1.Prolog

62 3 2
                                    

PPDC - Pan Pacific Defense Corps (Korpus Obrony Pan Pacyfiku)

***

Bitwa dobiegła końca. Wygrali. A jednak dla wielu zwycięstwo nigdy tak bardzo nie przypominało gorzkiej porażki.

W porcie roiło się od helikopterów, niektóre odlatywały eskortując Striker'a Eureke, pozostałe latały nad oceanem, szukając jakichkolwiek śladów ciał lub kapsuły ratunkowej w wzburzonych wodach. Łodzie ratownicze przebijały się przez fale, próbując zbliżyć się do zrujnowanych szczątków Crimson Typhoon'a i Cherno Alpha - nawet zniszczony, Jaeger był cenny, jako źródło materiałów badawczych i części zamiennych dla swoich wciąż nienaruszonych braci. Łodzie patrolowe rozłożyły się wachlarzem, aby ustawić obwód i trzymać wścibskich cywilów z dala od miejsca, podczas gdy statek badawczy zarzucił kotwicę i przystąpił do pracy, sprawdzając wody, aby upewnić się, że krew Kaiju i materiały jądrowe z reaktora Cherno nie skazą wód portowych permanentnie.

Działania wszystkich były ponure, pomimo uroczystych komunikatów nadawanych na częstotliwości radiowej Shatterdome w regularnych odstępach czasu. Otatchi i Leatherback zostali pokonani, ale za straszną cenę. Dwóch najcenniejszych Jaegerów PPDC zostało zniszczonych w bitwie... a pięć najlepszych Pilotów zapłaciło najwyższą cenę za ochronę miasta. Nawet w świetle zwycięstwa Gipsy Danger był to ponury dzień.

Edgar Stone, kapitan statku ratunkowego Weak Anthropic Principle, patrzył przez zacinający deszcz na zniekształcone, poskręcane ramy, które ciągnęły się wzdłuż zasięgu jego wyciągarki i dźwigu. Wrak był tak mocno zwęglony i wypaczony przez jakąś eksplozję, że na pierwszy rzut oka trudno było stwierdzić, co to jest. Cokolwiek to było, było o wiele za duże, aby WAP mógł to zmieścić na swoim pokładzie. Musieli po prostu odholować go z powrotem do doku i pozwolić załodze Shatterdome zająć się tym.

-Idź na rufę i weź linę holowniczą!- krzyknął, przekrzykując ulewny deszcz.- I ruszać się! Nie chcecie chyba siedzieć tu cały dzień!

Załoga wykonała polecenie z zaskakującą szybkością. Nikt nie chciał tu być dłużej niż to konieczne. Nie tylko przez deszcz - powietrze było ciężkie, jakby śmierć trojaczków Wei Tang i Kaidanovskich trwale skaziła to miejsce.

-Ała!- Członek załogi oderwał rękę od metalowej ramy, machając nią gorączkowo. - Kurwa, to wciąż jest gorące!

-To nie ciepło, to kwas! -krzyknął inny.

-Zdejmij rękawiczkę!- Poparzony członek załogi zerwał to, co zostało z jego rękawicy i wyrzucił ją przez burtę łodzi, po czym pochylił się nad ręką z bolesnym okrzykiem. Na szczęście nie zetknęła się więcej niż z jedną lub dwiema kroplami, ale kwas wciąż był na tyle silny, że wyżarł głęboką dziurę w jego dłoni.

-Nikt tego nie dotyka, z wyjątkiem założyciela liny holowniczej! -Stone wykrzykną. -I polejcie to wodą, żeby najpierw pozbyć się kwasu! Tym razem nie stracę nikogo z głupoty. Nie chcę powtórki incydentu na Tajwanie.

-To był tylko jeden raz.- mruknął ktoś i szybko odszedł, zanim Stone mógł zidentyfikować kto.

Kilku członków załogi od razu przystąpiło do pracy, lejąc wiadrami wody w metal, próbując spłukać choć część kwasu. Następnie jeden z lekkomyślnych członków załogi wspiął się na balustradę i zaczął przeszukiwać wrak w poszukiwaniu miejsca do zamocowania liny holowniczej.

-To wygląda jak kokpit, sir!- krzyknął.

-Nie obchodzi mnie to, nawet jak wygląda jak cholery Titanic, po prostu to sprawdź!-odkrzyknął Stone.

-Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli wystarczającą moc silnika, aby wyciągnąć coś tak dużego!-odparł marynarz i pochylił się do przodu, żeby zaczepić linę holowniczą o pomocny metalowy guzik wystający z wraku. -Zrujnujemy WAP, próbując!

-Po prostu wykonuj już rozkazy! Nie mamy całego dnia!

Członek załogi upewnił się, że lina holownicza jest zabezpieczona, po czym spojrzał w górę, jakby ostatni raz spojrzał na swój zaciąg przed cofnięciem się. Cokolwiek zobaczył, zatoczył się do tyłu, prawie spadając z poręczy.

-Tam są ciała! - Stone wzdrygnął się.

Ciała nigdy nie były dobrym znakiem... a gdyby był trochę bardziej przesądny, mógłby nakazać im odczepienie liny holowniczej i pozwolenie wrakowi zatonąć. Ale wiedząc, że PPDC potrzebowało wszystkiego, co mogli uratować z tych dwóch Jaegerów, przezwyciężył każdą wrażliwość. Z niechętnym westchnieniem ruszył naprzód, poruszając się szybko, ale ostrożnie, aby uniknąć poślizgnięcia się na ociekającym deszczem pokładzie. Członkowie załogi rozstąpili się, by go przepuścić, a mężczyzna, który zaczepił linę holowniczą, zeskoczył z poręczy, żeby zrobić mu miejsce. Chwytając poręcz obiema zrogowaciałymi dłońmi, podciągnął się, żeby zajrzeć do środka.

Znowu wzdrygnął się, czując, jak jego tętno przyspiesza. W wodzie, która wciąż wypełniała kokpit, unosiły się dwa ciała, oba mocno spalone i zupełnie nieruchome. Jakaś niewielka część jego mózgu, która wciąż trzymała się logiki, zdała sobie sprawę, że to muszą być Kaidanovscy, piloci Cherno Alpha, podczas gdy reszta chciał się tylko odwrócić i zwymiotować. Groźba całkowitego ośmieszenia, gdyby jego załoga zobaczyła, jak wymiotuje, powstrzymywała go przed tym.

-Wchodzę! -krzyknął.-Niech ktoś podejdzie, żeby móc zabrać ciała!

Załoga wyglądała na zniesmaczoną myślą o konieczności zajmowania się martwymi ciałami, ale i tak kilku członków załogi wystąpiło naprzód. Zadowolony Stone przecisnął się przez balustradę do kokpitu i wylądował w wodzie po pierś. Jego stopy uderzały o przedmioty, które musiały być częścią kontrolek Jaegera, niektóre nieruchome, a inne poruszające się swobodnie, jakby wypadły podczas zniszczenia. Zrobił wszystko, co w jego mocy, by to zignorować i podszedł do przodu, aby złapać pierwsze ciało.

Jego dłoń zacisnęła się na smukłym nadgarstku - bez wątpienia Sashy. Przyciągnął ciało bliżej i, zupełnie z przyzwyczajenia, przycisnął palce do jej szyi. Wątpił, czy znajdzie jakieś oznaki życia, biorąc pod uwagę, jak bardzo Cherno został zniszczony przez te potwory...

Coś zatrzepotało pod jego palcami. Czy to sobie wyobraził? Nie, znowu to było.

-Ona ma puls! Czuję puls!- Nie zastanawiał się, tylko zaciągnął ciało do ziejącej dziury w kokpicie, gdzie dwóch członków załogi czekało, by je zabrać. -Zabierz ją na pokład i przeprowadź resuscytację! A, niech ktoś wejdzie na kanał z Shatterdome i powie, że mamy ocalałego!

-Tak jest!- Mężczyźni wyciągnęli ją na zewnątrz, pozostawiając Stone'a, by przeszedł z powrotem przez kokpit i złapał Aleksisa. Natychmiast chciał wyczuć puls mężczyzny, a szalona nadzieja chwyciła go po raz pierwszy, odkąd wyruszyli na pole bitwy. Skoro Sasha przeżyła, może Aleksis...

-Słodka Matko Boska, on żyje.- mruknął i przyciągnął wysokiego pilota do drugiego członka załogi, który podszedł, by go zabrać.- Zacznijcie resuscytację! Powiedz Shatterdome, że Drużyna Cherno Alpha przeżyła!

Na to ogłoszenie z pokładu WAP rozległy się rozproszone brawa. Stone uśmiechnął się ponuro, chwytając czyjąś rękę i wyciągając się z kokpitu. Przynajmniej była to jedna jasna strona w całym tym całym bałaganie. Kajdanowscy żyli, choć byli w bardzo złym stanie. Dzisiejsza bitwa wydawała się ciosem, udowadniając, że Jaegery nie byli niezwyciężonymi molochami, jak wielu ich przedstawiało... ale fakt, że dwóch Rangersów (Pilotów) przeżyło pomimo zniszczenia ich mecha, złagodził ten cios.

Z powrotem na pokładzie swojego statku, Stone odwrócił się, by spojrzeć na zniekształcony kokpit Cherno Alpha, a w jego żołądku pojawiła się nagła przepaść. Jeśli Kaidanovscy wyzdrowieją, to ktoś będzie musiał im wyjaśnić, co się stało z ich Jaegerem. Miał wrażenie, że dowiedzenie się, że Cherno został zniszczony przez Kaiju, załamałoby jego pilotów do szpiku kości.

Domovoi [Tłumaczenie PL] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz