|V

137 12 17
                                    

Następnego dnia miałam zajęcia z Bloodym o walce. Miało to być coś w stylu szkolenia, ponieważ nie miałam własnej broni która by mnie reprezentowała oprócz mocy. Nie zawsze ponoć mogłam mieć możliwość użyć magi więc musiałam coś wybrać ze składziku z bronią i się poduczyć. Trening zaczęliśmy rano. Właśnie chodziliśmy z Bloodym w poszukiwaniu tej broni, gdy telefon Paintera rozbrzmiał sygnałem. Ten spojrzał na wyświetlacz i schował smartfona z powrotem do kieszeni.

-Przepraszam cię Lou ale mam kogoś w terenie na swojej ćwiartce. Zostawiam cie tu tylko na chwile. Ok?-zapytał Bloody na co pokiwałam głową i wyszedł.

Kontynuowałam mój spacer pomiędzy brońmi. Ogółem całe to pomieszczenie było w piwnicy i znajdowało się tu wręcz wszystko! Od broni białej po palną. Pistolety, kastety, rewolwery, tradycyjne noże, katana, szable, scyzoryki, skalpele, bomby dymne i wiele wiele innych, lecz nie umiałam wybrać tego odpowiedniego. Chciałam jednocześnie coś czym łatwo się bronić. Coś co można schować do kieszeni. Miało być oryginalne i bronią białą.

Chodziłam tak rozglądając się na boki. Po pewnym czasie, gdy chciałam już rezygnować, zauważyłam dziwny drąg, który wystawał zza prześcieradła. Podeszłam do tego czegoś i szybkim ruchem zdjęłam z niego prześcieradło.

-Tak to jest to czego szukałam!-wykrzyknęłam w zachwycie.

Tym czymś była kosa.
Miała rzeźbienia w formie mało głębokich wypustek na ostrzu. Pokazywały kształty geometryczne połączone ze sobą. W połowie kija od kosy, drewno zastępował metal i mało widocznym przyciskiem. Nacisnęłam go, a ostrze się bardzo szybko złożyło i schowało razem z drągiem który się skurczył i zmniejszył do wielkości długopisu. Stało się to tak szybko, że umiałam wypowiedzieć tylko:
-Wow...

W tedy zrozumiałam, że to co wzięłam za drewno było jego idelaną repliką a rzeźbienia na ostrzu to linie które oznaczają jak się składa. Zaczęłam sprawdzać go w ten sam sposób. Chowałam ostrze i go rozkładałam. Było mocne i dość oryginalne. Mogło mi służyć do zrobienia między mną a przeciwnikiem przestrzeni jak i do walki z bliska, a kiedy ją złoże, idealnie wpasuje mi się do kieszeni spodni czy bluzy.
Wywijałam tą kosą na prawo i lewo sprawdzając jej zasięg i lekkość. Była o dziwo lekka. Jakby wyważona idealnie dla mnie.

-Hej Lou! Gdzie jesteś?!-przerwał mi analizowanie broni i jej zalet jak i wad głos Paintera za stosami broni.

-Tutaj!-krzyknęłam i pobiegłam w stronę skąd dobiegał głos Bloody'ego.

W biegu nacisnęłam przycisk i kosa się schowała. Miałam pomysł jak go przerazić. Gdy już widziałam Bloody'ego zatrzymałam się na dwa metry z groszem od niego z iście szatańskim uśmiechem. Był tym zdziwiony, bo wcześniej nie zachowywałam się tak.

-Co się stało Lou?-zapytał zdziwiony.

Wyciągnęłam prawą rękę w jego stronę z złożoną kosą. Nacisnęłam guzik i błyskawicznie się rozłożyła, przez co pod jego brodą rozłożyło się ostrze. Było ono niebezpiecznie blisko jego tętnicy szyjnej. Widziałam, że kompletnie się nie spodziewał takiego mojego ruchu, przez co gwałtownie się cofnął, a ja wybuchłam śmiechem składając kosę.

-Ha ha ha! Szkoda, że nie widziałeś swojej miny! Ha ha ha!-nie mogłam opanować swojego śmiechu.

Painter chwilę stał jeszcze nieruchomo ale zaraz potem do mnie dołączył, i razem śmieliśmy się jak opętani.

Time skip

Skończyliśmy cztery godzinny trening i byliśmy zlani potem. Na początku Bloody cały czas ze mną wygrywał, bo nie umiałam się posługiwać nową bronią, lecz im dłużej ćwiczyliśmy, tym udawało mi się coraz lepiej. Teraz leżeliśmy pod ścianą i ledwo dyszeliśmy.

-Dobra jesteś-odparł Bloody podając mi butelkę z wodą.

Odkorkowałam butelkę i nalałam sobie wody do ust.
"-Tak, tego potrzebowałam"-mruknęłam do siebie w myślach.

-To co? Na dzisiaj koniec?-zapytałam z cichą nadzieją.

-Tak-powiedział no co się szeroko uśmiechnęłam.

Nagle drzwi do sali treningowej otworzyły się z hukiem i przez nie wleciał wysoki mężczyzna z białą skórą i bez twarzy. Miał na sobie modny, miodowy sweter i dżinsowe spodnie, a na twarzy okulary.

-Lou! Wszędzie cię szukałem-jak zwykle. Wuj Trenderman-Mam dla ciebie nowe ciuchy, ponieważ powinnaś wyglądać strasznie w czasie pracy, a przy okazji wyrosłaś z poprzednich co nie?-zaśmiałam się.

-Jak ty mnie wujku dobrze znasz-odparłam i wstałam-Dobra. To do zobaczenia Bloody!-powiedziałam do malarza.

-Cześć i nie daj się zakopać w szmatach!-zażartował se.

-Jasne. Będę się trzymać powierzchni-i poszłam z wujkiem do mojego pokoju.

Czekało już na mnie tam mnóstwo wieszaków z ciuchami. Wiedziałam, że tak będzie, więc od razu zabrałam się na wybieranie.
Po chwili miałam swój look do brudnej roboty.
Jasno brązowa bluza z czarnymi paskami bez suwaka z dużym kapturem plus kare dżinsy z dziurami sięgające do kostek oraz tego samego koloru sneakersy. Dla dodatku wzięłam też granatowy szalik i czarną kurtkę dżinsową. Na dłonie wzięłam tego koloru rękawiczki bez placówki a ostatnim dodatkiem była maska "chirurgiczna" tak jak rękawiczki kare.

Time skip

-To pa wujku!-pożegnałam się i zamykałam drzwi.

Odetchnęłam z ulgą i padłam na łóżko. Nie to, że nie lubiłam wujka Trendera, sle te wszystkie przymiarki mnie bardzo męczą. Niestety dałam się zakopać w szmatach. Heh... Jedyne o czym marzyłam w tamtym momencie to o pysznej cappuccino z belgijską czekoladą i spienionym mlekiem w którego powkładano małe pianki.

Time skip

Minęło jedenaście dni od przyjazdu do rezydencji. Stałam właśnie pod drzwiami do taty gabinetu.
Przed przyjściem tam musiałam spławić Jeffa, który ostatnio zbyt dziwnie się zachowywał. Cały czas chciał być przy mnie, a zaczynało mnie to wnerwiać. Chciał on wiedzieć co robię, co się ze mną dzieje czy gdzie jestem.
Zrobiłam wdech i wydech i zapukałam do drzwi.

-Proszę-usłyszałam głos ojca za nich i weszłam do środka.

-Hej tato mam pytanie-zaczęłam prosto z mostu bo nie chciałam owijać w bawełnę.

-Jakie?-zapytał grzebiąc w papierach i coś uzupełniając.

-Jak dojść do miasta?-walnęłam.

-Nie pójdziesz-odparł nawet na mnie nie spoglądając.

Zmarszczyłam brwi.
-Czemu?

-Dobrze wiesz, że nie masz źrenic czy tęczówek, a ludzie to nie mające magi w sobie istoty. Nie są przyzwyczajeni do widoku takiej osoby-niestety miał racje-Jesteś demonem, więc nie możesz.

-Ale mogę założyć okulary. Nie będzie widać moich oczu-chciałam walczyć o swoje.

-Nie-walnął pięścią w stół tak, że wiele papierów wyleciało w powietrze.

-Czemu?!-wkurzyłam się także.

-POWIEDZIAŁEM!-wykrzyknął-DO RZADNEGO MIASTA NIE MASZ PRAWA WSTĘPU I NIE OBCHODZI MNIE TO, ŻE CHCESZ!

-TO NIE WYJAŚNIA!!!!!!-też podniosłam głos.

-WYJAŚNIA!!-wstał ze swojego miejsca.

Miałam go dość. Zawsze tylko nie! Obiecałam sobie, że znajdę sposób aby wyjść na miasto! I takiej obietnicy nie mam zamiaru łamać.

Odwróciłam się na pięcie się i wybiegłam z gabinetu. Biegłam do drzwi wyjściowych z łzami w oczach. Wujkowie próbowali mnie zatrzymać. Ale za późno. Wybiegłam.

Córka DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz