Szkoła szybko się skończyła i zaczęły się wakacje. Czyli w moim przypadku budzenie się o trzynastej jedzenie obiadu pojechanie do znajomych spędzenie tak całego dnia i powrót do domu. To była moja rutyna. Jedyne co się zmieniało to u kogo byłam. Mieliśmy nawet ustalony grafik. Poniedziałek - Piotrek, Wtorek - Adam, Środa - Ruda, Czwartek - Alek, Piątek - Ja, a w weekend spotykaliśmy się na mieście, albo wszyscy zostawali w domach. Lecz dwa dni w lipcu były inne.
21 i 28 lipca.
Były one inne niż reszta. Albowiem były to moje urodziny i największa impreza w mieście. Urodziny Marty. Są dokładnie takie same jak Alka, tylko że większe. Specjalnie wynajęty klub, alkohol, narkotyki i inne substancje, o których wolałabym nie wiedzieć.
Dużo osób pewnie nie wie, że na jej urodzinach są siódmoklasiści. Zakładam, że 20% na jej urodzinach nawet jej nie zna.
Lecz kiedy przyszedł już 21 lipca, zaprosiłam znajomych do siebie na podwórko wieczorem, w spokojnej atmosferze porozmawiać i zjeść pizze. I tak też było.
Adam I Piotrek zjawili się o 17:10. A Ruda i Alek o 17:50. Mówiłam juz, że moi znajomi zawsze się spóźniają. Zamówiliśmy pizze na 19:00. Jak przyjechała zjedliśmy ją i zaczęliśmy rozmawiać. Było naprawdę przyjemnie. Ale kiedy czas na bycie ze znajomymi się skończył, musieli pojechać do domu. Oczywiście na koniec każdy dostał zaproszenie na urodziny Rudej. Chociaż w cale nie musiała tego robić bo i tak byśmy przyszli. Kiedy kładłam się spać naprawdę byłam zadowolona. Spędziłam czas ze znajomymi. Widzę się z nimi codziennie ale to nam nie przeszkadza. Jesteśmy jak głupi i głupszy tylko, że w piątkę.
★★★
Liczę na jakieś ciekawe komentarze z propozycją
CZYTASZ
„Koleżanki" z klasy
ContoIdk co pisze ale będzie zajebiste *DYSTANS* JAK KTOŚ TO PRZECZYTA TO SIE CHYBA POPLACZE