X|

61 6 5
                                    

Nastał kolejny dzień, a z nim postanowienie.
"Dziś pojadę do miasta."
Był tydzień po tej dramie z eliksirem i Zalgo. Nauczyłam się kontrolować moją nową umiejętność.
Ubrałam jakieś jeansy, białą koszulkę, a na nią narzucilam czerwoną koszule w kratę po czym zabrałam spod ściany deskorolkę i wszyłam.  Zamknęłam mój pokój na klucz i kiedy chciałam się odwrócić...

-Gdzie idziesz?-usłyszałam suchy głos, który mógł należeć tylko do...

Ciary mi przeszły po plecach. Ten zimny głos należał do...

-Hej Masky. Co tam słychać?-odwróciłam się do niego i próbowałam go spławić.

-Nie słyszałaś pytania?-zgasił mnie. Czy raz nie mogło być tak pięknie?!

-Emm... No... Idę do lasu. -uśmiechnęłam się mając nadzieję, że kupi to.

-Nie wyszło Ci-powiedział mierząc mnie wzrokiem.

-No... Masky... Daj spokój... Idę sobie gdzieś i to nie powinien być twój interes-wycelowałam palcem w środek jego torsu na co on parsknął.

-Dobra idź-powiedział zażenowany.

Szybko się odwróciłam i pobiegłam do wyjścia. Przeszłam przez drzwi i zagłębiłam się w las.
Kiedy odeszłam dość daleko od rezydencji, otworzyłam portal. Umiałam otwierać portale do różnych miejsc, lecz wyglądał jakby był z wody a z niej wychodziły gliche i napisy ERROR.

Przeszłam przez portal i znalazłam się na skraju lasu. Przede mną prezentowały się różne budynki i ulice asfaltowe. Położyłam deskę na tej powierzchni i pojechałam przed siebie w stronę stacji kolejowej zgodnie z tym, co mówił Google Maps.

Time skip

Wyszłam z wielkiego dworca w centrum miasta, gdzie musiałam dojechać SKM'ką. Jechałam wolno po chodniku pijąc kawę w kartonowym kubku i oglądając wszystko dookoła. Bloki o żółtych i pomarańczowych fasadach, wysokie sosny, małe kramy z owocami, ubraniami, butami czy zabawkami. Widziałam nastolatków, którzy rozmawiali ze sobą się śmiejąc. Samochody, które jeździły swoim szybkim tempem. Przechodniów niosących ciężkie siatki z zakupami. Dzieci na placu zabaw. Całe to otoczenie mnie ciekawiło. Patrzyłam na każdy kram. Oglądałam ubrania od ludzi z ukraińskim akcentem. Chłopców, których mijałam, patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Czułam się dobrze w tym miejscu.
Wjechałam w jakąś uliczkę i niestety nie miałam tyle szczęścia. Wpadłam na kogoś, a ten rozkaz na mnie swoim łokciem kubek kawy. Plus, się przewróciłam.

-Jezu. Przepraszam cię-usłyszałam jego głos.

Nagle przed moją twarzą pojawiła się jego otwarta dłoń skierowana do mnie. Popatrzyłam na niego.
Był na oko w moim wieku. Dość wysoki chłopak z lekko opalona skórą. Jego lekko trójkątną twarz okalały krótkie czarne włosy opadające lekko na granatowe oczy, jak głębia oceanu do którego nie przedostają się zbyt wiele promieni słonecznych. Miał na sobie zieloną bluzę i dżinsowe czarne spodnie. Na nogach zaś czarne z zielonymi paskami trampki.
Złapałam go lekko za dłoń, a ten pomógł mi wstać.

-Nic ci się nie stało?-zapytał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Nic ci się nie stało?-zapytał.

-Nie, nie-szybko zaprzeczyłam lekko się uśmiechając-Oprócz rozlanej kawy, to nic.

-Oł...-popatrzył się na całkiem dużą plamę na mojej koszulce-Przepraszam jeszcze raz.

-Ale nic się nie stało-miałam lekki rumieniec na twarzy.

-To proszę przynajmniej o to, abym mógł się zrekompensować-powiedział-Zapraszam cię na kawę do pobliskiej kawiarni. Ja stawiam.

Trochę się zdziwiłam. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, a ten widocznie czekał na moją odpowiedź. Lekko westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego.
-Dobrze. Prowadź-odparłam.

Ten przytaknął i wziął mnie za rękę. Szliśmy razem za rękę aż do wielkiego, zielonego parku. Przeszliśmy przez kamienne ścieżki ozdobione po bokach małymi kwiatami. Trawa była bujna, lecz zadbana, a ptaki miały gniazda w wysokich sosnach i bukach. Widziałam jak w oddali przy fontannach bawiły się dzieci, a ich rodzice siedzieli na drewnianych, ozdobionych ławkach.
Nagle dotarliśmy do wielkiego domku z drewna w stylu świdermajerowym. Ludzie wchodzili po schodach do środka przez wielkie przeszklone drzwi nad którym był mały baner z napisem "Sosenka". Weszliśmy do środka i to co mnie zaskoczyło, to mała ilość ludzi w środku. W przeszklonym korytarzu były ustawione przy parapecie, wysokie krzesła barowe i małe stoliki wiklinowe z krzesłami. W głębi budynku była beżowa kanapa i mały kominek przy którym była poroża jelenia oraz obrazy z tutejszymi widokami. Blata kawiarni była dość wielka a przez nią widać było wiele cukierniczych wytworów. Babeczki z kształtami zwierząt i postaci z bajek. Myszki z czekolady. Ciasta różnego rodzaju. Torty oraz wiele smaków lodów.
Zamówiliśmy po kawie i usiedliśmy przy parapecie w korytarzu.

-Jak się nazywasz?-zaczął rozmowę.

-Lou. A ty?-spytałam patrząc w jego stronę.

-Key. Ile masz lat?-zadał kolejne pytanie z serii tych podstawowych, ale się nie dziwiłam.

-Siedemnaście-odparłam-A ty?

-Tak samo-powiedział i się uśmiechnął.

-Twoje hobby?-spytałam.

-Gra na gitarze oraz jazda na deskorolce-odparł.

-Ja to... Śpiew, malarstwo, fotografia, rysownictwo i także jazda na desce-powiedziałam.

-To może opowiedzmy o sobie co tylko chcemy. Mogę zacząć-przytaknęłam na ten pomysł-To tak... Jestem uczniem liceum ogólnokształcącego im. Słowackiego. Jestem singlem, który posiada dobrze zgraną paczkę przyjaciół oraz brata. Mieszkam tutaj od dziecka i dorabiam sobie na kieszonkowe w tutejszym Mc' Donald'zie-popatrzył na mnie, a ja zrozumiałam, że teraz moja kolej.

-Jestem... Nie stąd-odparłam-Mieszkałam wcześniej w małej wioseczce w wielkiej rezydencji w lesie. Miałam prywatne nauczanie w domu i mam już skończone liceum. Nie muszę dorabiać. Moja rodzina są milionerami więc tak samo ja-po chwili dostaliśmy nasze kawy, podziękowałam i pijąc ją mówiłam dalej-Nie mam wielu przyjaciół, ale... Moja rodzina jest dość liczna. Mam dwie młodsze siostry i lubię pisać na Wattpadzie.

-Wow...-szepnął patrząc na mnie zdziwiony-Jesteś milionerem?!

-Tak-odparłam ze spokojem rozkoszując się dobrym zapachem expresso-Mam po dziadku ze strony mamy wielki dom zwany "pałacem" i dość duży spadek-zauważyłam jego zdziwioną minę-Coś nie tak?

-Mówisz to tak... Jakby to była normalność i jakbyś mówiła, że zarabiasz tygodniowo po tysiącu-patrzył na mnie nadal z zdziwieniem.

-A nie jest?-sama się zdziwiłam.

-Nie?-sam nie wiedział co odpowiedzieć.

Lekko się z niego zaśmiałam.

Córka DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz