ˢᶜʰᶤᶻᵒᵖʰʳᵉᶰᶤᵃ|ᵐˑˢᶜʰᵘᵐᵃᶜʰᵉʳ × ᵈˑˢᶜʰᵘᵐᵃᶜʰᵉʳ

573 22 43
                                    

       Bałem się.

       Ciemność, samotność, hałas... To wszystko mnie przerażało. Od dzieciaka, ale z wiekiem coraz bardziej. Nienawidziłem tego, że jestem sam. Dlatego tak bardzo lubiłem jeździć do wujka. Byłeś tam. Jako jedyny wiedziałeś, bo tylko tobie ufałem. Nie byłeś jak inni, nie byłeś jak ci źli ludzie, co przychodzili co noc. W ogóle, oni chyba się ciebie bali! Jak spałeś ze mną w łóżku, to prawie w ogóle się nie zjawiali. Ale później powiedzieli, że jesteśmy za duzi i nie możemy spać razem. Płakałem, krzyczałem, błagałem, a rodzice mi nie pozwalali. Ale ty byłeś kochany i przychodziłeś jak było bardzo późno i ciemno. Z tobą prawie w ogóle się nie bałem.

        Ale potem poszedłeś do Premy i już nie zostawałeś przy mnie. Za to byli oni. Ci dziwni ludzie. Nienawidzę ich! Przychodzili co noc, mówili niemiłe rzeczy. O tobie też. Mówili, że mnie nie lubisz i że już do mnie nie wrócisz. A ty obiecywałeś, że wrócisz!

       Ale nie wracałeś. Myślałem, że oni mieli rację, że o mnie zapomniałeś. Przychodzili częściej, mówili więcej brzydkich rzeczy... Oni mi chcieli zrobić krzywdę!

       Powiedziałem nawet tacie, że ja chcę jechać do ciebie, ale mi nie pozwolił! Nie wiem, czy kiedykolwiek płakałem równie mocno, co wtedy. On nie rozumiał, dlaczego mi tak zależy, więc mu opowiedziałem. O tych głupich ludziach, którzy do mnie mówią. O tym, że chcą mi coś zrobić. O tym, że w telewizji pani o mnie mówiła, a ja nie chciałem! Myślałem, że jak mu powiem, to coś zrobi i będziesz ze mną...

       A on zamiast do ciebie, zabrał mnie do lekarza! Było okropnie! Ci wszyscy w białych fartuchach, oni chcieli zadać mi ból. Naprawdę! I pytali o ciebie. Dużo pytali. A ja im mówiłem. I zadziałało! Przyjechałeś kilka dni później, mówiąc, że jest przerwa zimowa. Nie wiedziałem, o co ci chodzi, ale się cieszyłem, bo byłeś! I teraz też jesteś, od jakiegoś miesiąca. Nie zostawiłeś mnie jak wtedy.

       - Mick! Mick, nie śpij, Mick!

       - C-co? - obudziłeś się. W końcu.

       Przytuliłem się do ciebie, bo oni się ciebie bali i wiedziałem, że z tobą mi nic nie zrobią.

       - Mick, oni tu są, przyszli po mnie! Chcą mi zrobić krzywdę! Pomocy... Co to jest za hałas?

       - Nikogo tu nie ma... - przetarłeś twarz, zapalając lampkę.

       Lubiłem twoją twarz. Była śliczna.

       - Jest... Mick! - wskoczyłem na ciebie, przylegając swoim ciałem do twojego.

       Jęknąłeś coś, ale ja nie chciałem ci zrobić krzywdy!

       - Mick, ktoś jest za oknem... - szepnąłem, kuląc się.

       - David... Nie bój się.

       - On chce mi coś zrobić. On mi cię zabierze!

       - Cichutko... Nikt cię nie skrzywdzi. Jestem z tobą, jasne?

       Całowałeś mnie we włosy, co chwila powtarzając, że wszystko jest w porządku. Wiesz, że oni poszli? Znowu ich wystraszyłeś! Dlatego następnego dnia nie kłóciłem się, gdy zabrałeś mnie do ludzi w białych fartuchach. Jesteś moim bohaterem, Mick! I chciałem ci to powiedzieć, ale zasnąłem...

*
Jakby, przepraszam za to


one shots | formulaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz