę, nie przepraszam, torbę, czy lepiej nie. Stwierdziłam, że pochodzę między stoiskami i po przeglądam co mają sprzedawcy. Chociaż nie mam pieniędzy, to mam dość słuchania gadania Sokki o torbie.. W pewnym momencie zatrzymałam się przy starszej kobiecie. Ma już lekko siwe włosy, jest dość wysoka, ale bardzo szczupła. Z rys twarzy przypomina mi moją ciocie.

Kobieta dużo się uśmiecha, czuc od niej ciepło i życzliwości.

Ciociu, czy pójdziemy później na spacer?– zapytałam siedząc na krześle przy stało w pałacowej kuchni. Miałam może 7 lat.
— Kochanie nie dziś...– powiedziała ciężko wzdychając.
— Ale dlaczego? Zuko od rana siedzi w pokoju i się czegoś uczy. Nie mam przyjaciół. Proszę!!
— Hope, dziś jest przyjęcie. Przyjdą generałowie. Iroh też. Nie mogę, nie mam czasu.
—Nigdy nie masz czas! Nie chce tu mieszkać, dlaczego tu mieszkamy?!
— Hope proszę!– krzyknęła ciocia. Po chwili usiadła na podłodze, koło pieca.
— Ciociu!? Ciociu, co się stało?– zapytałam podbiegając do niej.
— Nic, mało dziś spałam. Nie martw się.– odpowiedziała, jednak nie patrzyła mi w oczy, chowała twarz w dłoniach.
— Przepraszam, bardzo cię Przepraszam. Pomogę ci.
— Nic nie szkodzi, kochanie. Jestem po prostu zmęczona.
I wtedy odsłoniła twarz. W jej oczach było tyle łez i bólu.

I wtedy pierwszy raz widziałam taki ból na twarzy mojej cioci, te zmęczenie. W końcu, tyle dla mnie poświęciła... Nigdy nie wyszła za mąż, nie szukała innej pracy, nie myślała o rodzinie, ona po prostu...

Po chwili podbiegł do mnie Aang i reszta naszej paczki, wyrywając mnie z transu. 

- Aang, idzie na lekcje magii ziemi.- oznajmił mi Sokka.

Tak, ustalamy wszystko bez mojej wiedzy... Masakra.

**********************

Jak się okazało, lekcje magii to tak naprawdę, jakieś obrzucanie się kamieniami przez bandę facetów. I nie żeby mi się to nie podobało, poznałam wiele ciekawych postaci Hipopotama, Glaza... I szczerze ich techniki walki były dość indywidualne i specyficzne. Jednak nie byli oni idealnymi przykładami nauczycieli. Po mału zaczynałam się nudzić, tak jak Katara. Jednak najlepiej bawił się nasz Sokka- kto by się spodziewał?

Miałam już wychodzić, kiedy na ringu stanęła mistrzyni... Niewidoma bandytka, dziecko... Była o połowę mniejsza niż ja. I miała walczyć z Głazem. Orzeźwiłam się bardzo szybko. Ludzi krzyczeli jej imię, Sokka- za to był przekonany, że przegra. Dziewczynka była bardzo pewna siebie. Jej ruchy były tak harmonijne. Dwa, może trzy ruchy wystarczyły, jej by pokonać przeciwnika.

— Widzieliście? Ta walka nie trwała 3 min...— powiedziałam, osłupiona. Sokka był za to załamany.

Katara była tak samo zdziwiona jak ja, a Aang wiedział, że właśnie znalazł mistrza. Wreszcie znalazł kogoś, kto ,,czekał i słuchał". 

Aang zgłosił się, jako ochotnik do walki i zszedł na ring.

- Naprawdę, chcecie zobaczyć, jak walczą dwie małe dziewczynki?- zapytała Bandytka.

- Nie chce walczyć, tylko porozmawiać.- odpowiedział Avatar, przez co został zbubany. 

- Buuuuuu!- usłyszałam nad uchem krzyk Sokki.

- Nie wyj na niego.- zdzieliła go jego siostra.

Bandytka zaczęła atakować Avatara. Jednak nie potrafiła trafić, przez jego delikatne ruchy. Na końcu Aang używając swojej magii powietrza, zepchnął dziewczynkę z ringu. Dziewczynka, z lekka się zdenerwowała i po prostu poszła. A nasz przyjaciel wygrał walkę, przez co dostał złoty pas i masę pieniędzy. 

Wygnana Nadzieja // Avatar Legenda AangaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz