Rozdział 17

362 29 3
                                    

Pov. Carla

Siedziałam w przyciemnianej sali lekcyjnej. Obróciłam głowę, aby się rozejrzeć. Do okoła stały ławki, w których siedziały dzieci w różnym przedziale wiekowym. Okna zasłonięte podziurawioną roletą. Żyrandol z dwiema żarówkami, które zaraz się przepalą. Jedna ściana pokryta lustrem weneckim.

Odwróciłam wzrok na przód, gdzie znajdowała się tablica. Stał przy niej Pan Thomas. Jeden z naszych strategów i coś żwawo tłumaczył, zakreślając kółka wokół jakichś nazw na tablicy. Odwrócił się do nas i pokazał palcem na chłopca po mojej prawej. On wstał, wpatrując się w swojego nauczyciela.

- Pierwsza zasada ? - spytał.

- Żeby zwyciężać, trzeba znaleźć największą słabość przeciwnika i bezlitośnie ją wykorzystać. Obrócić przeciw niemu, jego własną siłę, dopóki nie padnie lub się nie podda. - powiedział, po czym od razu usiadł.

- W waszym przypadku, póki nie umrze- uśmiechnął się przebiegle - Carla druga zasada - zwrócił się do mnie.

Nic nie powiedziałam. Wpatrywałam się w niego i widziałam, że się niecierpliwi. Myślałam, że się rozpłacze. On wyjął malutki scyzoryk i szedł w moją stronę.

- Druga zasada- powiedział wściekle.

Dalej kroczył w moim kierunku. Był coraz bliżej. Zaraz mnie dopadnie. Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich Tarisa - szefowa Hydry. Wszyscy jak na zawołanie podnieśli się z krzeseł. Thomas odwrócił się do niej i wszyscy równo krzyknęli.

- Hail Hydra.


Obudziłam się gwałtownie, łapiąc powietrze. Parę minut zajęło mi uspokojenie oddechu oraz umysłu. Przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu i z radością stwierdziłam, że znajduje się w swoim pustostanie.

Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Było już jasno, chociaż białe chmury pokrywały całe niebo.

Może nareszcie spadnie śnieg. Mamy już marzec, a biały puch nawet na oczy nam się nie pokazał. Pewnie widzi, co tu na ziemi się odpierdala, i ma opory, żeby do nas zawitać.

- Która godzina ? - pytanie obiło się o ściany pokoju.

- Trzynasta pięćdziesiąt - odparła Iris.

- Co ? - spytałam zdziwiona - Niby jakim cudem ? - dodałam.

- Możliwe, że to przez to, iż Pan Kristian kazał ci dobrze wypocząć - ucięła.

Tak, zdecydowanie wole to zwalić na Kristiana, a nie na swoje lenistwo.

Podeszłam do stołu z narzędziami i chwyciłam tą czerwoną suknię, którą miałam wczoraj ubrane. Wygładziłam ją trochę ręką, po czym wzięłam wieszak i powiesiłam w szafie. Może się kiedyś przyda. Ustrojstwo szatana również włożyłam do szafy. To raczej mi się nie przyda.

Nie byłam jakoś szczególnie głodna, więc usiadłam na krześle i zaczęłam budować expres do kawy. Miałam wszystkie potrzebne narzędzi, więc dlaczego nie? Składałam i skręcałam poszczególne części, co chwile szukając ich po stole. Musiałam się nieźle nagimnastykować, aby sięgnąć po klucz, który spadł mi na podłogę, nie mogąc puścić ekspresu, aby się nie rozpadł.

Gdy skończyłam, wykonałam też krótki trening na świeżym powietrzu w lesie. Po powrocie niemal rzuciłam się na lodówkę. Podeszłam do niej, otworzyłam a tu niespodzianka. W środku paliła się tylko lampka i stała butelka wody.

Przez to wszystko zapomniałam, że muszę się wybrać na targ po jedzenie. Spojrzałam za okno, już się robiło szaro. No trudno, przecież nie będę głodować.

Promyczek mroku / AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz