X

65 6 5
                                    

-Zostaw ją!-usłyszałam krzyk za sobą.

Nie zdążyłam się odwrócić, a ktoś podbiegł do Liu. Zauważyłam tylko czarno biały strój zanim L.J. wepchnął Liu cukierki do buzi.

-L.J.!!!! CO TY ROBISZ?!-wykrzyknęłam.

-Ratuje cię od zboczeńca-powiedział dumny.

Popatrzyłam się na Liu. Był cały zielonu i zaczął się krztusić. Po chwili gdzieś pobiegł. Zmartwiłam się bardzo, bo nie miałam pojęcia który akurat dał mu cukierek i czy nie jest szkodliwy dla zdrowia. Ma ich widocznie zbyt dużo.
Chciałam już pobiec za Liu ale poczułam na ramieniu uścisk.

-Gdzie idziesz Lou?-zapytał L.J. smutno.
Odwróciłam się do niego.

-Zobaczyć co jest z Liu. Nie można go tak traktować L.J. On mnie zabrał na przechadzkę aby mnie przeprosić za brata-powiedziałam na jednym wydechu z lekkim wkurwem.

-...-zaniemówił. Nie wiedział co powiedzieć. Szkoda mi się go zrobiło. Chciał dobrze ale wyszło jak wyszło. Podeszłam do niego.

-Ale i tak dziękuje, że się o mnie martwisz-uśmiechnęłam sié pokrzepiająco-Lecz następnym razem rozpoznaj bardziej sytuację. Dobra?

-Mhm...-był jeszcze załamany.

-Ale się nie smuć-daję rękę na jego policzek przez co on się na mnie momentalnie popatrzył z lekkim rumieńcem.

-D-dobrze-potwierdził zszokowany.

Odwróciłam się i zaczęłam iść prosto szukając naszej sierotki. Musiałam także wszystko sobie poukładać. Jeff się dziwnie zachowuje. Tak samo Liu i L.J... Nir rozumiałam ich.
Szłam prosto aż nagle usłyszałam szum. Lekki, który od razu rozpoznałam. Była to woda! Biegłam w tamtą stronę aż nie stanęłam na brzegu. Było to jezioro, o którym mówił Liu, ale jego tu nie było.
Woda była ogromna i głęboka, a dzięki drzewom go otaczających, zyskiwał dość osobliwy urok.
Podeszłam do migoczącej tafli jeziora i usiadłam na jego brzegu. Wsłuchałam się, co szepcze woda. Niosła wiele historii i pięknie śpiewała swym szumem, co mnie to uspokajało. Było to jak wielka orkiestra składająca się z każdej kropli i podmuchu wiatru. Podświadomie zaczęłam śpiewać dobrze znaną mi piosenkę.

-Often...
I am upset
That I cannot fall in love but I guess-śpiewałam lekko-This avoids the stress of falling out of it
Are you tired of me yet?
I'm a little sick right now but
I swear When
I'm ready
I will fly us out of here
Ooooo,
I'll cut my hair
Ooooo,
To make you stare
Ooooo,
I'll hide my chest
And I'll figure out a way to get us out of here
Ooooo, Ooooo, Ooooo, Ooooo
Turn off your porcelain face,
I can't really think right now and this place...-śpiewałam tak, ale ktoś mi przerwał.

-Pięknie śpiewasz Lou...-usłyszałam za sobą czyjś łagodny głos.

Odwróciłam się szybko i spojrzałam w górę na twarz Ticciego Toby'ego którą rozpromieniał uśmiech. Miał zsunięte gogle na czoło a chustę pod brodą.

-O hej-przywitałam się a moją twarz zalał lekki rumieniec-To słyszałeś...

-Tak-powiedział i usiadł obok mnie-Często tak śpiewasz?

-Heh... Tak. Lubię śpiewać, a ten szum przypomniał mi pewną piosenkę-popatrzyłam się w jezioro rozkoszując się promieniami słońca.

-Jest ona bardzo ładna i spokojna-popatrzył się na mnie im i uśmiechnął-Tak jak ty.

-Dzięki. To miłe-zarumieniłam się znów lekko.

-Nie ma za co-odparł.

Siedzieliśmy w ciszy. Nie takiej "no comfort". Była ona spokojna i przyjemna. Wiatr bawił się kosmykami mych włosów. Słońce raziło moją twarz. A chmury wolno płynęły po niebie.
Nagle ciszę rozbrzmiało charakterystyczne powiadomienie. Popatrzyłam na wyświetlacz i się lekko uśmiechnęłam. Wattpad. Znów ktoś dał komentarz pod książką. Zawsze się cieszyłam, gdy dostawałam takie powiadomienia, było to dość miłe.
Uśmiechnęłam się i kliknęłam w powiadomienie czytając komentarz.

-Co to?-zapytał Toby widząc moją radosną minę i zaglądając przez ramię.

-To nic takiego-pokazałam mu komentarz-Tylko Wattpad.

-Um.. Ok? A co to Watt... Coś tam-zapytał zmieszany.

-Nie wiesz co to Wattpad?!-zdziwiłam się i odskoczyłam od niego na 2 metry z przestrachem.

-A to coś wielkiego? Bo nawet o tym nie słyszałem-odparł z niewinną miną.

-JESTEŚ W MOIM WIEKU CO JA, A NIE WIESZ?!!-ja zdziwiona i przerażona-GDZIE TY BYŁEŚ CZŁOWIEKU?!!!!!?!!!!!! PRZEZ PARĘ LAT?!

-Em... Tutaj?-powiedział z zakłopotaniem.

-...-zrobiłam wdech i wydech-Wattpad to apka w której piszesz książki. Masz społeczność i w ogóle. I ludzie, którzy tam piszą to najczęściej osoby z: depresją, myślami samobójczymi, sfiksowane fanki, tnące się osoby czy masochistki.

-Aaaaaaahhhhhaaaaaaa...-miał minę mówiącą, że nie rozumie.

-Rozumiesz?-wolałam się zapytać.

-Nie. '^^-zrobiłam faceplam.

-Wytłumaczyłam a ty nadal nie rozumiesz?

-Nie.

-Ehhh... Wattpad to... BIBLIOTEKA tylko w TELEFONIE lub LAPTOPIE. Możesz tam dawać własne książki.

-Już kumam! Czyli to coś co mamy w wieżyczce tylko w telefonie!-widać skapował.

-TAK!!!!-powiedziałam załamana.

-Dzięki Lou, że mi to wytłumaczyłaś-uśmiechnął się.

-Ehhh....-znów spokojnie siedziałam i wpatrywałam się w wodę.

-A mam pytanie?-zapytał.

-Jakie?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-No bo... Ty masz moc wody. Możesz coś pokazać?-zapytał z uśmiechem.

-No dobra-odpowiedziałam ze stoickim głosem i skierowałam swe dłonie w stronę jeziora.

Woda zaczęła w tamtym miejscu formować kształty. Podniosłam ją nad jezioro i odcięłam do niego dostęp. Zaczęłam robić powolne ruchy dłońmi aż uformował się ptak z wody, który zaczął latać nad jeziorem. To było niesamowite, lecz nie trfało wiecznie, bo w pewnym momencie puściłam to i spadła woda do jeziora.

-I jak?-zapytałam spoglądając na niego.

-GENIALNE!!!!!!!-wykrzyknął a ja się uśmiechnęłam po czym spojrzałam na godzinę.

-Ale ten czas leci. Zaraz obiad!-wstałam-Wracamy?

-Jasne-uśmiechnął się i także wstał. Po chwili zmierzaliśmy już do rezydencji.

Córka DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz