Gdy weszłyśmy do środka postawiłyśmy walizki w przedpokoju z czerwonymi ścianami na których wisiały obrazy. Stał tam ojciec. Nati szybko się do niego przytuliła. Jeniffer wyszła do przodu, a ja stałam pod drzwiami. Po chwili tata dał nam znak ręką żebyśmy poczekały za to on wszedł do pokoju obok, gdzie jeszcze przed chwilą panował rozgardiasz i hałas.
-Uwaga! Uwaga-usłyszałem stamtąd głos ojca-Chce Wam wszystkim przedstawić moje trzy córki, które o dziś będą tu mieszkać. Najmłodsza to Nature-i zrobił przerywnik.
Szybko zrozumiałam czemu przerwał swój monolog. Podeszłam do Nati i lekko ją popchnęłam do tamtego pokoju. Kiedy weszła do pokoju, tata mówił dalej.
-Ma ona moc natury i ma sześć lat. Drugą jest Jennifer-przerwał a do pokoju weszła na luzie moja siostra-Posługuje się ogniem i ma trzynaście lat.
Czułam gdzieś w sobie jakiś strach i obawę. Miałam słabe i prawie znikome znajomości z ludźmi więc tym było to spowodowane.
Wzięłam wdech i wydech.-A ostatnia i najstarsza to Lou-i weszłam do pokoju.
Widziałam całkiem duże zbiorowisko. Na parapecie siedzieli dwaj chłopcy. Jeden jadł sernik i miał żółtą kurtkę i brązowe włosy a ten obok niego miał czarną "kominiarkę" z czerwonym, odwróconym uśmiechem i tego koloru oczami. Pod ścianą siedział kolejny chłopak z niebieską marynarką zarzuconą na białą koszulkę. Rysował coś zeszycie. Na kanapie siedział chłopak z goframi, goglami oraz maską na twarzy a obok niego dziewczyna z białą twarzą i czarnymi długimi włosami, która czesała małej osóbce w różowej sukience włosy. Ścianę podpierał chłopak z brązowymi włosami i zieloną bluzą. Był podobny z twarzy do mężczyzny z białą skórą i kruczymi włosami który przez swój wycięty uśmiech odpychał na kilometr. Widziałam też kogoś z niebieską maską i jakiegoś czarno białego chłopaka przypominającego mi klauna.
-Lou moc to woda i ma siedemnaście lat. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie. Nati, Jeniffer i Lou. Idę do biura-powiedział tata po czym zaczął dawać rozkazy-Przedstawcie się, a później E.J. pokazujesz Lou jej pokój, całą rezydencje i jej pomóż z umeblowaniem. To samo Masky Jennifer oraz Ben Nature-i wyszedł.
Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało. Zauważyłam, że czterech chłopców mi się dziwnie przyglądało, to znaczy... Ten z goglami, obaj z uśmiechami Jokera i czarno biały. Przez ich wzrok już chciałam uciec stamtąd do kuchni po kawę ale coś musiało pójść nie tak. Przede mną stanął jeden z tej czwórki. Chłopak z uśmiechem Jokera i czarnymi włosami.
-Hejka Lou. Ładna jesteś. -zaczął a ja stałam jak słup soli-Mam na imię Jeff. Jeff the Killer. Dla ciebie Jeffy. A czym...-nie dokończył bo przerwał mu drugi chłopak podobny o niego z twarzy.
-Daj spokój bro-po czym zwrócił się do mnie- Jestem Liu-zaczął się lekko rumienić-Jestem singlem i poszukuję dziewczyny-uwaga uwaga blush is 90%-Czy chciałabyś...
Nie dokończył bo ktoś do jego buzi wpakował cukierki, które na swoją zgubę niechcący połknął. Zrobił się zielony i pobiegł, do jak myślę, łazienki.
-Witam panienkę-spojrzałam na czarno białego chłopaka, którego chyba zacznę przezywać depresyjnym klaunem-Jestem Laughing Jack-ucałował moją dłoń-Do usług. Czy mogę zadać panience pytanie, które mni...-nagle dostał z toporka i zemdlał.
-Hej! Jestem Toby! Ticci Toby!-wyrósł z ziemi chłopak z goglami i chustą na twarzy-Jak się miewasz i jak minęła Ci podróż?
Odetchnęłam z ulgą. W końcu ktoś dokończył swoją wypowiedź jak i nie zaczyna pytać o coś dziwnego.
-Dobrze. Dzięki, że pytasz. To miłe-odpowiedziałam z uśmiechem.Ticci Toby się zarumienił i już widać chciał powiedzieć coś więcej ale przeszkodziła mu dziewczyna w moim wieku.
-Toby. Daj Lou spokój. Pewnie po podróży jest zmęczona-po czym zwróciła się do mnie-Jestem Jane. Zrobić ci kawy czy herbaty?
-Kawy. OwO -odpowiedziałam.
-Jesteś nałogowcem kawy?-zapytała.
-Eeee... Tak-odparłam zgodnie z prawdą.
-A więc nie jestem sam-usłyszałam za sobą i popatrzyłam na chłopaka, który jeszcze przed chwilą rysował-Jestem Bloody Painter.
-Miło mi poznać kogoś kto pała taką samą miłością do kawy-uśmiechnęłam się.
"-A jednak nie będzie tak źle"-pomyślałam.
Time skip
-Hej a jak myślisz to się nada?-zapytałam pokazując ciemnoniebieską zasłonę E.J.-owi.
-Oczywiście-powiedział zamyślony.
Popatrzyłam na niego.
Siedzieliśmy właśnie na strychu rezydencji. E.J. pokazał mi ją całą i w sumie nie jest taka mała jak myślałam. Miała wiele pokoi a wystruj był dość minimalistyczny. Wykorzystywało się tam każdy pusty skrawek, czego dobrym przykładem były ukryte skrytki i przejścia oraz pokoje. Nie było tak źle.
E.J. też wydawał mi się całkiem spoko. Dowiedzieliśmy się o sobie całkiem wiele. Powiedział mi o swojej historii, która nie była za kolorowa. Mogłam powiedzieć, że w tak krótkim czasie jakie są trzy godziny, stał się moim dobrym przyjacielem.-O czym tak rozmyślasz?-zapytałam dosyć ciekawa.
-... O Jeniffer-odparł nie pewnie-Powiedz... Jaka ona jest?
-Jennifer?-stanęłam na chwilę i zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią-Bardzo ostra i ognista. Dumna też... A co?
-Emm.... Nic-powiedział i znowu się zabrał do pracy.
Ha! Jeśli myślał, że nie zauważę co się święci to chyba zapomniał, że my kobiety mamy ten swój szósty zmysł a to, że jestem córką Slendermana to mam jeszcze bardziej je wyczulone. Może... Jeszcze nie umiałam czytać w myślach ale gadać w nich do kogoś to już tak.
Zauważyłam, że spojrzał się na mnie kątem oka. Natychmiast na moją twarz wkradł się znana wszystkim mina i wiadomo od razu o co w niej chodzi. To znaczy... Miałam wypisanego lennego face'a ( ͡° ͜ʖ ͡°) na ryju.-No ej!-rzucił we mnie poduszką, którą swoją drogą ominełam.
-Czuję, że za tym coś się kryje.
( ͡° ͜ʖ ͡°) -powiedziałam ze śmiechem, który po chwili opanowałam-Spoko Jack. Mi możesz wszystko powiedzieć. Nie musisz się wstydzić.Odwrócił się do mnie całkowicie i spuścił głowę w dół.
-Dobra... Masz mnie-odparł.

CZYTASZ
Córka Demona
Teen FictionCzy myśleliście kiedyś, czy pan Operator ma dzieci? Kim są? Jak się nazywają? Jak wyglądają? Czym się interesują? Czy mają ochotę być tym kim są? A jeśli chcą być zwykli? A jeśli nastolatka która jest córką Slendermana chce mieć przyjaciół? Chodzić...