X|||

48 6 2
                                    

Minęło parę dni a ja byłam zmęczona. Spacerowałam z tą bandą po bagnach, torfach, górach piaskowych zrobionych przez lodowiec, po ruinach domu Wedla oraz starego szpitalu psychiatrycznego, gdzie wymordowali Niemcy wiele dzieci żydowskich i pochowali na pobliskim terenie. Byłam w szpitalu przecigruźliczym, który wyglądał jak pałac z fontanną i wieloma domami dookoła. Widziałam obrazy tutejszych malarzy jak i fotografie. Widziałam po prostu wiele ale nie wszystko, bo tego dnia mieliśmy jechać do zamku w Wielkim.
Stałam przy lustrze i ogarniałam wygląd moich włosów. Miałam włączony wyświetlacz na zdjęciu, które przedstawiało jak zrobić krok po kroku daną fryzurę, lecz los chciał aby było ciekawie.

-LOU!!!!!!!!!!!-usłuszałam krzyk obok siebie i szybko odskoczyłam jak poparzona ale się poślizgnęłam i upadłam na podłogę.

Rozejrzałam się dookoła. Nikogo oprócz mnie w mojej łazience nie było. Wstałam chwiejnie i spojrzałam na telefon i już wiedziałam kto sprawcą tego wszystkiego.
W ekranie mojego telefonu stał mały dzieciak ubrany na zielono z blond włosami. Miał takiego maindfucka na twarzy i nie wiedział co się właściwie stało.
Popatrzyłam na moje odbicie w lustrze i się załamałam. Próbowałam tą fryzurę robić przez półgodziny! A teraz... Była zniszczona doszczętnie!
Popatrzyłam się z wkurwem na Bena.

-Lepiej abyś miał krasnalu ogrodowy powód aby mnie straszyć i nachodzić-wysyczałam.

-Proszę cie o pomoc powiedział wręcz błagalnym głosem.

Zdziwiłam się. Westchnęłam i zrobiłam ruch dłoniom aby wyszedł z telefonu. Po chwili skumał i wyskoczył z niego jak królik z kapelusza. Usiadł na koszu na pranie a ja oparłam się o umywalkę wyłączając telefon.

-No to proszę. Mów-odparłam.

-No bo...-jego policzki przybrały czerwony kolor-Zakochany jestem... I chcę abyś mi pomogła.

-Hm?-przechyliłam głowę w bok-Najpierw powiedz w kim.

-Mhm...-popatrzył w podłogę-Tą osobą jest...-zrobił wdech i wydech-Nature.

Zadziwił mnie. Popatrzyłam na niego. Czekał na moją odpowiedź. Podeszłam do niego i usiadłam obok.

-Co tak dokładnie chcesz?-zapytałam.

-Pomocy-popatrzył się na mnie jak na ostatnią deskę ratunku-Jak zbliżyć się do Natiś?

Zaczęłam myśleć na głos:
-To dobre pytanie. Nati jest tak samo jak ja i Janiffer otaku. Kocha przyrodę oraz słodkie rzeczy. Lubi grać w Simsy i być w centrum uwagi. Możesz się spróbować do niej zbliżyć powierzając jej swoją uwagę i cierpliwość.

-Dzięki!-wykrzyknął i wypadł z pomieszczenia.

Uśmiechnęłam się i popatrzyłam w lustro. Czarna bluza, granatowe jeansy oraz czerwone trampki. Skrzywiłam się na mój wygląd i podeszłam do lustra. Związałam włosy w kucyk, zakładając kosmyki za uszy oraz parę pasemek na oko. Wzięłam czarną czapkę z daszkiem i założyłam ją na głowę, plus srebrne kolczyki koła do uszów. Wzięłam paletę z cieniami do oczów i lekko się pomalowałam. Popatrzyłam na siebie jeszcze raz.
Wyglądałam już o wiele lepiej.
Przeszłam do pokoju i zabrałam torebkę z aparatem. Miałam nadzieję, na piękne widoki.

Time skip

Chodziłam razem z paczką po alejkach ogrodu zamkowego. Wszędzie było zielono i bujnie a alejki wiły się bez końca. Po prawej stronie miałam widok na wielkie jezioro w którym odbijało się słońce. Jego refleksy dobiegały na moją twarz
Popatrzyłam na moich towarzyszy. Roześmiani, pełni wigoru, odważnie szli przez świat. Zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek oni popadli w depresje, bo przez ich postawę, doszłam do wniosku, że nie. Ale może byli aż takimi aktorami? Nie miałam pojęcia. Ich aura oddziaływała na mnie kojąco mimo iż miałam nieład w duszy a na przedramionach blizny, których się nie wstydziłam.

-Lou?-usłyszałam od strony Niny-Coś się stało?

Spojrzałam na nią.
-Nie. Skąd takie przypuszczenie?-zdziwiłam się.

-No bo... My tak rozmawiamy a ty jak szara myszka-powiedziała i zrównała się z moim krokiem.

-Em...-uśmiechnęłam się niepewnie-Przepraszam. Zatopiłam się w swoich myślach.

-Nie masz za co-obdarzyła mnie swym równym i pełnym uśmiechem-A o czym myślałaś? Jeśli wiedzieć mogę.

-Em...-zastanowiłam się-Myślałam nad... Waszą aurą...

-Aurą?-widocznie nie zrozumiała o czym mówiłam.

-Chodzi mi, że... Jesteście pełni wigoru, odwagi, szczęścia i luzu. Roztaczacie to wokół siebie. Zastanawiam się, czy wy macie jakieś zmartwienia. Depresje. Czy tak udajecie. Jak u was z problemami i tym podobne-zaczęłam objaśniać ale w tym najlepsza nie byłam.

-Aaaa... O to ci chodzi!-dopiero zrozumiała-Cóż...-popatrzyła na resztę, zajętą rozmowami i śmiechem-Mamy swoje zmartwienia. Większe. Mniejsze. Key i Grey mają matkę alkoholiczkę i opiekują się sobą nawzajem. Han jest bogaczem ale jego rodzice poświęcają uwagę tylko pracy. Ma tak od dziecka. Maja jest beztroska lecz była w podstawówce gnębiona i się cięła biorąc narkotyki. Lara ma problemy z okiełznaniem emocji jak ich pokazywaniem. A ja... Cóż... Jestem sierotą ale dzięki myśleniu pozytywnym się jakoś jeszcze trzymam.

-...-nie wiedziałam co odpowiedzieć-Przepraszam...

-Za co?-zdziwiła się.

-Nie powinnam pytać-popatrzyłam się w asfaltową alejkę.

-Nie. To normalne-uśmiechnęła się-Każdy z nas ma problemy. Większe, mniejsze, lecz to od nas zależy, jak na nas oddziaływują-uśmiechnęła się-Lecz mimo tych zmartwień. Czasami trzeba się uśmiechnąć. Trzeba iść dalej z podniesioną głową i pokazać światu, że możemy być silni.

Popatrzyłam się na nią. Przez swój wzrost i sposób mówienia, wydawała się młodsza ode mnie o rok czy dwa, a jednak... Miała racje. I to wielką...
Uśmiechnęłam się do niej.

-Dzięki-odparłam.

-Nie ma za co-odpowiedziała i mnie przytuliła.

Przytuliłam ją także. Czułam jakikolwiek spokój w duszy. Ten, którego od dawna nie czułam. W tamtym momencie postanowiłam, że będę tak jak ona powiedziała. Iść przed siebie z podniesioną głową.

Nagle przez ciepło, które wcześniej panowało, przeszedł chłód. Zimno niesione z wiatrem. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że lato się kończy.

Córka DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz