ᵗᵃᵏᵉ ʸᵒᵘ ᵈᵃᶰᶜᶤᶰᵍ|ᵃˑᵃˡᵇᵒᶰ×ᵐˑᵛᵉʳˢᵗᵃᵖᵖᵉᶰ

409 19 6
                                    

       Piątkowe popołudnie nie było może najlepszym momentem na drzemkę. Ba, było multum innych rzeczy, które mogli teraz robić, ale nie, bo wielce szanowny Alex czcigodny pan i władca Albon musiał iść spać!

       Verstappen westchnął ze zrezygnowaniem. Cały jego misterny plan na wieczór gier planszowych poszedł w niepamięć.

       Cała złość minęła mu jednak wraz z momentem przekroczenia drzwi pokoju gościnnego, w którym zasnął Albon. 

        Holender zmierzył go wzrokiem.

       Kilka przydługich, ciemnych kosmyków opadało na jego śniade czoło. Na twarzy malował mu się wręcz stoicki spokój, kąciki ust uniesione były w delikatnym uśmiechu.

       Rozrzewiony tym widokiem Holender ograniczył swoje obcesowe plany na obudzenie chłopaka, zamiast tego składając aksamitnego buziaka na jego czole.

       Ostatecznie zajął miejsce tuż obok Albona, dając mu dostatecznie wypocząć. 

       Pozwolił mu również opleść swoje ciało rękoma, przerzucić nogę przez swoje biodro i oprzeć głowę na swojej klatce. 

       I gdy już sam przysypiał, został rozbudzony przez Alexa, który z głośnym ziewnięciem przetarł oczy pięśćmi.

       — Hej, kochanie — uśmiechnął się Verstappen.

       Chłopak odwzajemnił uśmiech, przeciągając się.

       I tym razem już nic nie mogło powtrzymać Holendra przed wypełnieniem swojego wysublimowanego planu.

       — Max! — pisnął roześmiany Taj, próbując wyrwać się z uścisku młodszego kolegi.

       Ten jednak, niewiele robiąc sobie z krzyków chłopaka, tulił go do swojej klatki, trzymając pod kolanami.

      — Dokąd idziesz? Max, jest zimno!

       I mimo próśb, gróźb, krzyku i szarpaniny, Albon został wyciągnięty na sam środek przydomowego ogrodu Maxa.

       Postawił go na trawie. 

      Gdy tylko bose stopy wyższego mężczyzny dotknęły mokrej trawy, ten poślizgnął się, lądując na ziemi.

       — Moja dupa! — jęknął żałośnie, wywołując salwę śmiechu ze strony Verstappena.

       I choć irracjonalne było siedzenie na dworze w taką pogodę, Holender po prostu podniósł Taja i odgarniając z twarzy mokre od deszczu włosy stanął na palcach, otaksował wzrokiem twarz ukochanego, na którą padała łuna księżyca czyniąc ją piękniejszą, niż Max kiedykolwiek śmiał sądzić.

       I po kilku delikatnych muśnięciach warg, znów stanął na ziemi w pewnej odległości od kochanka, wyciągając doń dłoń.

       — Pozwól mi wziąć cię do tańca.



***

natala_f1 wszystkiego najlepszego Alexiku nasz<3

Dużo zdrowia kochanie, szczęścia, dobrych ocenek, super przyjaciół, szczęścia  z Nikitą hehehe nooo i żeby dobrze szło Albonowi w dtmie!

NO I NIE SKŁAMAŁAM, BO PYTAŁAŚ CZY KSIĄŻKĘ PISZĘ, A JA SHOTA PISAŁAM!

I podziękowania dla poteznycypek za sprawdzenie mi shota<3

one shots | formulaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz