Susanna

2.9K 100 4
                                    


Podążam w kierunku biura, wyczuwam za sobą przyjemną woń Federico, więc dobrze wiem, że podąża tuż za mną. Nie chcę się teraz do niego odzywać, bo wiem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.

Z rozmachem otwieram drzwi od gabinetu Federico. Szybko wchodzę do środka i od razu zajmuje miejsce na przeciwko biurka.

-Rozgość się. - mówi przekąsem Federico.

-Uwierz nie chcesz jeszcze bardziej mnie denerwować. - warczę do niego. - Więc z łaski swojej zajmij miejsce i zacznij gadać! - Im więcej mówię tym bardziej krzyczę na niego.

-Uspokój się Mia Amore. - mówi to podając mi szklankę z bursztynowym płynem. - Masz to może się przydać.

Odbieram od niego szklankę i biorę duży łyk. Alkohol przyjemnie piecze mnie w przełyk, delikatnie mnie uspokajająco. Federico zajmuje miejsce za biurkiem i otwiera jedną z górnych szuflad. Wyjmuje z niej brązową teczkę i kładzie ją przede mną.

-Dobrze, zacznijmy od początku. - mówi do mnie.

Wyciąga z teczki pierwszy dokument który okazuje się aktem urodzenia. Sprostowanie. Moim aktem urodzenia.

-Nazywasz się Susanna Rossi, urodziłaś się 30 września 1990 roku w niewielkiej miejscowości Iseo na południu Włoch. - mówiąc to pokazuje mi dokument poświadczający to. - Twoimi rodzicami byli Emiliano i Bianca Rossi.

-Znasz moich rodziców? - pytam się, patrząc na niego z nadzieja.

-Niestety ale nie. Zmarli kilka dni po twoich narodzinach. -w moich oczach pojawiają się łzy. - Zginęli po to byś ty mogła żyć. - dodaje ocierając wierzchem dłoni moje policzki.- Mia Amore chcesz przerwy?

-Nie! - Krzyczę.- Przepraszam... Nie.. Nie potrzebuję.

-Wiem, że nie spodziewałaś się otrzymać takie informacje, ale jest jeszcze kilka rzeczy które musisz wiedzieć. - patrzy na mnie uważnie. - Twoi rodzice zginęli z mojego powodu.-

-Co?. O czym ty mówisz ? - patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami. - Ile miałeś wtedy lat ? Pięć? Przecież to niemożliwe, żeby zginęli z twojej ręki.

-Pamiętasz jak kiedyś ci mówiłem, że moja rodzina ma pewne zasady? - pyta się wpatrując się w szklankę . - Twoja również je miała. W momencie gdy twoja matka zaszła w ciążę i okazało się, że będzie to dziewczynka wybrano ci już narzeczonego.

-Co? - powtarzam się znowu.- Jak to wybrano mi narzeczonego? Co to jest? Średniowiecze? - prycham

-Wiem, że ciężko ci zaakceptować to, ale takie są zasady w famiglia. Kobieta nie ma prawa wyboru.

-Dobrze, zatem miałam narzeczonego. - praktycznie wypluwam to słowo.- Ale nadal nie rozumiem jaki wpływ miałeś na śmierć moich rodziców?.-

-Rodzinie Giorgio nie spodobał się kandydat jakiego ci wybrano. - tłumacz.- Widzieli na jego miejscu swojego syna. Famiglia stwierdziła, że wybór jest odpowiedni i odrzucili ich wniosek.- dodaje.- Napędzani złością Giorgio postanowili, że żadna rodzina nie będzie cię mieć. Twoja matka bardzo dobrze ukrywała fakt w którym miesiącu ciąży jest, dlatego nikt nie zdawał sobie sprawy, że już się urodziłaś. Rodzice chcąc cię chronić przed gniewem Giorgio zostawili cię w szpitalu, a sami udali się do swojej posiadłości. -przerywa żeby napić się Burbonu. - Tam ich dopadli i zabili. A o tobie wiedziała tylko jedna osoba, która skutecznie ukryła cię w domu dziecka i pilnowała by nikt nigdy cię nie adoptował.

-Ohh, dobrze. - mówię to będąc w szoku jak potoczyło się moje życie. - Ale jaki udział miałeś ty w....- nagle dociera do mnie kim miał być dla mnie Federico.

Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć. On wiedział! Od początku wiedział kim jestem i kim on jest dla mnie. Wszystko zataił.

-Tak Mia Amore, jestem twoim narzeczonym. - mówi to wstając z fotela. - Byłem nim wcześniej i jestem nim teraz. 

famiglia - rodzina

Hello,

Jakoś dzisiaj dobrze mi się pisze :).  Piszcie co sądzicie. :)

Ciao!


FedericoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz