XV|

54 5 3
                                    

Zalgo wyjął nóż, i zanim zdąrzyłam zareagować, on wbił go w ramię Nature. Wydarła się z bólu a z jej oczów poleciały łzy. Zacisnęłam pięści opanowując swoją rządze zabicia go. Nie mogłam zrobić czegoś bez namysłu. Musiałam się pilnować.

Zalgo się wyszczerzył.
-I co teraz? Lou-zadał pytanie retoryczne szczerząc się straszliwie-Jesteś nikim. I nie stanowisz dla mnie żadnego problemu.

Popatrzyłam na niego.
-A to niby czemu?!-w moich żyłach krew się już gotowała.

-Bo-uśmiechnął się jeszcze przeraźliwiej-Straciłaś niektóre walory swojej mocy-zdziwiłam się, co widocznie zauważył-Myślałaś, że pomoge ci z czystych intencji? Sama powiedziałaś, że nie jestem wolontariuszem-zaśmiał się-Nie powiedziałem ci skutków tej mikstury-spojrzał na mnie-Cóż... Przez to, że to wypiłaś, twoja odporność spadła do normalności ludzi. Szybciej się meczysz w posłudze magią a twoje ataki są słabsze.

Teraz w moim mózgu połączyły się wszystkie fakty.
Ostatnio zauważyłam u siebie spadek wytrzymałości w posłudze magią jak i moje zmysły słabiej działały.
Popatrzyłam ze wściekłością na niego.
Nagle też zdałam sobie sprawę, że przyjaźniłam się z jego córką a ta często wypytywała się o różne rzeczy z dziejów rezydencji jak i taktyk oraz naszych normalności życiowych z słabościami, podając powód ciekawości.

-Wszystko planowałeś od roku-syknęłam.

-Oczywiście kochanie!-powiedział z ironią-I jeszcze mi pomogłaś-zaśmiał się-Miałaś własny wkład w to co się tu odbywa.

Machnął dłonią, a ten z podwładnych co trzymał Jeniffer wyjął rewolwer i wycelował w moją siostrę.
Skoczyłam do przodu z kosą. Zamachnęłam się i walnęłam z całej siły nią w dłoń wroga. Wypuścił pistolet a w jego dłoni powstała rana na wylot. Syknął i puścił odruchowo moją siostrę. Złapałam ją pod ramie i odciągnęłam od tamtego na bezpieczną odległość.

-Puszczaj Zalgo Nature!-wykrzyknęłam-Bo inaczej-moją twarz przyozdobił psychiczny uśmiech, a dłoniom zrobiłam umowny ruch przecinania szyji.

Zaśmiał się głośno.
-Myślisz dzieciaku, że mnie pokonasz?! Ha!-zaśmiał się jeszcze głośniej.

-Jeniffer-szepnęłam do siostry-Ja go zaatakuje a ty bierz innych. Uratuj ich.

Przytaknęła głową i odsunęła się trochę ode mnie. Czułam wielką nienawiść do niego, co moja siostra to widocznie zauważyła, dlatego się odsunęła. Byłam jej pod tym kątem wdzięczna. Przy zbyt wielkiej nienawiści, do osób które mi coś zrobiły, czułam tylko chęć mordu i zniszczenia całego świata.

Podniosłam dłoń do góry.
-ODSUŃ SIĘ OD NIEJ!-wykrzyknęłam.

Dookoła Zalgo pojawiły się wielkie, kilkumetrowe fale. Chlusnęły w jego stronę. Ten tylko pstryknął palcami a woda jakby się odbiła od ścian nie robiąc mu krzywdy. Typowe dla demonów wyrzszych rzędów. "Zakrzywienie rzeczywistości"...

Woda chlusnęła na podłogę i część z nich zmieniła się w lodowe kolce pod wpływem mojej kontroli jej temperatury. Druga część zmieniła się w parę utrudniając widoczność.
Uśmiechnęłam się i teleportowałam nad niego z kosą uniesioną nad głowę. Kiedy miało jej ostrze dotrzeć do Zalgo, ten odwrócił się i wysunął rękę. Zmieniła się w wielki kolec i odbiła mój atak. Zaatakował nim używając jak miecza. Musiałam przejść z ataku do obrony co dość nie lubiłam. Omijałam zręcznie jego ataki aż nadażyła się okazja.
Przeteleportowałam się pod granicę drzew polany. Uśmiechnęłam się.

Podniosłam rękę do góry. Dookoła Zalgo pojawiły się noże z wody. Poleciały w szybkim tempie na niego. Zaśmiał się.
-Nie nauczyłaś się niczego!?

Znów pstryknął ale tylko na to czekałam. Woda zmieniła się w ostry lód wyglądający jak noże. Parę z nich się roztrzaskało w powietrzu przez zrobioną "ścianę" tunelu załamanej przestrzeni, w którym się chronił. Lecz i tak wiele z nich przebiło tą powłokę i dosięgło celu. W tamtym miejscu gdzie stał wbiło się kilkanaście wielkich noży z lodu a kurz z ziemi się podniósł. Zrobiło się cicho. Przeraźliwie cicho.

Rozejrzałam się dookoła, lecz nie zobaczylam Zalgo. Jego sługusy stały w osłupieniu. Wiele z przetrzymywanych ludzi z rezy było uwolnionych a inni się uwalniali. Jeniffer pomagała wstać E.J.'owi, który miał przebite obie nogi.
Wszyscy patrzyli w miejsce gdzie trafił mój atak. Każdy zamarł czekając jakby na dalszą część. Odzew od tego demona. Cokolwiek. Lecz... Nic nie nadchodziło. Kurz powoli opadał lecz nadal przez niego nie widziałeś nic. Para wodna też to utrudniała. Podeszła do Nature, która siedziała przerażona.

-Wstawaj Nati-udawałam spokojną-Trzeba ci zabandażować ranę.

-Mhm...-przytaknęła niemrawo.

Pomogłam jej wstać. Siostra się otrzepała lekko z kurzu i złapała za ramię. Podprowadzałam ją właśnie do Jane, gdy coś złapało mnie za prawą kostkę i ją pociągnęło w bardzo mocny sposób. Zawyłam z bólu i odepchnęłam od siebie Nati, tak aby wpadła w ramiona Bena.

-Uciekać!-wydarłam się tylko jeszcze zanim to coś podniosło mnie za staw skokowy do góry.

Czułam jak w nim, kość zeszła ze swojego miejsca. Prawa kostka była moją słabą stroną. Przez częste poddawanie jej urazom stała się bardzo podatna na urazy.

Popatrzyłam przed siebie, prosto w oczy Zalgo. Zmienił postać. Wyglądał jak wielki, czarny smok z czerwonymi ślepiami. Swym kolczastym ogonem trzymał mnie za moją piętę Achillesa.

-Widze że złapałem za dobrą kostkę-zaśmiał się ochryple-I co mi zrobisz teraz robaku?

-PF!-prychnęłam-Słyszałeś o takim jednym księdzu co niedźwiedzia potrafił postrzelić?-zapytałam ironicznie-Więc...-zrobiłam ruch ręką a pojawił się w powietrzu kolec z lodu-WOLE BYĆ TAKIM ROBAKIEM NIŻ NIKIM!

Nie zdążył, a mój atak trafił go w oko. Odruchowo mnie puścił a ja spadłam na ziemię wykręcając lewą rękę w nienaturalny sposób.
Zalgo zmieł się w swoją podstawową forme. Popatrzył na mnie nienawistnie.

-Zajebie cie ty mała zdziro-wysyczał.

-Chyba, że najpierw zabije ciebie!-wykrzyczałam.

Wstałam i ruszylam do ataku z bolącą kostką, czując w sobie wielkie pokłady determinacji. Byłam zdeterminowana aby wygrać.

Mam przecież tylko jedno życie.

Córka DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz