Rozdział 20

303 25 3
                                    

- Muszę jeszcze zadzwonić do firmy - powiedział Tony przed samymi drzwiami.

- No to zadzwonisz później - odparłam.

- Muszę teraz, bo będzie za późno - rzekł - Wejdź do salonu, za chwilę wrócę - dodał.

- Sama ?- spytałam.

- No przecież jesteś duża - zaśmiał się- Zresztą nie zjedzą cię- dodał.

- Nie byłabym tego taka pewna - burknęłam pod nosem.

- Co do pizzy nie jestem pewien czy jest nadal w jednym kawałku- odparł rozbawiony.

No i zostawił mnie na środku korytarza. Poszedł do swojego biura. Rozważałam nawet opcje zabunkrowania się w swoim pokoju. Ostatecznie postanowiłam nie robić z siebie tchórzliwej dziewuchy i zdecydowałam wejść. Wzięłam dwa głębokie wdechy i przekroczyłam próg.

Mściciele stali na środku salonu pomiędzy stołem jadalnianym a kanapą i o czymś rozmawiali. Pierwszy po wejściu zauważył mnie Steve. Reszta podążyła wzrokiem za nim i ucichli. Pierwsze wrażenie mam już za sobą - wyrobiłam je kilkanaście miesięcy temu.

- I jest nasza perełka - powiedział Clint, który został automatycznie szturnięty przez Bruca w ramię.

- Nie zwracaj na niego uwagi - odparł Thor.

- Miło cię w końcu znów spotkać - powiedział Steve bardzo formalnym językiem.

- Gdzie tony ? - spytał Bruce.

- Musiał zadzwonić - powiedziałam, nerwowo pokazując palcami strone wejścia.

Cisza. No kto by się spodziewał? To chyba najlepiej mi wychodziło ostatnimi czasy.

- Może po prostu zacznijmy od początku - rzekł Steve, podchodząc do mnie- Steve Rogers inaczej Kapitan Ameryka - dodał.

- Carla Stark miło mi - uścisnęliśmy swoje dłonie.

Następnie podeszła reszta, wykonując identyczny gest. Na końcu przyszedł czas na płeć piękną. Agenta podeszła do mnie i również podała mi dłoń.

- Natasha Romanoff - powiedziała.

Coś mi tu nie grało. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Zwłaszcza że chwyciła moją dłoń w inny sposób niż pozostali. Znaczy wizualnie było identycznie, lecz ten nacisk i niemal niewykrywalne naruszenie przestrzeni osobistej. Spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam nikły błysk.

Dlaczego chociaż raz się nie pomyli co ? Byłaby szczęśliwa, gdyby tak było. Niestety to tylko podwyższa jej i tak już wygórowane ego.

Nagle Rudo-włosa przyciągnęła mnie do siebie i chwyciła za kark. Zrobiłam szybko unik i odsunęłam się na bezpieczną odległość. Zaczęłyśmy walczyć. Zauważyłam, że reszta jeszcze nie ogarnęła co się w ogóle dzieje. Nie ma co się dziwić. Mieliśmy zacząć od nowa. Może to jakiś tekścik z jej strony? A potem będzie ustalać czy jestem warta, aby się z nią trzymać? A zresztą diabli ją wiedzą.

Powaliła mnie na podłogę, ale bez większych skrupułów odrzuciłam ją lekko dalej ode mnie. Nie chciałam jej krzywdzić. Jednak to nie moja wina, że nie wyhamowała i po taranowała stół.

Wstałam z podłogi, otrzepując się z niewidocznego pyłu i spojrzałam na nią. Rudowłosa wzięła zamach i rzuciła w moim kierunku sztyletem. Był za blisko. Nie zdążyłabym go zatrzymać telekinezą ani się schylić. W ostatnim momencie zdążyłam go złapać przed swoją twarzą. Ostrze głęboko rozcięło mi skórę na dłoni. Od razu zaczęła lecieć stróżka krwi. Od dłoni po sam łokieć. Jednak nawet nie śniło mi się odkładać ten nóż, w razie czego użyłabym go na niej.

Promyczek mroku / AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz