Rozdział 13

394 24 3
                                    

Pov. Carla

Pierwsze co byłam w stanie zarejestrować to dźwięk pikania docierający do moich uszu. Otworzyłam ociężale oczy, po czym znowu je zamknęłam, ponieważ poraziły mnie promienie słoneczne padające centralnie na moją twarz.

Po chwili mogłam już spokojnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Białe ściany, jedno łóżko, dużo sprzętu, widok z okna na morze.

Chyba kiedyś już to przerabiałam.

Podniosłam się na łokciach do pozycji siedzącej i przetarłam dłonią twarz. W tym momencie wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie jak piorun. Odruchowo zakryłam usta dłonią, nie dowierzając w to, co się stało, co prawda emocje już ze mnie zeszły, ale poczucie winy pozostało.

Cały czas miałam wrażenie, że coś mi umknęło. Że jedna sprawa została niedokończona, lecz nie miałam czasu się nad tym rozwodzić. Na pewno później sobie przypomnę.

Wstałam z łóżka, uprzednio odłączając wszystkie kabelki od mojego ciała i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie wiedząc, kiedy zaczęłam biec przez ten labirynt korytarzy, nie zwracając uwagi na otoczenie, po prostu chciałam się jak najszybciej stąd wydostać. Kiedy w końcu dotarłam do windy, stanęłam do niej przodem i zaczęłam masowo wciskać przycisk.

- A ty gdzie się wybierasz ? - padło pytanie.

- Jak najdalej stąd - odparłam szybko, niewiele myśląc.

Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie co się tak właściwie dzieje. Moja ręka zawisła na chwile w powietrzu, po czym ją delikatnie opuściłam i powolnym ruchem odwróciłam się do osoby zadającej pytanie. Wtedy zauważyłam całą drużynę rozproszoną po salonie wpatrujących się prosto na mnie. Wciągnęłam delikatnie powietrze. Mówiłam coś o ochłonięciu ? - To cofam to. Serce zaczęło mi walić dwa razy szybciej i na dodatek nie wiedziałam co ze sobą zrobić...

- To proste Carlo wiać gdzie pieprz rośnie - odparła moja samo zachowawczość.

- Do Egiptu ? - to za daleko... - żachnął mój zdrowy rozsądek.

Miałam wrażenie, że stoję tak godziny, a nawet dni. Trochę tak jak by czas się zatrzymał.

- Nie wyjdziesz stąd, dopóki wszystkiego nam nie wyjaśnisz - powiedział Fury.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na ich ubiór. Wszyscy w czerni. To oznaczało tylko jedno.

Przeleciałam wzrokiem po wszystkich i z całej siły próbowałam się nie rozkleić.

Usłyszałam cichy bieg i odwróciłam się w stronę korytarza, po chwili za rogu wybiegł trzylatek, jak tylko mnie zobaczył, podbiegł i przytulił, znaczy uczepił się mojej nogi, spoglądał na mnie zadzierając głowę w górę.

Czułam, że nie tylko mnie to zdziwiło, lecz nie miałam siły spojrzeć na resztę, która prawdopodobnie mordowała mnie wzrokiem.

- Baldzo fajnie ze ciocia się obudzila - oznajmił. - Na rączki - powiedział chwile później, wyciągając obie kończyny w moją stronę.

- Idź do taty skarbie, na pewno włączy ci jakąś fajną bajkę - zmusiłam się do uśmiechu i puściłam mu oczko.

On natychmiast się uśmiechnął i puścił moją nogę. Obserwowałam jak zaczął biec w stronę Furego.

W pewnym momencie potknął się o róg dywanu i upadając na ziemie, złapał się obrusu, który trochę zamortyzował mu upadek. Pociągając obrus w dół przechyliła się też spora doniczka, która teraz leciała prosto na chłopca.

To był impuls. Błyskawicznie wyciągnęłam rękę przed siebie i zatrzymałam przedmiot w powietrzu tuż nad głową trzylatka. Widziałam, że wszyscy gwałtownie się zerwali. Ten niezrażony wypadkiem wstał i pobiegł do ojca, który automatycznie go wziął na ręce.

Patrzyłam jeszcze chwile na doniczkę z zamiarem odstawienia jej na stół, lecz nie mogłam, czułam, że tracę kontrole. Wtedy doniczka wyślizgnęła mi się i roztrzaskała o podłogę. Mogłam się tego spodziewać... chyba jeszcze nie doszłam do siebie po ostatnim.

- Wiedziałaś od początku... - przeniosłam wzrok na rozmówce, nie rozumiejąc, o co chodzi... - Dlaczego od razu do mnie nie przyszłaś ? - Spytał Stark, robiąc krok w moją stronę. Wtedy mnie olśniło, szkoła, Iris, ,, Panienka Stark,, , avengers.

On wie, on wie, on wie - huczało mi w głowie. Już wiem co mi umknęło na początku.

- Dlaczeg.. - przerwałam mu wpół słowa.

- Się do ciebie nie zgłosiłam ? Nie przyszłam ? Co tak właściwie miałam zrobić ?- Żachnęłam - nie odzywał się, więc kontynuowałam - Wiesz czemu milczałam ? - zadałam pytanie retoryczne, mając już łzy w oczach, które się pojawiły, nawet nie wiem kiedy- Nikt nie chce mieć do czynienia z takimi jak ja. Nie zrozumiesz tego. To za bardzo skomplikowane.

- To mi wytłuma.. - westchnął

- Kurwa Stark ty jesteś superbohaterem ... Pojmujesz pojęcie tego słowa ?? Ratujesz świat... Zabijałam ludzi... Należałam do hydry... Nie życzę nikomu takiej córki jak ja... Co mi po paru uratowanych ludziach, jak i tak nie odkupie swoich win a na pewno nie mam zamiaru nikogo obciążać swoją osobą. - zakończyłam swoją wypowiedz, biorąc głębszy oddech.

- Carla ja... - znów zaczął Tony.

- Słuchaj - przeniosłam wzrok na podłogę- Zapomnijmy o tym I żyjmy, jak by do naszego spotkania w ogóle nie doszło, tak będzie lepiej dla ciebie- powiedziałam - Moje kondolencje Panie Fury- zwróciłam się do niego.

Nie słuchając sprzeciwów, teleportowałam się na tyły szkoły. Weszłam do środka i zastałam pustki zapewne trwały lekcje. Podeszłam do szafki, wzięłam torbę i zaczęłam wrzucać do niej wszystko co było w środku. Trzasnęłam drzwiczkami i ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdy już wyszłam poza granice szkoły, rzuciłam jej ostatnie spojrzenie, no przecież to był mój pierwszy prawdziwy dom, dość dziwny, ale pierwszy.

Nie dałam dość do słowa Tonemu, za bardzo się bałam jego opinii i zdania na mój temat, w końcu, chcąc nie chcąc jest on moją jedyną rodziną, a nie chciałam, żeby przez mnie cierpiał, i chociaż mówiłam sobie, że spotkanie z nim mnie nie ruszy, to tak naprawdę w głębi duszy wiedziałam, że będzie inaczej. W końcu nie jestem robotem i też mam uczucia, a wiedza, że bliska ci osoba jest tobą rozczarowana to najgorsze uczucie, jakiego można tak naprawdę doświadczyć. Owszem boje się oceniania, ale to chyba dobrze przynajmniej w widać, że nie jestem tylko bezdusznym mordercą.

Promyczek mroku / AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz