Długo siedziałam na ławce rozmyślając, dopiero po jakiejś chwili ocknęłam się i spojrzałam na zegarek, który zawsze noszę na lewej ręce.
- 7.58, nosz kurwa, spóźnię się na lekcje - zaklęłam w myślach.
Wzięłam pośpiesznie plecak z ławki, wstałam, odwracając się w stronę wyjścia z parku. W tym momencie zderzyłam się z kimś i wylądowałam na ziemi, uderzając porządnie głową o szosę.
- Bardzo przepraszam, zagapiłem się i nie zauważyłem cię- zaczął się tłumaczyć mężczyzna.
- Wszystko jest ok - powiedziałam automatycznie.
Pomógł mi wstać z ziemi i spojrzał na mnie.
- Na pewno wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada - powiedział po chwili.
Dopiero teraz uniosłam głowę, aby przyjrzeć mu się, widziałam coraz słabiej, obraz zaczął mi się rozmazywać, mimo to od razu go rozpoznałam, był to Steve Rogers.
Czemu ja mam takie cholerne szczęście wpadania na ludzi, od których chce się trzymać z daleka ?
- Tak, naprawdę wszystko w porządku, po prostu śpieszę się do szkoły i tak już jestem spóźniona - spojrzałam się teatralnie na zegarek, którego prawie już nie widziałam, lecz musiałam się go jak najszybciej pozbyć, więc dalej ciągnęłam tą farsę, pomimo braku wzroku.
- Rozumiem, w takim razie jeszcze raz przepraszam i do widzenia - odparł i pobiegł dalej.
Po paru sekundach stania w miejscu, będąc pewna, że oddalił się na wystarczającą odległość, aby nie zawrócić. Postanowiłam chwycić się drzewa, które jeśli dobrze pamiętam, rosło zaraz obok. Wyciągnęłam rękę w tą stronę, lecz nie poczułam żadnego drzewa, w tym momencie zrobiło mi się strasznie słabo oraz czułam, że się chwieje. Chciałam jakoś nad tym zapanować, ale nie dałam rady. Czułam jak lecę na podłogę, ale w połowie drogi musiałam stracić przytomność, bo nic więcej nie pamiętam...
Pov. Steve
Powiedziała, że się śpieszy. Nic jej się raczej nie stało, też zatwierdziła mnie, że jest w porządku. Postanowiłem dalej jej nie zatrzymywać i ruszyłem przed siebie. Po kilku metrach dla pewności odwróciłem się w jej stronę. Spostrzegłem, że stoi cały czas w tym samym miejscu. Zaniepokoiłem się dlatego chciałem jeszcze raz do niej podejść i się upewnić. W pewnym momencie zaczęła się chwiać i szukać chyba drzewa do podparcia. Podbiegłem do niej i zdążyłem ją złapać przed zetknięciem z ziemią.
Zdecydowałem zabrać ją do Tower, aby Baner ją zbadał. Już samo omdlenie oznaczało coś poważniejszego, lecz byłem a raczej starałem się być dobrej myśli. W końcu nie chce mieć tego dziecka na sumieniu.
Weszłam do budynku z nieprzytomną dziewczyną na rękach. Skierowałem się do windy i pojechałem z nią na piętro, które zamieszkiwali Mściciele, tam też znajdowało się laboratorium Bruca. Drzwi windy otworzyły się a moim oczom ukazał się nasz salon. Wszyscy siedzieli na kanapie i o czymś zawzięcie rozmawiali.
- Bruce pomógłbyś mi? - zapytałem, po czym wszystkie spojrzenia zostały skierowane w moją stronę. Ten podbiegł do mnie i bez słowa zaczął iść w stronę laboratorium.
CZYTASZ
Promyczek mroku / Avengers
FanfictionPorwana przez Hydre , szkolona na zabójce , ucieczka po 10 latach , ratowanie na przemian z zabijaniem ludzi , walka o rodzinę , miłość i whisky. Za dużo jak na jedno zdanie ? W takim razie zacznijmy od początku.... " - Ej młoda może odwieść Ciebi...